Dwóch ratowników wodnych rywalizuje między sobą o angaż na kalifornijskiej plaży.
- Aktorzy: Dwayne Johnson, Zac Efron, Priyanka Chopra, Alexandra Daddario, Kelly Rohrbach i 15 więcej
- Reżyser: Seth Gordon
- Scenarzyści: Damian Shannon, Mark Swift
- Premiera kinowa: 9 czerwca 2017
- Premiera DVD: 4 października 2017
- Premiera światowa: 12 maja 2017
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 12 grudnia 2016
-
Chciałbym napisać, że Baywatch. Słoneczny patrol to nostalgiczny powrót do serialu sprzed lat, ale niestety tak nie jest. To chaotyczna, pozbawiona składnej akcji, fabuły i choćby rzemieślniczego aktorstwa produkcja, która w takim kształcie nigdy nie powinna powstać.
-
Choć Baywatch niesie za sobą przyjemną, letnią bryzę, trudno nie uciąć sobie drzemki na tej plaży dla nudystów - gdy dwugodzinna produkcja nareszcie się kończy, widz zaczyna tęsknić za mroźną zimą.
-
Gwiazdorska obsada, efektowne ratownicze akcje, atrakcyjne ciała w kolorowych strojach kąpielowych, lekki humor, odrobina romansu i warstwa muzyczna pełna wakacyjnych hitów - naprawdę nie wiem, czego więcej można byłoby oczekiwać od prostej komedii na lato, której akcja rozgrywa się na kalifornijskiej plaży.
-
Odgrzewanie kotleta w kinie bywa przepisem na sukces. Nowa produkcja inspirowana przygodami serialowych ratowników w czerwonej lajkrze nie ma na siebie pomysłu i nie wypływa na szerokie wody.
-
W wyścigu o przyszłoroczną Złotą Malinę mamy nowego faworyta.
-
Ocena tego typu dzieł pozostaje w dużej mierze kwestią prostego bilansu: tego, ile z ekranowych żartów jest udanych. Niestety, "Słoneczny patrol" przez większość czasu równa do najniższych, najbardziej gówniarskich standardów amerykańskiej komedii.
-
Produkt, który choć utrzymuje się na wodzie dzięki energicznemu machaniu łapami, to jego styl pływania zostawia wiele do życzenia.
-
Baywatch niesie na swym silnych barkach Dwayne Johnson. Dwoi się i troi, ale wśród niezbyt udanych efektów specjalnych, chaosu fabularnego i marnej gry aktorskiej, nie jest w stanie przyciągnąć uwagi i utrzymać jej na dłużej. To podróż sentymentalna, z której bardzo szybko chce się wrócić.
-
Nic więcej jak kolejna komedia z wulgarnymi dowcipami pokroju Sąsiedzi. Jedyne co widzowi zostaje w głowie po seansie to fakt, że Zac Efron będzie miał niedługo lepiej wyrzeźbioną sylwetkę niż Dwayne Johnson. A nie o to chyba chodziło reżyserowi.
-
Nawet David Hasselhoff nie uratowałby nowego "Baywatch".
-
Miał szansę być bardzo dobrą komedią, ale coś się popsuło i nie do końca udało. Zabrakło przyzwoitego scenariusza i czegoś, co nadałoby charakter całości. Mimo wszystko - z lekko zaczerwienionymi policzkami - przyznaję, że koncepcja sparodiowania oryginalnego serialu przypadła mi do gustu, a cześć żartów potrafiła mnie rozśmieszyć.
-
Jak na wakacyjny odmóżdżacz wypada całkiem nieźle. Nie dostanie pewnie tytułu komedii roku, ale czas przeznaczony na jego obejrzenie, nie będzie na pewno czasem odmierzanym wskazówkami zegarka na który będzie się cały czas spoglądało.
-
Chociaż odgrzane kotlety trochę już mi się przejadły, to niektóre wystarczy odpowiednio przyprawić, aby były całkiem zjadliwe.
-
Choć film miewa przebłyski, toną one w oceanie kloacznych gagów i niesmacznych aluzji.
-
Film może nie dla wszystkich. Ale dla osób świadomych, na co się wybierają rzecz dająca sporo nieokrzesanej rozrywki. Dorzućmy do tego jeszcze impulsywną ścieżkę dźwiękową i otrzymamy zadziorny, wyrafinowanie smakujący koktajl.
