Cierpiący na blokadę twórczą aktor dostaje propozycję od opiekuna swojego zmarłego dziadka: w zamian za mieszkanie ma poderwać dla niego pewną dziewczynę.
- Aktorzy: Grzegorz Stosz, Piotr Głowacki, Izabela Nowakowska, Joanna Szczepkowska, Lech Łotocki i 15 więcej
- Reżyser: Sebastian Buttny
- Scenarzysta: Sebastian Buttny
- Premiera kinowa: 17 kwietnia 2015
- Premiera światowa: 15 października 2013
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Mariusza z "Heavy Mental", Mateusza z "Kampera" i Rafała z "Arbitra uwagi" łączy nie tylko podobny wiek, ale i filozofia trzech reżyserów, którzy reprezentują pokolenie twórców trochę ignorowanych jeszcze przez krytyków i festiwalowych jurorów. I to dzięki debiutantom zakończyliśmy kilka lat temu okres permanentnego bezrybia i pustki, do której zabrnęło niestety polskie kino.
-
W jego interpretacji współcześni trzydziestolatkowie to wieczne dzieci, które wciąż uzależnione są od rodziców, nie wiedzą, co tak naprawdę chcą robić w życiu i najchętniej powróciliby do czasów, gdy mieli dekadę mniej na karku. Czy rzeczywiście tak jest? Nawet jeśli nie do końca, to Buttny umiejętnie motywuje zachowania swoich bohaterów, osadzając ich w historii, w której granica między śmiesznym a smutnym jest wyjątkowo płynna.
-
W kategorii pomysłu i podjęcia tematyki oceniam film przyzwoicie, ale w kategorii scenariusza i samej realizacji, sytuacja woła o pomstę do nieba. Najzabawniejsze jest to, że na tym filmie można całkowicie się wyluzować i wyłączyć myślenie.
-
To nie jest typowy polski film. Nie znajdziecie tutaj Żydów, II wojny światowej, współpracowników bezpieki, ciężarnych oraz rozchwianych emocjonalnie nastolatek, prostytuujących się studentek, homoseksualnych księży, romantycznego i zakochanego Piotra Adamczyka ani ubzdryngolonych funkcjonariuszy policji. Nikt nikogo nie zabija, nie gwałci, nawet wódka pojawia się w śladowych ilościach.
-
W całej tej opowieści jest sporo ładnych kawałków, różnych żywych dyskusji i ciekawych ról, potrafi też bez większych problemów utrzymać do samego końca uwagę widza, ale kilka elementów nie daje spokoju, prowokując podejrzenia, że twórcom nie chciało się już bardziej szlifować dzieła.
-
Reprezentuje ten typ kina, na którego deficyt cierpimy w Polsce, a które w ostatniej dekadzie zalało amerykański rynek. Mowa o tzw. indie movies portretujących "zwykłych dziwaków" i dostarczających widzowi refleksji i filmowych uciech.