-
Powieści young adult zasypują rynek nie tylko wydawniczy. Na podstawie popularnych cykli kręci się niewymagające, acz miłe dla oka, a przy tym znajdujące wdzięcznych odbiorców serie.
-
Moim zdaniem sezon drugi jest zdecydowanie słabszy od pierwszego. Nie tyle widać brak pomysłu, ile mam wrażenie, że pomysł ten poszedł w niewłaściwą, dyktowaną być może nośnymi ostatnio hasłami, stronę.
-
Sezon drugi "I tak po prostu..." zostawia widza w najlepszym razie z poczuciem niespełnienia.
-
"Gang Zielonej Rękawiczki", pozwalając się zrelaksować po pełnym stresów dniu, jednocześnie subtelnie przemyca myśl, że życie nie kończy się po sześćdziesiątce.
-
Udana inspiracja prawdziwymi wydarzeniami.
-
To film na weekendowe południe - w rodzinnym gronie lub samotnie, z tabliczką czekolady w ręku. Pokrzepiający w treści, co wrażliwszych może nawet wzruszyć, co twardszych ucieszy wizualnie. Jeśli podejdziecie do seansu bez wysokich oczekiwań, być może miło was zaskoczy.
-
Zgrabnie okrywa nierówności fabuły migoczącą kołderką wyrazistych postaci i cieszącej oko scenografii.
-
Najnowsza adaptacja ostatniej powieści Jane Austen zawiedzie nie tylko fanów jej twórczości.
-
Blisko trzydziestoletnia obecnie produkcja nie dzieli jednak losu wielu swoich ekranowych rówieśników, będąc dziś równie aktualna i zabawna co w momencie premiery.
-
-
Typowa produkcja na babskie wieczory przy winie i pudełku lodów.
-
Takich produkcji, jak Silent Hill, możemy sobie życzyć jak najwięcej. Film jest spójny, klimatyczny, zrobi - i robi - wrażenie nawet na osobach, które nie są fanami gry.
-
To głównie dzięki tej przesadzie, temu kontrastowi, film Luhrmanna przez lata nie zestarzał się wcale. Traktując temat z przymrużeniem oka, bawiąc się widzem i z widzem, Roztańczony buntownik pozostaje ciepłą, wzruszającą historią o tym, że wiara w siebie i konsekwencja w działaniu może wszystko.
-
Bezproblemowy film dla dziewczynek, niezależnie od wieku.
-
Jest trochę jak gore - część ludzi wie, że jest, i niektórzy nawet lubią, ale jest to zdecydowanie wąska grupa odbiorców. Innymi słowy, rozrywka nie dla każdego. Co bardziej wrażliwych może zostawić w najlepszym wypadku z uczuciem niesmaku - a może być znacznie gorzej.
-
Może przyprawić każdego co najmniej o ból głowy i poczucie żalu za straconymi chwilami, a kto wie, do jakich nieszczęść może dojść w przypadku osób zbyt wrażliwych. Ja nie bardzo wiedziałam, na co się piszę, przeżyłam, ale z trudem. Oglądajcie zatem, jeśli chcecie - na własną odpowiedzialność.
-
Prosta, liniowa komedia obyczajowa. Jej celem nie jest fundowanie widzowi traum czy nieprzyjemnych zaskoczeń. Z jednej strony jest to zaleta, bo potrzebny jest czasami taki feel-good movie na piątkowy wieczór w gronie przyjaciółek. Z drugiej zaś strony pozostaje po seansie to uczucie lekkiej żenady i rozczarowania niewykorzystaniem tematu.
-
Ciekawa próba wyjścia poza wąsko zakrojone science fiction. Skojarzenie z przemądrzałym HAL-em Kubricka nasuwa się samo, ale podejście jest nieco inne. Także tu jednak do końca nie jesteśmy w stanie zrozumieć motywów działania maszyny, kiedy owe działania zaczynają wykraczać daleko poza troskę o jednostkę czy gatunek.
-
Przymiotnik romantyczna idealnie tu pasuje - akcja jest okrutnie stereotypowa, a przy tym maksymalnie odrealniona, i kręci się wokół życia uczuciowego Bei.
-
Dla wyznawców Beyoncé to kolejna pożywka dla ich fascynacji. Dla pozostałych - nieco przydługawe, nieco monotonne i monotematyczne, ale nadal ciekawe doświadczenie.
-
Solidny warsztatowo film z pretensjami do klasyki.
-
Niezależnie od tego, jakie były jego założenia, niezależnie od tego, jak można go interpretować, jest to bardzo dobrze nakręcony film akcji. Bez zadęcia, bez dłużyzn, bez niepotrzebnego filozofowania umiejętnie wykorzystuje nieskomplikowaną historię, żeby wzbudzić równie nieskomplikowane emocje, i dziś, po trzydziestu latach, udaje mu się to równie dobrze, jak w dniu premiery.
-
Mamma Mia! to dwie godziny nieustającej, dobrej zabawy. Idealny antydepresant na paskudne, jesienne wieczory.
-
Zyskał miano filmu kultowego, wywierając wpływ na miliony widzów przez lata, które upłynęły od daty premiery. Taniec jako przepustka do lepszego życia pozostaje zaś jednym z najbardziej popularnych motywów, a przy tym jednym z najbardziej widowiskowych i najbardziej inspirujących.
-
Być może nie do wszystkich trafi maniera Beksy i poczucie humoru reżysera. Ten typ tak ma - albo się go kocha, albo nie znosi. Za to warstwa muzyczna filmu jest niezaprzeczalnie doskonała i choćby dla tej muzycznej uczty warto poświęcić skromne półtorej godziny na seans.
-
Zawsze może być gorzej, niż się spodziewaliśmy...
-
Od pierwszego spotkania Johnny'ego z Bodhim do finałowego "Vaya con Dios" Na fali trzyma widza w napięciu, i choć zakończenie jest doskonale znane - a w przeciwnym przypadku dość łatwe do przewidzenia - ciągle robi wrażenie. I to chyba najlepiej świadczy o klasie filmu.
-
Po dwudziestu latach od premiery Dead Man Walking jest jedynie przeciętnym filmem o chodliwym temacie.
-
Po trzydziestu latach od premiery emocje nieco przygasły. Film Spielberga stanowi nadal przykład bardzo dobrej ekranizacji - pomimo pewnej subtelności, która nie pozwoliła mu zbyt dosadnie pokazać ani aktów przemocy fizycznej czy psychicznej, ani drażliwych tematów natury społecznej.
-
Baśnie Giambattisty Basile oferują nieskończone wręcz możliwości, ale ekranizacja zatrzymuje się w pół kroku przed granicą.
-
Klasyczny wyciskacz łez, z przewidywalną fabułą i typowym zakończeniem.
-
Spodziewałam się kolorowego widowiska pełnego ładnych pań w strojnych sukienkach i jednego przyzwoitego pana - choćby na chwilę bez sukienki, jeśli można. Tych oczekiwań Łowca nie zawodzi.
-
Zdrowa równowaga sprawia, że seans mija niepostrzeżenie i choć szczęśliwe zakończenie wydawać się może za słodkie i oderwane od rzeczywistości, nie ma się poczucia straconego czasu.
-
Miła, świeża rozrywka dla tych, którzy nie żywią fanatycznego sentymentu do oryginalnego komiksu.
-
Wypełniony jest oklepanymi do bólu prawdami objawionymi i ogranymi chwytami.