Impreza sylwestrowa grupy młodych ludzi szybko przeradza się w wielki dramat, podczas którego kończą się nadzieje na miłość, a tajemnice wychodzą na jaw.
- Aktorzy: Julia Wieniawa-Narkiewicz, Mateusz Więcławek, Adam Turczyk, Monika Krzywkowska, Nikodem Rozbicki i 15 więcej
- Reżyser: Jan Belcl
- Scenarzysta: Jan Belcl
- Premiera światowa: 28 grudnia 2020
- Ostatnia aktywność: 30 marca
- Dodany: 28 grudnia 2020
-
Filmu nie warto odbierać inaczej niż w charakterze wielkiej, postmodernistycznej zgrywy. Jest on przerysowany do potęgi, świadomy artystycznie, ma eklektyczną formę. Zarówno fanów czarno-komediowego horroru, jak i miłośników college'owych sex comedies zabiera na jazdę bez trzymanki. Czy finał tej podróży okaże się zadowalający - to już zależy od gustu oglądającego, jego tolerancji na wulgarny dowcip i profanację.
-
To niestety słabiutki film, chociaż osobom mającym ochotę na niezobowiązującą, ociekającą seksem i krwią rozrywkę niewymagającą zbyt wiele myślenia może przypaść do gustu. W innym przypadku radziłabym znalezienie innej produkcji.
-
Pozycja wyjątkowa i bodaj najbardziej szalony - a w swoim szaleństwie także udany - polski film gatunkowy ostatnich lat. Iście elektryzujący seans.
-
To jest porażka, choć jak na film, który można włączyć w sylwestra, by sobie leciał w tle, "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" nadaje się zaskakująco dobrze.
-
Zabawa kinem w anturażu sylwestrowej imprezy, gdzie wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, nos pełen koksu, krew pełna alkoholu, a jądra pełne nasienia. Jest tutaj luz, dynamika, żart, seks, krew, jeszcze więcej seksu i krwi - wchodzę w to! Oglądajcie i bawcie się dobrze na sylwestrowych imprezach.
-
Miał duży potencjał, jednak będąc pastiszem, często wpada w parodię, przez co gubi samoświadomość, która powinna stanowić jego siłę. Potrafi być obrazoburczy i bezczelny, ale przez nieudane dialogi staje się nienaturalny, akurat w miejscu, gdzie ta naturalność wydawałaby się niezbędna.
-
Rok 2020 jest tak specyficzny, że nie dziwi fakt, że aż do 28 grudnia trzeba było czekać na jego najgorszy film.
-
To film zupełnie inny od tych, które przywykliśmy oglądać do tej pory. W Polsce jest czymś nowym, nieznanym, co pokazały liczne komentarze na jego temat oraz dyskusje, jakie wywołał. Ja oceniam go jako kolejny rozdział w polskiej kinematografii. Cringe i hit w jednym.
-
Dawno nie widziałem tak bezpretensjonalnego i odważnego filmu, który daje to, co obiecuje - niezobowiązującą, bezceremonialną, karnawałową, ale jednocześnie inteligentną i erudycyjną rozrywkę.
-
Niewątpliwie lista pretensji jakie możemy mieć do Wszyscy moi przyjaciele nie żyją jest długa, humor bywa przestrzelony, niektóre żarty i zachowania bohaterów traktowane tu bezkrytycznie bywają problematyczne i przemocowe, a mnogie nawiązania do klasyki kina trafiają raz lepiej, raz gorzej. Nie powinno to nam jednak przesłonić tego, jak wiele się w tej produkcji udało i jak bardzo wyróżnia się ona na tle rodzimej kinematografii.
-
Doceniam niezłą reżyserię Belcla oraz postmodernistyczne mieszanie wszystkiego z wszystkim, ale wszechobecny krindż sprawił, że film nie dostarczał radości z seansu, przez co nie spełniał założeń przyjętej konwencji kina eksploatacji.
-
Jutro o tej produkcji pamiętał nie będę, ale to jest jak z fast foodem, który jest szybki i sycący, ale daleko mu do dzieła sztuki kulinarnej.
-
Kiedy jednak przemogłem się i poświęciłem czas na seans - zaskoczenie. I to duże. Ten film spełnia wszelkie wymogi pastiszu kina gatunkowego, a do tego ma zakamuflowany ciekawy i jakże trafny komentarz względem "bananowej młodzieży" czasów obecnych w naszym kraju.
-
Debiut Belcla ma wszelkie zadatki na kultowego klasyka w pewnych kręgach. Jest świadomie przerysowany i przegięty, pozbawiony wielkich ambicji, ale balansujący na granicy smaku oraz miejscami nudnawy. Innymi słowy obejrzeć można, a z kumplami przy piwku seans będzie bardziej satysfakcjonujący.
-
Jest powiewem świeżości, ale zaznaczam że tutaj, w polskich realiach, w których królują komedie romantyczne z podobnymi plakatami lub dramaty. To miks wielu znanych filmów, komedia, pastisz, groteska i horror w jednym. Przy tym reżyserowi udało się dokonać czegoś, co trudno osiągnąć przy tak rozległym aktorskim planie, a więc poprowadzić scenariusz na tyle konsekwentnie, by wszystko w finale miało sens i przyciągnęło uwagę.
-
Nieudana próba gatunkowej zabawy. Słaby scenariusz nasycony kuriozalnie brzmiącymi dialogami, brak trafiającego w punkt humoru i ciągłe kopiowanie z amerykańskich przedstawicieli gatunku, bez dopasowywania tego do polskiej rzeczywistości i wrażliwości, daje efekt męczący, nudny, niewarty naszego czasu.
-
Momentami absurd przekracza dobry smak - dla niektórych pewne gagi mogą być wręcz obrazoburcze, ale w całym tym szaleństwie jest metoda, za którą kryje się niezła czarna komedia, idealna na spotkanie ze znajomymi.
-
Przed obejrzeniem "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" należy postawić sobie pytanie - czy oczekuję ambitnej zagadki kryminalnej na miarę zeszłorocznego "Na noże", czy może potrzebna mi solidna, momentami autentycznie zabawna, ale raczej odmóżdżająca rozrywka nadająca się idealnie na sylwestrowy seans? Tylko w tym drugim przypadku powinniście być zadowoleni.
-
Bardzo dobrze zrealizowane szalone kino gatunkowe na naszym rodzinnym gruncie, do którego trzeba podejść z dystansem i zapomnieć o traktowaniu wydarzeń na serio. Biorąc pod uwagę zabawy konwencją we współczesnym polskim kinie, to na ich tle Wszyscy moi przyjaciele nie żyją wypadają znakomicie.
-
Mimo nieco rozczarowujących swoim absurdem niektórych scen, Wszyscy moi przyjaciele nie żyją to film, który zdecydowanie mogę polecić każdemu, kto oczekuje mocnej, czarnej komedii. Prawdopodobnie czegoś takiego nie widziałem jak dotąd w żadnym polskim filmie. To mieszanina dramatu i komedii, w stylu zahaczającym momentami o kamp. A wszystko to w krwawej oprawie, ze świetnym zapleczem technicznym i masą intertekstualnych nawiązań.