-
To duża rzadkość stworzyć dziś seksowną, przewrotną komedię romantyczną z gorzką refleksją na temat naszych czasów, ale i wbijającą szpilę tym, którzy tak bez namysłu na nie narzekają. W końcu powiedzenie "kiedyś to były czasy" stało się lekkomyślnym internetowym memem, a nie świadectwem lepszego życia.
-
W "Powrocie" smutek jest wszędobylski i wszechogarniający, pozbawia nadziei na lepsze jutro, może nawet szans na zbawienie. W pamiętnym "Ostatnim dzwonku" Łazarkiewicz zadawała Polakom odrobienie lekcji historii. Czy jednak refleksja płynąca z jej "Powrotu" będzie dla kogoś nauką?
-
Ostatecznie próby analizy spalają na panewce, a pytania pozostają retoryczne, ponieważ sama autorka nie zna i nie chce serwować gotowych odpowiedzi. Wydaje się jednak, że w tym szaleństwie tkwi bardzo świadoma metoda. Jako reżyserka Szelc nie stawia się, jak to często bywa, w pozycji kogoś mądrzejszego od odbiorcy. Próbuje nam uzmysłowić, że wie tyle samo, co my, a może i mniej. Każdy więc może w jej film wejść na równych prawach.
-
Prowokacyjna metoda Ellera ma jednak swoje ograniczenia i uproszczenia. Wizja świata oparta jedynie na pesymizmie i demistyfikacji szybko przekształca się w odbiorczy szok, stawiający pod znakiem zapytania racjonalność ekranowej rzeczywistości. To świat bez nadziei, wywołujący u widza wstrząs, a nie głębszą refleksję.
-
Kto jak nie twórca "Wielkiego piękna" może rozliczyć legendę włoskiej polityki, właściciela stacji telewizyjnej i prezesa AC Milan w jednym? Paradoksalnie jednak to nie Silvio Berlusconi, ale sami Włosi - "Oni" - stali się bohaterami najnowszego filmu Paola Sorrentina.
-
Prus cierpliwą obserwacją prowokuje pytanie, na ile sportowiec może pozostać człowiekiem, naturalnie reagującą istotą, a na ile musi być wyćwiczoną maszyną.
-
Herzog fabrykuje melodramatyczny kicz nie przystający do twórczości reżysera, który w nawet najbardziej zepsutych postaciach starał się odnaleźć ludzki pierwiastek.
-
-
Opowiadanie na tak wielki temat jak odpowiedzialność za życie i śmierć drugiego człowieka wymaga czegoś więcej niż kilku żartów z rękawa.
-
Bhutanka cierpi natomiast na syndrom debiutantki, która nie potrafi sfinalizować wątków i zdecydować, o czym chce opowiedzieć. "Miód dla dakini" to zarówno kryminał, jak i kino kontemplacyjne, kino drogi, wreszcie dzieło społecznie zaangażowane.
-
Pozwala na istną orgię zmysłów. "Tamte dni, tamte noce" to esencja sensualnej twórczości Włocha - wyciśnięta niczym morela w jednej ze scen erotycznych.
-
Ronduda - nie tylko reżyser filmowy, ale także autor publikacji naukowych i wykładowca akademicki - stara się hermetyczną współczesną sztukę uczynić przystępną dla każdego widza. Podobnie jak jego bohaterowie, wychodzi z własnym performancem do ludzi. Taki gest to także nie lada sztuka.
-
Diaz wydaje się nie zapatrzonym we własne działo kabotynem a oryginalnym twórcą, reagującym na skomplikowane problemy społeczne. Hermetyczność "Kobiety..." okazuje się zatem jedynie pozorna. W rzeczywistości film Diaza przypomina współczesną baśń, która - podobnie jak historia czytana dzieciom przez Horacię - opowiada o śnie, który został ukryty w wielkim świecie.
-
Ujmujące kinowe doświadczenie w pełni trzymające w napięciu, nierzadko sięgające po dosłowną metafizykę i transcendencję, ale straszące smutnymi refleksjami o życiu, nie upiorami z piwnicy.
-
Drobne obsesje Koreedy znajdują odbicie w każdym języku. Prawda to film niepozorny, skrywający za zasłoną zwyczajności ogrom znaczeń i niuansów. Jest oddany we władanie kobiet, dla nich stworzony i ich sile poświęcony. Wydaje się przy tym zaginionym dziełem Oliviera Assayasa, emanując europejską lekkością i francuskim intelektem.
-
Kaurismäki z wyczuciem i sporą odwagą nie podważa w żaden sposób wagi tematu, lecz przedstawia go po swojemu, z całą lekkością i bezkompromisowością, tworząc coś na wzór zaangażowanej komedii humanitarnej. Po tamtej stronie normalności wcale nie musi być lepiej.
-
Damien Chazelle z charakterystyczną dla swojego talentu sprawnością nakręcił biografię kosmonauty, z której wyszedł film elegijny.
-
Filmowi udaje się uniknąć sentymentalnego patosu i jednoznaczności, ale stylizowany na slow cinema cierpi z powodu wszelkich jego słabości.