Podczas pobytu w spa Violette poznaje maniaka komputerowego.
- Aktorzy: Julie Delpy, Dany Boon, Vincent Lacoste, Karin Viard, Antoine Lounguine i 15 więcej
- Reżyser: Julie Delpy
- Scenarzyści: Julie Delpy, Eugénie Grandval
- Premiera kinowa: 24 czerwca 2016
- Dodany: 19 lipca 2016
-
Pierwsza połowa dowcipna i śmieszna, druga zdecydowanie bardziej dowcipna niż śmieszna, mimo że Boom, wcześniej zdecydowanie powściągliwy, zaczyna swoją błazenadę.
-
Pozornie skracające dystans dowcipy i mrugnięcia okiem sprawiają wrażenie wysilonych i finalnie jeszcze bardziej zwiększają dystans pomiędzy twórczynią a odbiorcami.
-
Niezobowiązująca rozrywka i film gwarantujący dobry humor.
-
Błyskotliwy, autoironiczny i bezlitośnie zabawny portret miłosnych przygód dojrzałej matki diabolicznego synalka.
-
Mimo porządnej realizacji i potencjału "Lolo" pozostanie raczej jednym z tych obrazów, który w dziesięciostopniowej skali dostanie piątkę i szybko uleci z Waszej głowy.
-
Siłą "Lolo" są przede wszystkim śmieszne gagi, kąśliwe dialogi, zaskakujące zwroty akcji, nieprzewidywalne, sytuacyjne dowcipy, nierzadko przekraczające granice przyzwoitości oraz dobrego smaku. Julie Delpy fantazyjnie i zgrabnie wprowadza niezwykle świeżą, wolną od patosu atmosferę do filmu. Nadaje mu jakość, pozostawiając w tyle wszelkie etykiety czy konwenanse.
-
Jest jak nieudana randka pomiędzy Hitchcockiem i Allenem - ostatecznie nie jest ani śmiesznie, ani neurotycznie.
-
Fabuła posuwa się leniwie w wakacyjnym tempie, żarty polegają głównie na prawieniu uszczypliwych uwag i większych ambicji niż złośliwy portret patologicznych domowych relacji nie należy się spodziewać.
-
Stanowi bardzo przyjemną rozrywkę, pełną pomyłek i niedomówień, przy której dobrze bawić się mogą nie tylko kobiety. Co prawda żarty o waginach i lesbijkach mogą nieco nużyć, a fabuła jest całkiem przewidywalna, to "Lolo" zasługuje na chwilę uwagi, szczególnie, że film sprawdza się jako relaksująca rozrywka.
-
Seans nie jest zbyt długi, przez co nie nuży. Nie przekroczona zostaje granica dobrze skrojonej farsy, na korzyść zbytecznego w zaprezentowanej konwencji umoralniania widza.
-
Miało być niegrzecznie i lekko, wyszło cokolwiek niezgrabnie. Zamiast zwiewnej romantycznej komedii rozpiętej między Allenem a mieszczańską farsą, otrzymaliśmy film pozbawiony dramaturgicznego nerwu, wtórny i nieprzesadnie śmieszny.
-
Ma wszystko, co powinna mieć komedia francuska: inteligentne dialogi, lekki humor, świetnie grający z komentarzem na temat toksycznych relacji rodzicielskich, w których syn jest niezdrowo przyklejony do swojej matki, a matka nie ma serca, żeby dokonać cięcia przerośniętej pępowiny.
-
Zawodzi pod względem stereotypizacji związanej z marzeniami kobiet po 40-tce. Niby wszystko jest utrzymane w ironicznym sosie paryskiej bohemy, ale jednak te niezależne pańcie z dużym kontem w banku marzą tylko o wielkiej miłości.
-
Zawiera szereg całkiem zabawnych wątków i dialogów, żarty na temat kobiet po czterdziestce i mężczyzn po przejściach, zderzenie małomiasteczkowej mentalności z blichtrem paryskiej bohemy - to wszystko bywa chwilami efektowne, jednak temu filmowi brakuje spójności i psychologicznej konsekwencji, a wulgarny humor i przerysowane gagi wydają się często sztuczne.
-
Początkowo bawi, jak wiele komedii, także romantycznych, w ostatnich 20 minutach traci i tempo i wigor. Mimo to, taka bezpretensjonalna rozrywka nie obraża inteligencji widza.
-
Julie Deply przygotowała film, który dobrze się ogląda.
-
Reżyserka nie wstydzi się bynajmniej wieku i ze swobodą opowiada o pokoleniu współczesnych czterdziestolatek.
-
Jest filmem zadziwiająco mainstreamowym. Wygładzonym, precyzyjnym, przewidywalnym.
-
Mimo wszystko francuskie poczucie humoru daje o sobie znać na tyle często, że film jednak polecamy.
-
Niekiedy nudzi, ponieważ wiemy od samego początku, w jaką stronę zmierza ta historia. Przewrotna puenta na sam koniec to swego rodzaju zaskoczenie, jednak produkcja Julie Delpy pozostaje nieśmieszną komedią, posługującą się niemalże slapstickowymi żartami, kreującą nudnych bohaterów, z którymi nie sposób się utożsamić.
-
Ani nie działa jako metafora, ani społeczna diagnoza, ani tym bardziej jako wakacyjna rozrywka.
-
Zapewniając humor na wysokim poziomie, świetnie napisane dialogi i doskonałe aktorstwo, Lolo staje się idealną odtrutką na zwykle rozczarowujące amerykańskie komedie romantyczne.
-
Odstręczającej monotonii obrazu nie sprzyjają mało błyskotliwe dialogi, niejednokrotnie poziomem reprezentujące gimnazjalny humor.
-
Oprócz rubasznych żarcików, nie ma w Lolo praktycznie niczego, czego już byśmy wcześniej nie widzieli.
-
Miało być pikantnym powrotem reżyserskim Julie Delpy. Niestety, nie udało jej się przyprawić proponowanego widzom dania tak, aby smakowało jak dobra francuska komedia.