-
Najnowsze osiem odcinków serialu składa się ze wszystkich wad i zalet, które można odnaleźć we wcześniejszych sezonach Westworld. Kto zakochał się w tej gigantycznej układance, ten dalej odczuwa frajdę. Kto jednak nie potrafi zdzierżyć pompatycznej narracji Joy i Nolana, ten nie odnajdzie w czwartym sezonie nic dla siebie.
-
Świetna historia o rdzennych obywatelach nieswojego kraju na Disney Plus.
-
Może dobrze by wyglądał, gdyby powstał na początku serialowej rewolucji.
-
Jeden z najcudowniejszych telewizyjnych przedstawicieli gatunku.
-
Z tego też względu do serialu Netflixa należy podchodzić z przymrużeniem oka. To propozycja dla ludzi chcących oderwać się od trudnej rzeczywistości, którzy mogą na jawie śnić sen o wykiwaniu państwa i zwycięstwie szalonych jednostek nad biurokratyczną maszyną. To wreszcie historia o emancypacji biedniejszych i wykluczonych, ale bez socjologicznego zacięcia, tylko z popkulturowym rozmachem. Przedefiniowanie oczekiwań wobec
-
Być może, gdyby wcześniej nie powstał Detektyw, wtedy łatwiej byłoby docenić nowy kryminał HBO. Outsider jednak zbyt często zbliża się do rejonów wyeksploatowanych przez Nica Pizzolatto, wskutek czego przypomina gorzej zrealizowane epigońskie dzieło.
-
To zdecydowanie najlepsza forma kryminału. Bądźmy szczerzy, mało już kogo interesują zagadki kryminalne dla samych zagadek. Mocno wyeksploatowany gatunek nie może opierać się na prostych rebusach i wodzeniu widzów za nos. Jak się okazuje, najlepsze kryminały i rządzące nimi prawidła - kreowanie zniszczonych życiem bohaterów, poszukiwanie sprawcy przestępstwa jako motor napędowy fabuły - to zaledwie pretekst do bardziej zamaszystego przedstawienia tła społecznego.
-
Murphy jak zwykle praktykuje widmontologię stosowaną, wyciągając na światło dzienne i wprowadzając do mainstreamu głosy niesłyszanych i marginalizowanych. Upodmiotawia ich i buduje przestrzeń do prezentacji samych siebie, a jednocześnie nie zapomina o niezbędnych walorach rozrywkowych serialu.
-
Wstrząsające świadectwo, jakim jest "The Act", to najlepszy dowód potwierdzający, że nie setki milionów dolarów pomagają w stworzeniu arcydzieła, lecz przemyślany pomysł na scenariusz, wyśmienici wykonawcy, a przede wszystkim odwaga, by nie uciekać przed trudnymi tematami.
-
Sezon na wskrzeszanie seriali trwa w najlepsze, ale kto by się spodziewał, że streamingowy gigant sięgnie po tytuł znany głównie widowni amerykańskiej, a poza granicami Stanów Zjednoczonych ledwie rozpoznawalny. W tym szaleństwie tkwi jednak metoda.
-
Takie produkcje, jak "The Spy", określa się często mianem solidnej, rzemieślniczej roboty. Brakuje w serialu Netflixa fajerwerków, na przykład ciekawszych dialogów, ale i tak jest to sumiennie odrobiona praca domowa z fragmentu historii współczesnego wywiadu.
-
Scenarzyści "The I-Land" nie dali ani jednego powodu, by na ten tytuł spojrzeć odrobinę przychylniejszym okiem.
-
Nierówny, z mocnym początkiem i słabowitym zakończeniem. Trochę tu wywracania konwencji, zwłaszcza teen drama, na drugą stronę, trochę zabawy w nawiązywanie do współczesnych trendów, a trochę też pustej, mało angażującej rozrywki.
-
Dlatego "Nasi chłopcy" są takim ewenementem na rynku serialowym. To absolutnie przełomowy tytuł pod względem sumiennego podejścia do autentycznych wydarzeń, nadal rozpalających serca ludzi zamieszkałych na Bliskim Wschodzie.
-
Bolesna przypowieść o ludziach, którym los nie podarował ciał i predyspozycji uznanych przez społeczeństwo jako "normalne" i "atrakcyjne". Wygląd, psychika, orientacja seksualna, każdy z tych aspektów może być źródłem bólu, gdy wokół znajdują się ludzie niewrażliwi na uczucia bliźniego.
