-
Można kwestionować zasadność istnienia kolejnej części, ale "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" Jamesa Mangolda działa jako bezpiecznie opatrzone nostalgią domknięcie serii.
-
Nie zawodzi, bo to klasyczny Marty, ale też niekoniecznie wiele wprowadza do filmografii mistrza.
-
-
Czy chcemy uczestniczyć w tym świecie? Przyglądamy się widowisku Bonga Joon-ho z pewną ciekawością, może z obrzydzeniem czy z fascynacją, ostatecznie jednak w pełni oddajemy się w ręce koreańskiego reżysera.
-
Otwierający festiwal w Wenecji "La vérité" dowodzi, że zdolność do obserwacji intymności ludzkich więzów to nadal najmocniejszy punkt reżyserskiej wrażliwości Hirokazu Koreedy.
-
Uśmiechamy się, gdy obserwujemy to stopniowe zatracanie, chcemy tańczyć i chodzić w ten sam sposób, jak na ekranie czyni to Phoenix, wreszcie dajemy mu to, czego pragnął jeszcze jako niewinny Arthur - śmiejemy się. Jesteśmy świadkami upadku moralności, ale i pewnej ery w kinie, narodzin nowego w fabryce snów. "Joker" nas zniewoli i zabierze prawo do współczucia, ale już nigdy nie będzie smutnym klaunem.
-
To, co może wyróżnić obraz Graya od innych klasycznych tytułów traktujących o kosmosie - z Odyseją kosmiczną i Interstellar na czele - to rezygnacja z inscenizacji dokowań i efektownych, patetycznych scen na skraju emocjonalnego wyładowania na rzecz portretowania człowieka na tle większego obrazka.
-
Daleki od stereotypowych wyobrażeń obraz Tokio, redefinicja postrzegania rodziny w społeczeństwie japońskim, a także komentarz do japońskiego "tu i teraz" na chwilę przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2020 roku.
-
Wszyscy ci, którym tęskno do artystycznego i popowo-neonowego kina azjatyckiego z Tajwanu i Hongkongu, powinni czuć się po drodze z filmem chińskiego reżysera, uszczęśliwieni takimi frykasami, jak finałowa, niemalże 50-minutowa sekwencja zrealizowana nie tylko w jednym ujęciu, ale dodatkowo w technologii 3D.