Piotr Pocztarek
Krytyk-
Jeśli szukacie dobrej, zaskakującej historii o "policjantach i złodziejach", "Pitbull: nowe porządki" nie zaskoczy Was niczym szczególnym. Natomiast jeśli jesteście zafascynowani kulisami pracy policji, ale i przestępczego półświatka, zdecydowanie warto wybrać się do kina.
-
W żadnej mierze nie jest to filmowe arcydzieło, mające wywołać u widza katharsis, ale perfekcyjnie zrealizowane widowisko, które powinno zdominować Galę Oscarów w najważniejszych kategoriach technicznych.
-
Ma swoje momenty i kilka sprawnie skonstruowanych scen, ale to zdecydowanie za mało, żeby móc polecić komuś ten w gruncie rzeczy przewidywalny film.
-
Prosta, ocierająca się o banał, umowna historyjka, z mało realistycznymi wydarzeniami, o których jednak ciągle marzymy, by chociaż raz nam się przytrafiły.
-
Jest bardzo niezobowiązującą rozrywką, zdecydowanie skierowaną do niewymagających widzów.
-
Póki co pozostaje nam Henry - bohater absurdalnego, męczącego, ale na swój sposób oryginalnego filmu, a tego po prostu nie wypada mi nie docenić.
-
Nie jest złym filmem. Ale w żadnym wypadku nie jest też dobry.
-
Porusza wciąż zamiataną w Polsce pod dywan, trudną tematykę psychoterapii. A robi to w sposób iście eksperymentalny, co ma swoje dobre i złe strony.
-
Posiada wszystkie znamiona poprawnego sequela. Akcji jest tu zdecydowanie więcej niż w pierwszej części, bohaterowie są jeszcze głupsi, niż piętnaście lat temu, a przez ekran przewija się jeszcze więcej gwiazd.
-
Chociaż posiada wiele naprawdę zabawnych momentów, serwuje też jedne z najbardziej obleśnych scen w historii X muzy.
-
Na szczęście Morgan ma kilka zalet, które mogą uchronić obraz przed całkowitym zapomnieniem. Jest to film bardzo ładnie nakręcony, ma też świetną muzykę i kilka fenomenalnych ról na drugim planie.
-
Bardzo komiksowy film, pełen akcji i dobrej zabawy, dobrze nakręcony i okraszony świetnym soundtrackiem.
-
Miłe zaskoczenie i film godny polecenia każdemu, kto pragnie prostego, ale mocnego i porywającego kina.
-
Chociaż nowy film Mitji Okorna rozpoczyna się drętwo, warto przetrwać pierwsze 20-30 minut, by potem doświadczyć naprawdę przyjemnego, polskiego filmu rozrywkowego.
-
W dobie produkowanych taśmowo, kiepskich filmów grozy, "The Forest" posiada znaczek jakości. Chociaż nie wyróżnia się niczym szczególnym, wszystkie elementy są tutaj na swoim miejscu.
-
Świetny film o kruchym i skorumpowanym rynku.
-
Czas się pogodzić z tym, że głupie, ale spektakularne blockbustery robią nam po prostu dobrze. A Dzień Niepodległości: Odrodzenie robi nam dobrze głównie w sferze audiowizualnej.
-
Ot, zwykła przygoda z bohaterami, których można lubić.
-
Jeśli potraktować "Star Treka" jako widowisko, mamy tu do czynienia z filmem co najmniej dobrym - zabawnym, świetnie zrealizowanym i z polotem. Nie da się jednak nie zauważyć, że fabuła jest płytka, prosta i stanowi jedynie pretekst do rozwałki i wprowadzenia kolejnych efektów specjalnych.
-
Jeśli poziom pilota zostanie utrzymany, wszyscy fani "Evil Dead" będą nosić Campbella i Raimiego na rękach.
-
Może i nie znam gatunku, ani nie obcowałem z pierwowzorami, ale na moje oko "Star Trek: Into Darkness" ma wszystko, co powinien mieć dobry sequel. Obecność Cumberbatcha w roli wyrazistego czarnego charakteru, pojawienie się Klingonów i więcej akcji stawia w moich oczach drugą część nieco wyżej niż pierwszą.
-
Wybierając się na "Mad Maxa" Anno Domini 2015 musicie całkowicie wyłączyć myślenie i pozbyć się jakichkolwiek oczekiwań wobec historii czy bohaterów. Idziecie do kina doświadczyć wizualnej orgii komputerowych i praktycznych efektów specjalnych, dymu, kurzu, morza ognia, zgrzytu metalu i warkotu silników. A krwi prawie nie ma.
-
Najlepsze sceny pokazano w trailerze, a widzów zostawiono ze średniakiem z niższej półki, który częściej jest śmieszny i głupkowaty niż przerażający, a na dodatek nie wnosi niczego nowego do opowieści, którą Wan nakreślił w pierwszych dwóch częściach.
-
To film o duchach, ale brak mu właśnie tego co czyni film wielkim - duszy. To straszak jeden z wielu, który nie wyróżnia się absolutnie niczym, a widzowi może dać tylko niezbędne minimum, charakterystyczne dla pierwszego lepszego horroru.
-
Aż dziw bierze, że tak kiepski film mógł wyjść spod ręki Gregory'ego Levasseura, doświadczonego scenarzysty takich hitów jak "Blady strach" czy remake "Wzgórza mają oczy". Reżyserski debiut Francuza pozbawiony jest wszystkiego, co w tych filmach robiło wrażenie - ciężkiego klimatu, świetnych zdjęć i hektolitrów krwi.
-
Nie można jednak filmowi odmówić waloru rozrywkowego - półtorej godziny mija w miarę szybko i ogląda się je z grubsza bez bólu. Problem w tym, że film zupełnie nie straszy - ani dusznym klimatem, ani nawet brutalnością.
-
Jest niczym koszmarny sen. Kiedy się go ogląda, wydaje się nudny i niezrozumiały. Ale gdyby nam się przyśnił, pewnie obudzilibyśmy się zlani zimnym potem i z bijącym sercem. Nie zmienia to faktu, że seans pozostawia ogromny niedosyt.
-
Potrafi zaskoczyć pomysłem i rozśmieszyć różnymi rodzajami humoru. To krótka, ale urocza produkcja, która może rewolucji nie zrobi, sukcesu kasowego nie odniesie i trafi tylko do ograniczonego grona, ale ma w sobie coś luzującego, coś co bardzo lubię w kinie.
-
Mocne, brutalne i mroczne kino, które oprócz akcji i przemocy serwuje całkiem trafną krytykę tego, czym najbardziej szczyci się Ameryka.