Rodzina odkrywa tajemniczy cmentarz. Wkrótce zaczynają się dziać przerażające rzeczy.
- Aktorzy: Jason Clarke, Amy Seimetz, John Lithgow, Jeté Laurence, Hugo Lavoie i 15 więcej
- Reżyserzy: Kevin Kolsch, Dennis Widmyer
- Scenarzysta: Jeff Buhler
- Premiera kinowa: 3 maja 2019
- Premiera światowa: 16 marca 2019
- Ostatnia aktywność: 5 stycznia
- Dodany: 4 czerwca 2018
-
Jeśli nie macie co z czasem zrobić, Smętarz można bez większego bólu, a momentami nawet z przyjemnością obejrzeć. Jeśli ktoś zaproponuje wam lepszą alternatywę, to seans można sobie bez większego żalu odpuścić.
-
69 maja 2019
- 1
- Skomentuj
-
-
Jeśli naprawdę nie macie oceanów czasu i nie możecie przez wiele dni czy tygodni rozkoszować się dłużyznami powieści, tymi fantastycznymi opisami codziennego życia całkiem zwyczajnych ludzi, to w ostateczności możecie zacząć i skończyć na filmie. Jednak radzę zrobić na odwrót, darować sobie tegoroczną i starszą ekranizację i zatrzymać się na dziele Kinga.
-
To niestety średnia ekranizacja książki Kinga. Jako film obyczajowy sprawdza się nieźle, jako horror bardzo słabo.
-
Szybko zamienia się w diabelski rollercoaster, który pędzi na złamanie karku, aby tylko odhaczy większość gatunkowych klisz.
-
To nie jest film, który przerazi wytrawnych horrorolubów. Żałować jednak będą ci, którzy go nie zobaczą.
-
Sprawia wrażenie ponaglonego w procesie produkcji, poskładanego do kupy tak, by wkupić się w łaski niedzielnego kinomana. Jego zakończenie − zanadto urwane − nie będzie prowokowało gorących dyskusji i prób interpretacji scenariusza, ono po prostu doskwiera i rozczarowuje. Ponad miesiąc temu wyszedłem z kina po seansie filmu "Us" i przez krótką chwilę nie wiedziałem, co o nim sądzę, jak odczytuję jego metafory. "Smętarz dla zwierzaków" nie zaskoczył mnie prawie niczym.
-
To taki przykład filmu, w którym widz nieodparcie czuje że coś jest nie w porządku, ale mimo to przez dłuższy czas nie jest w stanie zrozumieć w czym dokładnie tkwi problem. Bo z pozoru wszystko się tutaj zgadza, ale niestety tylko z pozoru.
-
Wszystko to jest poprawnie skręcone - obsada na czele z Jasonem Clarckiem wykonuje swoją robotę całkiem dobrze, nie brak tu też scen, naprawdę potrafiących przykuć uwagę do ekranu. Całościowo film jest jednak kompletnie przezroczysty i nie wprowadza niczego nowego ani względem powieści ani względem przeciętnych straszaków, jakich powstają co roku dziesiątki.
-
Dosyć przewidywalny horror, jednak można znaleźć w nim kilka zaskakujących elementów. Został skonstruowany tak jak wiele innych filmów podejmujących temat zawarcia paktu ze złem. Jednak mimo to ogląda się go z zainteresowaniem.
-
W kolejnej adaptacji Kinga twórcy rozjeżdżają wszystkie istotne elementy fabuły jak bezdomnego kota. Rodzinny dramat, relacje domowników oraz życiowa lekcja na temat śmierci zostają przysypane grudami cmentarnej ziemi, a to, co wychodzi z płytkiego grobu, jest co najwyżej kolejnym miałkim horrorem ocierającym się pyszczkiem o raczej przeciętny film o zombie.
-
O historii szybko się zapomina, a atmosfera zagrożenia ani na moment nie udziela się widzowi.
-
Cierpi na kompleks ekranizacji Kinga - jego powieści jest po prostu szalenie ciężko przełożyć na medium kinowe. Są najczęściej odzierane z tego unikalnego klimatu, gęstości wydarzeń, głębi bohaterów, które stanowią o sile narracji. Dlatego filmowcy uciekają się do tanich chwytów narracyjnych, jump-scare'ów i nie są w stanie zaprezentować bogactwa oryginału w swoich filmowych adaptacjach.
