Karolina Chymkowska
Krytyk-
Piękna ekranizacja opowiadania Stephena Kinga.
-
Film jest płaski, nie ma wyrazu. Najbardziej dramatyczna z dotychczasowych części, najbardziej mroczna, najbardziej jak dotąd wyrazista - pozostaje jedynie sekwencją efektów. Nic nie wnosi. Niczego nie przekazuje. Niczego nie uczy.
-
Nie da się zaprzeczyć - podstawowym zadaniem horroru jest wywołać lęk. Po to jest, żeby straszyć. Jeśli ograniczyć kwestię do pytania, czy film Takashiego Miike potrafi przerazić - to odpowiedź brzmi tak, jak najbardziej. Pod tym względem sprawdza się bardzo dobrze, szczególnie niektóre pojedyncze sekwencje trzymają w rozkosznie nieznośnym napięciu. Sęk w tym, że film miał dużą szansę stać się czymś więcej. I naprawdę wielka szkoda, że to szansa zmarnowana.
-
Trudna i moralnie złożona sprawa tragedii w Andach poruszyła opinię publiczną i doprowadziła do gorących dyskusji.
-
Zaledwie odrobinę wyrasta ponad przeciętność, brakuje mu nieco oryginalności, świeżości spojrzenia. Ale potrafi poruszyć...
-
Być może najlepsza ekranizacja słynnego kryminału Agathy Christie.
-
-
Nie pozwala o sobie zapomnieć. Emocje, jakie wzbudza, towarzyszą jeszcze długo po projekcji.
-
Idealnie trafił na swój czas. To nie jest rewelacyjny obraz, ale obraz, który ewidentnie okazał się potrzebny.
-
-
Spike Lee z wyczuciem o tragedii 9/11.
-
-
Wszystkie te momenty są właściwie skradzione, wszystkie są ucieczką przed mężem, rodziną, rzeczywistością, są próbą zamknięcia się we własnym intymnym świecie, tylko dla nas, do którego nikt nie ma wstępu, radością tworzenia, radością przeżywania, radością napawania się pięknem. Tylko dla siebie - delikatny egoizm, który wszystkie świadomie wygnały ze swojego życia po to, by żyć dla innych.
-
Mało mamy takich filmów na ekranach - dostarczających staroświeckiej rozrywki, odprężających, a jednocześnie wymagających wrażliwości i wyrobienia. Czas spędzony w towarzystwie Mrs Henderson Presents jest jak odświeżająca dyskusja z sympatycznym, acz wymagającym intelektualnego zaangażowania partnerem.
-
-
Interesująca i nostalgiczna podróż w głąb minionej epoki, wraz z próbą odpowiedzi na pytanie, czy czasy VHS mają szansę wrócić.
-
Prawdopodobnie widz spoza tureckiego kręgu kulturowego nie jest w stanie w pełni dostrzec i docenić alegorycznych aspektów tej opowieści, symbolicznych odniesień do podziałów społecznych, kulturowej dywersyfikacji czy politycznych zawirowań. Nie zmienia to faktu, że film - pomimo widocznej po latach technicznej niedoskonałości - w swojej podstawowej warstwie przekazuje zupełnie czytelne, międzynarodowe przesłanie.
-
Młoda obsada nie prezentuje aktorstwa najwyższych lotów, zwroty akcji są z wyprzedzeniem widoczne jak na dłoni, a scenariusz miejscami jest... no, nie bójmy się tego słowa, po prostu głupi. Ale to nie zmienia faktu, że The Faculty to rozrywka w czystej formie, wprost bezwstydna w swojej absolutnej bezpretensjonalności i dzięki temu czarująca.
-
Ogląda się to z czułością, ze wzruszeniem, z rozbawieniem, no niemal chciałoby się takiego Crittersa utulić, pogłaskać, nakarmić...
-
Gratka dla fana, która dla widza z zewnątrz może okazać się zwykłym średniakiem sci-fi.
-
Fabuła prosta, końcowy zwrot akcji łatwy do przewidzenia, ale nie na tym zasadza się siła filmu Alana J. Pakuli, otwierającego trylogię nazwaną później "paranoiczną". Ta siła tkwi przede wszystkim w dusznej atmosferze stwarzającej poczucie osaczenia, nomen omen - paranoi, i w Jane Fondzie, dla której Bree Daniels okazała się jedną z największych ról życia.
-
Założenie, z pozoru słuszne, zaowocowało w rezultacie jednym z najgorszych obrazów w jego karierze.
-
Widowisko, które ogląda się z przyjemnością.
-
Im bardziej rozwija się fabuła, tym bardziej narasta napięcie, prowadząc do maksymalnie wyczerpującego emocjonalnie finału.
-
Świąteczna komedia romantyczna w dobrym, poczciwym stylu.
-
Przyjemna i solidna pod względem aktorskim produkcja. Tylko po co właściwie powstała?
-
Carlosa Saury podróż do krainy dzieciństwa.
-
Poprowadzona ze starannością i wyczuciem gorzka analiza rozpadu małżeństwa.
-
Obiecuje nieco więcej, niż faktycznie realizuje, ale i tak ogląda się go z niezmiennym sentymentem.
-
Znajdą się i tacy, dla których obejrzenie tego filmu będzie przełomowym momentem decyzji, ostatnią kroplą, właściwą wskazówką czy znakiem, jakiego poszukiwali, by iść i powiedzieć "to koniec". Stąd też kontrowersje, które ten dokument wzbudził. Tu nie ma jednak celebracji śmierci. Jest celebracja życia i uwypuklenie współobecności jednego i drugiego.
-
Po raz pierwszy Peter Weir tak jasno pokazuje, że słabość nie jest winą.
-
Tragiczna historia o przemocy, kłamstwie i absolutnej kontroli.
-
Te drobne ułomności nie zmieniają jednak faktu, że to wciąż solidne, klimatyczne kino, konsekwentnie i do samego końca eksplorujące kwestię psychologicznego wymiaru winy, kary i tego, że nawet dobrowolnie wybrane więzienie może ostatecznie stać się pułapką, z której nie będzie wyjścia.
-
Kompleksowy dramat sądowy i rewelacyjny dramat psychologiczny w jednym.
-
Scorsese się śmieje, Scorsese portretuje - z wyczuciem i z sercem.
-
Jakaż to byłaby piękna, chociaż brutalna baśń dla dorosłych, gdyby w tle przemknął chociaż jeden smok, a potrawkę z mandragory serwowano na liściach lembasa zamiast pod szubienicą. To mimo wszystko bardziej kino przygodowe niż film historyczny i w otoczce fantasy nie byłby to świat tak ponury, kaleki, toczony plagą i wojną, w którym szewczyk zdobywa sobie księżniczkę tylko wówczas, gdy ją porwie, zniewoli i zhańbi.
-
Po raz pierwszy, po raz drugi czy po raz trzeci - ogląda się znakomicie. Za każdym razem z trochę innego powodu i z trochę innej perspektywy, ale z niezmienną przyjemnością.