-
Jeśli wybierzecie się na ten film bez żadnych oczekiwań, przymknięcie oko na pretekstową intrygę kryminalną, słabe CGI oraz dziury logiczne wielkości rafy koralowej, dwie godziny w klimatyzowanym kinie prawdopodobnie upłyną Wam bezboleśnie. Tempo akcji jest żwawe, soundtrack obfituje w wakacyjne hiciory, a nadmorskie plenery zapierają dech w piersiach.
-
Kinowa wersja popularnego serialu jest dokładnie tym czym był telewizyjny oryginał. Pozbawionym polotu i fabuły gniotem.
-
Tylko dwa razy twórcy trochę przeginają. Przez resztę czasu raczą widza całkiem niewinną bezdenną głupotą.
-
Fani The Rocka i tak będą zadowoleni z dobrej roli swojego ulubieńca, cała reszta tym razem może odpuścić. Chyba, że bardzo tęsknicie za morzem, plażą i durną, niezobowiązującą zabawą.
-
Jest filmem fatalnym, który zamiast ujrzeć słońce, powinien zostać głęboko zakopany w kalifornijskim piasku i przydeptany bosą stopą prawdziwego i jedynego Mitcha Buchannona.
-
Nowy "Baywatch" mimo spójnego początku sam w końcu nie wie, czym chce być: inteligentnym rebootem, zlepkiem niskich lotów gagów rodem z "Kac Vegas" lub "American Pie", czy pretekstem dla aktorskiego popisu Dwayne'a Johnsona i Zacka Effrona. I czasem to połączenie wychodzi, a czasem nie.
-
Bywa zabawny, ma swoje momenty, ale z kina wyszedłem z wielkim "meh" wymalowanym na twarzy.
-
Z zadowoleniem melduję, że Baywatch: Słoneczny patrol spełnił moje oczekiwania. Liczyłem na chamską, wulgarną, prostacką i seksistowską komedię i dokładnie to dostałem.
-
Dwayne Johnson robi, co może, biorąc na siebie większość ciężaru całego filmu, ale nawet to nie było w stanie wyciągnąć produkcji na prostą.
-
Szkoda, że humor Baywatch. Słoneczny patrol stoi na przeciętnym poziomie. Film próbuje być równie zabawny co Asy bez kasy czy chociażby Randka na weselu, jednak na próbach się kończy.
-
W filmie na chwilę pokazują się gwiazdy z serialu - prawdziwy Mitch i prawdziwa CJ, czyli David Hasselhoff i Pamela Anderson. To jedyne momenty seansu, kiedy z ekranu bije niepowtarzalny klimat pierwowzoru, bo "Baywatch. Słoneczny patrol" z 2017 roku po prostu się nie udał.
-
Śmiesznych scen jest jak na lekarstwo. Zamiast tego z zażenowaniem obserwujemy bohaterów tonących w niesmacznych żartach zalewających ekran.
-
Kryminalna intryga jest beznadziejna, seksualne śmichy-chichy pozbawione wyrazu, a reżyseria wyzbyta jakiegokolwiek pomysłu - sceny są do siebie podobne, odróżnia je tylko poziom efekciarstwa.
-
Byłem tyleż rozczarowany, co po prostu zasmucony. Liczyłem, że zaśmieję się choćby kilka razy. Niestety przy takim podejściu do tematu nie było na to wielkich szans.
-
Ma mało wspólnego z kultowym serialem. Główny nacisk położono na komedię najniższych lotów, a nie na to czekaliśmy.
-
Nie ma ani kiczowatego uroku oryginału, ani energii porządnego rebootu.
-
Obejrzenie Baywatch. Słoneczny patrol nikomu krzywdy nie wyrządzi. Istnieje jednak tysiąc lepszych sposobów spędzenia wolnego czasu.
-
Słoneczny Patrol jako popkulturowy portret swoich czasów, wyciągnął z nich najgorsze aspekty. Mimo to Sethowi Gordonowi udaje się rozbawić współczesną widownię, więc powinniśmy zastanowić się nad naszym poczuciem humoru, póki nie jest jeszcze za późno.