-
Nie zachwyca, ale też nie jest złym filmem. W całej swojej konstrukcji jest raczej przeciętny, a w porywach nawet dobry. Czas spędzony w kinie nie jest czasem straconym.
-
Niestety solidnie budowana groza prowadzi do banalnego, pozbawionego pomysłu i wyświechtanego finału. Dosłowna nawalanka między siłami demonicznymi i ludzkimi zniszczyły niejeden dobrze zapowiadający się horror o egzorcyzmach. Tutaj jest podobnie.
-
5.89 maja 2019
- Skomentuj
-
-
Jednak jak na film trwający półtorej godziny jest w nim dużo do kochania dla horroromaniaka takiego jak ja.
-
Scenariusz z całą pewnością mógł być mniej powierzchowny, a reżyseria bardziej odważna. Ale jest jak jest. I mamy po prostu jeszcze jedną pozycję do obszernej kolekcji horrorów, które smakują dobrze tylko zagryzane popcornem i zapijane dużą ilością coli.
-
5.52 maja 2019 [2]
- Skomentuj
-
-
Drugiego seansu "Smętarza dla Zwierzaków" już bym chyba nie zdzierżył.
-
W sumie jednak bez większego wrażenia i raczej średniawo: lepiej było zostawić stary "Smętarz" w spokoju i na siłę go nie ożywiać.
-
Ma duszną, przygnębiającą atmosferę i chwilami udanie odwołuje się do podświadomych lęków, nawet jeśli jako całość nie jest specjalnie przerażający.
-
Taśmowa produkcja kina grozy z podgatunku "dom strachów". Aktorstwo nie powala, muzyka nie zapada w pamięć, poza koszmarnie wyzutym z emocji coverem "Pet Sematary" Ramones w wykonaniu zespołu Starcrawler, który pogania nas do opuszczenia sali.
-
Przyzwoita i na poziomie skonstruowana realizacja. Niewykluczone, że trafi ona też na widzów o większej odporności na filmowe strachy lachy, którzy stwierdzą, że ograne sztuczki już ich nie ruszają.
-
W efekcie otrzymaliśmy film zupełnie nijaki, niepotrzebny i niezapadający w pamięć. Twórcy i producenci zmarnowali w całości okazję, by dać widowni nawet jeśli niewybitny, to dobrze przemyślany i warsztatowo solidny horror, nad którym unosiłby się duch Kinga. Trudno bowiem powiedzieć, by unosił się nad nim jakikolwiek duch.
-
Cyniczny, pozbawiony ambicji artystycznych produkt, który odcina kupony od popularności mistrza horrorów.
-
Niestety, "Smętarz dla zwierzaków" autorstwa Kolsh & Widmyer jest w moim odczuciu filmem nieudanym. To, co najbardziej do niego pasuje, to hasło reklamowe - "Czasami martwe jest lepsze" - świetnie koresponduje z zasadnością odświeżania klasycznej historii Stephena Kinga.
-
Dobrze zarysowane relacje między bohaterami nie wystarczą, by utrzymać uwagę przez ponad godzinny seans. Jason Clarke potrafi uwiarygodnić swojego bohatera i jego wątpliwości, to jednak za mało, by nie ziewnąć kilka razy z nudy. Zabrakło niepokojącego mroku i dreszczyku emocji.
-
Jeśli nie znacie, albo nie pamiętacie tej historii, to najnowsza ekranizacja prozy Stephena Kinga może Was solidnie wystraszyć i nauczyć, by nie igrać z siłą wyższą.
-
6.52 maja 2019
- Skomentuj
-
-
Mocną stroną produkcji są trzymająca w napięciu fabuła i mroczny klimat, które sprawiają, że pomimo dość powolnie początkowo rozwijającej się akcji widz daje się porwać dusznej atmosferze widowiska.
-
Nowy Smętarz dla zwierzaków akurat jest przeciętny. Nie razi tandetą, ale też niczym specjalnym nie zaskakuje i tym samym szybko zostanie zapomniany.
-
Stephena Kinga, słusznie, zwykło uznawać się za Króla Horroru. Z tego względu wielu widzów może oczekiwać po Smętarzu dla zwierzaków horroru, na którym ze strachu będą kulić się w kinowym fotelu. Tak nie będzie. Wypełniony typowymi zagrywkami charakterystycznymi dla tego gatunku, Smętarz dla zwierzaków straszy w standardowy sposób głośnym dźwiękiem, bądź pojawiającymi się znienacka rzeczami lub osobami. Przewidywalność fabuły i jej powolny rozwój również nie służą udanemu seansowi.
