Krzysztof Spór
Krytyk-
Nieco marudzę, ale na koniec napiszę, że i pomysł główny finałowego odcinka, jego wykonanie i cała przygoda, w kinie przynieść mogą filmową satysfakcję. Nie jest tak źle, jakby chcieli niektórzy i generalnie tak liczne oceny krytyczne, wydają mi się mocno przesadzone.
-
Bardzo dobrze, że film powstał. Udowodnił przede wszystkim, że w Polsce można realizować kino gatunkowe na dobrym poziomie. Od strony technicznej, aktorskiej, produkcyjnej niczego nie można mu zarzucić. To, że mi taki horror z elementami komedii nie odpowiada i się nim nie zachwycam, nie ma większego znaczenia.
-
To moim zdaniem przedsięwzięcie bardzo niewielu wartości. Dobrze spisali się młodzi aktorzy, twórcy scenografii bazarowo-klubowej, ale innych plusów szukać należy ze świecą.
-
Netflix zrobił za dobry film, jak na swoją platformę. Film Scorsese odbierany nie daj Boże na telefonie, tablecie czy laptopie straci swoją siłę, swój klimat. To film stworzony dla kina, ciemnej sali, wspólnego celebrowania 3,5 godzinnej opowieści.
-
-
Sklejam w głowie "Pewnego razu w... Hollywood" z okruchów w piękny hołd dla dawnych czasów, dla zapomnianych gwiazd, dla kobiety, której nie dane było dożyć naszych czasów. To jeden z najlepszych filmów Quentina Tarantino w całej jego karierze.
-
Znakomity polski film, z tak wyczekiwanego, ale trudnego do realizacji w naszej kinematografii, kina środka. O tematach poważnych opowiada lekką ręką, nie unika humoru, w postaciach można się przeglądać i szukać jakiegoś własnego odbicia.
-
Chwila wytchnienia między bardziej ambitnymi filmami, naprawdę potrzebna chwila. Z jednej strony naprawdę cieszę się, że twórcy podeszli do tematu z dystansem, na luźno, ale z drugiej, jak już wspominałam, trochę zmarnowany potencjał. Nadal jednak uważam, że pod względem realizacyjnym jest to film bardzo w porządku.
-
Nie jest to może faktycznie kino odkrywcze. Historia jest dosyć banalna, przewidywalna, raczej gdzieś już ją widzieliśmy. Szanuję jednak to, że Dolan był w stanie stworzyć z niej dzieło bardzo intymne, szczere i ważne, przynajmniej w moim odczuciu.
-
Powstał film, w którym zabrakło odrobiny ryzyka, przedsięwzięcie bezpieczne i zachowawcze. Tak realizowane dziś kino historyczne przynosi mu więcej szkody niż pożytku.
-
Skłaniający do refleksji, inspirujący, piękny.
-
Twórcom nie udało się utrzymać mojego zainteresowania podczas seansu, nie udało im się porwać mnie tą historią, a nawet zaciekawić na jakimś sensownym poziomie.
-
To z jednej strony taki długi wideoklip, z drugiej niezwykły krótki film, z trzeciej wspaniały popis tanecznych popisów w praskich plenerach. Całość ma niezwykły styl i czuć tu wybitny reżyserski dotyk Andersona, który świetnie rozumie i czyta muzykę Yorke'a.
-
To właśnie w taki sposób powinno się dziś tworzyć filmy o historii i z historią. Unikać prostych rozwiązań, zbaczać z klasycznej drogi, zaskakiwać widzów, budować napięcie i przede wszystkim zainteresować opowieścią.
-
Ingmar Bergman ciągle fascynuje, ale wydaje się, że o jego pozafilmowym świecie nie wiadomo za wiele, albo znają go głównie najzagorzalsi fani. Bergmana ciągle można odkrywać na nowo, ciągle znaleźć w jego biografii pokłady niezbadanych przestrzeni. Sięgnąć trzeba tylko nieco głębiej i nieco mniej szablonowo.
-
Podoba mi się szczególnie w filmie "Bergman - rok z życia" to, że jego autorka nie nakręciła filmu za wszelka cenę walczącego z mitem, filmu próbującego na siłę podważyć wpływ i miejsce Bergmana w historii. Wręcz przeciwnie Jane Magnusson wydaje się mieć dla filmów Bergmana wielkie uznanie, doskonale wie i docenia ich klasę i wpływ reżysera na rozwój kina. Jako dokumentalistka chce jednak przybliżyć nam nieco inne oblicze swojego bohatera, chce przed nami zgłębić tę fascynującą osobowość.
-
"Narodziny gwiazdy" oficjalnie otworzyły American Film Festival i autentycznie mnie zachwyciły, poruszyły i porwały. Wszystko zagrało w tym filmie idealnie, a Lady Gaga i przede wszystkim Bradley Cooper spisali się w swoich rolach wybitnie.
-
Tempo jest zawrotne, role aktorskie świetne, całość mocno zostaje w głowie. Jest film Smarzowskiego, jak dzwon w kościele, bije na alarm, ostrzega, nawołuje do oczyszczenia i przemyślenia pewnych spraw.