-
Pozostaje jedynie wiara, że jeżeli dojdzie do realizacji drugiego sezonu, to scenarzyści dostaną więcej przestrzeni na podążanie własnymi ścieżkami, a nie drogami utorowanymi przez skrupulatne wyliczenia komputerów, co się może najlepiej sprzedać.
-
"AHS: 1984" stanowi również formę namysłu nad patologicznymi ciągotami w stronę zrozumienia seryjnych morderców. Można to zresztą potraktować jako metakomentarz do wcześniejszych sezonów. Murphy w krzywym zwierciadle pokazuje, dokąd prowadzi chęć zrozumienia zwyrodnialców, podróż na rubieże moralnej aberracji.
-
Ludzka wyobraźnia nie zna granic. Wydawałoby się, że motyw zombie apokalipsy został już doszczętnie wyeksploatowany, zwłaszcza przez ciągnącą się aż 10 sezonów epopeję "The Walking Dead". Nic bardziej mylnego - twórcy netfliksowego "Kingdom" udowadniają, że wystarczy przeniesienie opowieści w inne czasy historyczne, by nabrała ona zaskakującego wymiaru.
-
Już powierzchowna lektura kilku dyskusji na facebookowych grupach poświęconych serialom pozwala przypuszczać, iż postawienie takiej tezy jest ryzykowne i zapewne wywoła poruszenie wśród największych fanów. Trudno, trzeba to jednak wyraźnie napisać: "To nie jest OK" jest lepszym serialem od "The End of the F***ing World".
-
Jest serialem typowym dla Netflixa. Jest w nim ciekawy pomysł początkowy - połączenie walki o ekologię z superbohaterstwem jest przecież bardzo skuteczną aktualizacją starych konwencji w kontekście nowych problemów, przed jakimi stoi ludzkość.
-
Dziewięć godzinnych odcinków drugiego sezonu to maraton składający się z narcystycznych hołdów, jakie Sorrentino składa samemu sobie.
-
Włodarze Amazona nie szczędzili pieniędzy na produkcję "Carnival Row", ale opłaciło im się to z nawiązką. Nie dość, że serial jest znakomitym studium rodzącej się autorytarnej władzy, to jeszcze olśniewa pod względem audiowizualnym.
-
Bez wątpienia "Na cały głos" jest serialem powstałym ze słusznych pobudek, niemniej jednak upadającym pod naciskiem bieżącej polityki. Zamiast odsłonięcia mechanizmów odpowiadających za zmiany na amerykańskiej scenie politycznej, widzowie otrzymują zbiór truizmów i od dawna znanych prawd.
-
Mariaż poważnej tematyki z atrakcyjną formą nadal przynosi spodziewane owoce, sytuując niemiecką propozycję pośród jednych z bardziej nieszablonowych i zaskakujących opowieści, jakie współczesny świat serialowy ma obecnie do zaoferowania. A koniec drugiego sezonu wprowadza takie zamieszanie do dotąd posiadanych informacji na temat przedstawianej rzeczywistości, że pozostaje jedynie czekać z niecierpliwością, jaki będzie finał całej tej historii.
-
Na szczęście Pamela Adlon nie wysuwa w swoim serialu wyraźnych tez. Jej postać ciągle eksperymentuje, sprawdza nowe rozwiązania, w prawdziwy sposób gubiąc się między różnymi formami prowadzenia własnego losu.
-
Wysoki poziom pierwszych odcinków nie zostaje niestety utrzymany do samego końca. Konstruowanie zagadek wychodzi twórcom bez problemu, lecz ich rozwiązywanie może wprowadzić widza w lekkie zdumienie.
-
Emitowany w Polsce na HBO serial jest znakomitym przykładem na to, że wyrażenie "inteligentna satyra" nie jest oksymoronem. Nareszcie przekraczanie językowych poprawności i szokowanie zachowaniami bohaterów nie zaspokaja koniunkturalnych potrzeb, nie jest sztuką dla sztuki, lecz służy innym, świadomie zaplanowanym celom.
-
A propos magii - o ile do pewnego momentu "baśniowa" otoczka sprawiała frajdę w trakcie oglądania, to jednak w przypadku trzeciego sezonu staje się ona niepotrzebnym balastem. "Wspaniała pani Maisel" to kwintesencja nieznośnej lekkości bytu.