-
To nie jest film, który będę wspominał z rozrzewnieniem jak To, wspomnianą już Misery, Lśnienie, Martwą strefę, Zieloną milę czy Skazanych na Shawshank. To solidny straszak, ale niewykorzystujący potencjału i niewiele pozostawiający w głowie po seansie.
-
Może jeżeli zakopie się ten film na cmentarzysku Indian, to powróci jako naprawdę przerażający. W tym wydaniu jest zaledwie standardową historyjką naszpikowaną jump scare'ami i pustymi postaciami, a w dodatku chybione zmiany w fabule profanują pierwowzór. Rezultat nie jest tak fatalny, jak "Zakon Świętej Agaty" albo "Slender Man", ale to co najwyżej średniak, który nadaje się jedynie na zabicia czasu w wolny wieczór.
-
5.64 maja 2019
- Skomentuj
-
-
Owa bezpieczna strategia, której owocem nie może być żadna autorska, nieortodoksyjna wizja, wydaje plony zwłaszcza w finałowym akcie. Metafizyczna groza gdzieś ulatuje, materiał na pyszną groteskę staje się przeciętnym slasherem, zaś opowieść o śmierci, najstarszym i najpotężniejszym z ludzkich lęków - mało ekscytującą zabawą w chowanego. Na tym smętarzu złożono przede wszystkim ambicje. Zaś kontekst długiej i burzliwej historii adaptacji dzieł Kinga zamienia lenistwo w grzech śmiertelny.
-
Jak na film, który inspirowany był moją ukochaną książką Stephena Kinga, czytaną wielokrotnie na przestrzeni lat, wypada on naprawdę dobrze. Ciężar emocjonalny, który niesie za sobą opowieść, stworzona przecież już tak dawno, a wciąż pozostaje uniwersalna, jest spory.
-
Jest ostatecznie dziełem nierównym, którego pojedyncze aspekty bywają mniej efektywne od innych. Wydają się należeć do filmu innej klasy. Odnoszą się głównie do przeszłości Rachel Creed i wizualnych zabiegów z tym związanych. Niemniej, naprawdę dobra druga połowa, zręczna gra na emocjach reżyserów wraz z efektywnie zbudowaną aurą dyskomfortu, sprawiają, że nie mam zamiaru zakopywać nowej adaptacji w otchłani pamięci.
-
Film jest poprawny - nic tu nie zaskakuje, jeśli to wszystko już znacie, ale jednocześnie ogląda się Smętarz dla zwierzaków bezboleśnie, z jako taką frajdą, ponownie odkrywając lubianą historię. Twórcy nie wywracają jej do góry nogami, nie odświeżają, oddają w nasze ręce to, czego po prostu można oczekiwać.
-
Klimat panujący w filmie jest mroczny i ciężki. I to, że wiemy dokładnie, skąd pochodzi zagrożenie i jaki będzie ono miało wpływ na rodzinę głównych bohaterów, wcale nie odbiera radości z oglądania tej produkcji. Fabuła jest bowiem tak umiejętnie poprowadzona, że ogląda się ją z zainteresowaniem, a nie znużeniem.
-
Klimat prawdziwej grozy nie zostaje jednak w "Smętarzu dla zwierzaków" zbudowany, tragedia rodziny nie stanie się również emocjonalnie wiarygodna. Może akurat tego filmu nie trzeba było wskrzeszać?
-
Jest dobrym filmem, ale absolutnie niewierną ekranizacją.
-
Przez to wszystko trudno jednoznacznie ocenić nową wersję Smętarza dla zwierzaków. To dwa filmy w jednym. Niedorobiona połowa "obyczajowa" kryła w sobie o wiele lepszy film, a ta bardziej horrorowa dostarcza solidnej rozrywki, jednak zaczyna się już długo po tym, jak reszta zdąży zirytować.
-
Jeśli o mnie chodzi to żałuję tylko wejściówki, powolnego przejazdu kamery po smętarzysku zwierząt i wypowiadanych cienkimi dziecięcymi głosikami opowieści o pochowanych tam zwierzętach, która to była obecna w filmie z '89. To chwytało za serce. Co do całej reszty, moim skromnym zdaniem, a nie mówię tego często remake/readaptacja jest lepsza.
-
Z książki, którą pamiętam przeszło dekadę po przeczytaniu, powstał film, który zapomina się w tydzień.