-
Więcej w filmie tańców oraz sączenia drinków, niż problemów naprawdę doniosłych. Te drętwe dialogi, te zdawkowe rozmowy, te próby wprowadzenia humoru, to wszystko wygląda zerojedynkowo, jest do bólu czarno-białe. Narracja w filmie jest poszatkowana i dziurawa jak kokpit niemieckiego Messerschmitta.
-
Pierwszy z zapowiadanych od tygodni filmów o polskich lotnikach walczących w Bitwie o Anglię okazał się propozycją nieudolną, porażająco wręcz słabą, o zerowym niemal potencjale. Taki film, o tak ważniej historii, nie powinien w ogóle powstać.
-
W trudnym gatunku polskich komedii sprawdza się znakomicie, prawdziwie bawi i jest propozycją, która ma sporo świeżego spojrzenia na ten rodzaj kina. W końcu, coś w polskiej komedii, co powoduje, że bawiłem się fantastycznie, nie poczułem tego reżyserskiego napinania się na sukces i nastawienia na wyeksponowanie gwiazd w obsadzie, z pięknym miastem i przebojowymi piosenkami.
-
Świetny debiut, dobrze i mądrze opowiedziany, czuć w nim rękę człowieka, który wie co robi i o czym mówi. Kolejny udany polski film dokumentalny o kinie, sztuce, artystach.
-
Przyzwoita i udana rozrywka, po prostu jeszcze jeden odcinek wielkiej serii. Odcinanie kuponów trwa, ale ciągle robione jest to ze sporą klasą.
-
Niestety, jak na poziom Netflixa oczekiwania powinny być większe, a jakieś 90 milionów dolarów raczej wyrzucono w błoto. To kolejny po "Machinie wojennej" w tym roku duży fabularny film, co do którego jest sporo wątpliwości. Będę jednak "Bright" brał w obronę, bo to wśród tegorocznych fantastycznych propozycji, na swój sposób oryginalna i fajnie wykreowana "rzeczywistość".
-
Dla mnie konstrukcja "Ostatniego Jedi" pełna jest dziur czasoprzestrzennych, nowych postaci, miejsc i wydarzeń, które sklejone nie działają płynnie, a raczej wytrącają z równowagi. Taki sposób oglądania filmu zdecydowanie lepiej trafia do widza chłonącego współczesną rozrywkę. Ja wolę bajki...
-
Dynamiczne i dobre niezależne kino z USA.
-
Znakomite, trzymające w napięciu, perfekcyjne kino.
-
Bez fajerwerków, tanich zagrań, jakichś filmowych wygłupów. Tylko prawda, w kinie dziś rzecz bardzo rzadko uprawiana.
-
Siłą filmu jest scenariusz, który w niezwykły sposób opowiada o cierpieniu matki i jej walce o wyjaśnienie sprawy, którą policja odłożyła do akt.
-
To nie jest film tej klasy co "Bezdroża", "Spadkobiercy" czy "Nebraska", ale to ciągle świetne i bardzo wyróżniające się amerykańskie kino. Lubię główny nurt w Hollywood, który ma odwagę opowiadania trudnych historii w niezwykły i twórczy sposób, a dzięki temu wykracza poza utarte drogi.
-
Całość filmu to dobra i nostalgiczna podróż do przeszłości, nie bardzo wiem tylko czy młodzi odbiorcy współczesnego kina zechcą wybrać się na seans takiej "starej" opowieści.
-
Problem tego filmu leży po prostu w chęci zrobienia dużej kasy, małymi środkami. Kilka haseł, gwiazdy, książka u podstaw i ludzie mają się nabrać.
-
Kolejna odważna wypowiedz polskiego reżysera, który myśli nie tylko o spełnieniu swoich ambicji, ale chcącego dobrze zrobić także widzowi. Brawo aktorzy, brawo ekipa!
-
Fajnie opowiada o karierze reżysera, o jego najważniejszych filmach, o początkach w telewizji, pierwszych sukcesach, ale też porażkach oraz oczywiście znaczeniu reżysera dla rozwoju kina, jego umiejętności poruszania się pomiędzy komercją a filmami ambitniejszymi.
-
Oglądając "Blade Runner 2049" bez wątpienia byłem świadkiem wspaniałego i wielkiego kina, ale czy trzeba było podkręcać jego artystyczną wartość przesadnym czasem trwania? Dla mnie to największy i jeden z nielicznych problemów filmu.
-
Gdyby scenariusz niósł ze sobą niespodzianki, zwroty akcji o większym prawdopodobieństwie to byłoby to świetne kino. Tymczasem dostrzegam tutaj sporo słabości, dramaturgicznych nonsensów, elementów tak mało realistycznych, że niestety w drugiej części obserwowanie poczynań bohaterów i tej historii zwyczajnie "boli".
-
Na pewno warto, mamy bowiem do czynienia z tematyką jeszcze w polskim kinie nieporuszaną, odważną i na swój sposób oryginalną. Trzymam kciuki, by taka forma dotarła do jak największego grona odbiorców i by ich zachwyciła.