Adka
Użytkownik-
100 minut nerwówki dało mi tak w kość, że zapamiętam ten film na długo. Każdy dialog, a szczególnie Segdy i Żmijewskiego to coś wspaniałego.
-
5 to nie jest negatywna ocena, bo film ma bardzo dużo plusów. Największym zdecydowanie Damięcki, Domańska też daje radę, nie ma patosu, żartów w stylu Karolaka. Fajne.
-
Dla ostatniej dekady kina rozrywkowego to jak pomnik (na miarę Gwiezdnych Wojen). Zrealizowany od początku do końca z wielkim rozmachem różni się od poprzednich części bardzo dobrym scenariuszem. Nadal nie trafia to do mnie w 100%.
-
Film wchodzi w działkę gier i robi się z tego taka niezrozumiała hybryda. Część filmowa w porządku, gra aktorska bez zastrzeżeń, scenariusz poprawny; część z podejmowaniem decyzji bardzo ograniczona i pseudo moralizująca.
-
To na pewno nie jest film na 8, ale emocji ma na 10. Idealnie trafia w moją wrażliwość gra Goslinga i Foy, świetny klimat lat 60-tych. Za muzykę należą się wszelkie nagrody świata (mimo, że momentami Chazelle za bardzo na niej polega).
-
Nie wiem jaka desperacja pchnęła reżysera do zastosowania 90% zagrywek rodem z podręcznika superbohaterskiego (jest pojedynek o tron, ucieczka, zdrada itp.), ale na pewno nie pozwoliło mu to na napisanie dobrych dialogów. Ogólnie nie jest źle, dobre widowisko.
-
Nie jest zły, nie jest świetny, ale na wieczór z rodzicami to bardzo dobra rozrywka. Po drodze trochę gubi tempo, sama zagadka też wydaje się prosta, sceny akcji takie jak wszędzie.
-
Momentami (a nie jest to krótki dokument) za bardzo przyspiesza - przez co wydaje się chaotyczny. Poza tym to bardzo udana laurka, która patrzy na wszystko z potrzebnym dystansem.
-
Skrojony pod hollywood w każdej scenie, w rytmie, w emocjach (których jest tu tak wiele, że nie można czegoś nie poczuć). I to wcale nie jest wada, że ogląda się go bardzo prosto i przyjemnie. Jak na debiut reżyserski to jeden z lepszych, jakie widziałam!
-
Kubrick pokazuje człowieka, który jest zostawiony z pełnym magazynkiem i pełną głową pytań: kiedy, do kogo i po co go wystrzelać.
-
Trzymający przy ekranie od pierwszej do ostatniej minuty, bardzo szybki w odbiorze - zasługa świetnego scenariusza. Całość psuje mi jednak Desplat, który wkłada w muzykę tyle wymuszonej pompatyczności, ile całe Hollywood razem wzięte.
-
Bardzo bym chciała, aby zobaczyli go wszyscy ludzie na świecie.
-
Bohaterowie bajki są postaciami bardziej złożonymi niż w niejednym filmie dramatycznym, mają swoje wzloty i upadki, ciemne strony, wcale nie infantylne problemy i myśli. Fenomenalna porcja zabawy i śmiechu dla każdego pokolenia, świetne nawiązania popkulturowe. Nie wiem czy widziałam z Disneya coś równie mądrego.
-
Chłodne i surowe spojrzenie na ciągle jeszcze świeże wydarzenia. Z nikogo nie robi się tu potwora, a raczej próbuje tłumaczyć, ukazywać przyczyny i konsekwencje. Wszystko na prostym schemacie akcji-reakcji. Nie ma też rozlewów krwi, wrzasku, szlochania byle gdzie czy ideologicznego patosu.
-
To na pewno nie jest film jednej, dwóch czy trzech kategorii. To tak autorska i artystyczna historia, że trzeba zobaczyć ją kilka razy. Może nawet masochistycznie, bo film genialnie oddziałuje na wszystkie nasze emocje - od pozytywnych do negatywnych. O takie kino nic nie robiłam.
-
Mieszanka czegoś telewizyjnego, filmowego, a dokumentalne chwyty retoryczne są traktowane na równi z plotkami czy teoriami spiskowymi. Daje to o wiele szersze spojrzenie - nie tylko na sprawę, ale i na ludzi zupełnie z nią niezwiązanych. Naprawdę warto.
-
Film trzymał mnie w zaciekawieniu tylko pierwsze minuty, bo później zaczyna bezdyskusyjnie przyjmować stwierdzenia dla widza nie tak oczywiste. I właściwie do końca, pomimo estetycznych i dobrze zapowiadających się kadrów, nie wraca na profesjonalne tory.
-
Potrzeba paru minut, żeby wejść w ten klimat i konwencje, ale naprawdę warto. Nie ma tutaj udawania, przemilczania czy unikania rzeczy niewygodnych. Wszystko oddycha wolnością, przez co Baker naprawdę zaskakuje.
-
Wydaje się, że nie mamy z bohaterką nic wspólnego i oprócz fizycznej odległości do amerykańskiego świata jesteśmy od niej oddaleni nawet światopoglądowo. Gerwig stwarza jednak jakąś warstwę ponad - uniwersalną, w której znajdziemy chociaż małe odbicie siebie sprzed lat czy miesięcy. Piękny film.
-
Takie uczucie, że widziało się coś ponadczasowego, fajne.
-
To, jak wygląda i brzmi ten film jest genialne. Ale to dla postaci obejrzałam go jeszcze raz: nie są perfekcyjne i oderwane od rzeczywistości, a zwykłe i pełne zwykłych marzeń.
-
Technicznie bajka (w sensie, że super), ale fabularnie niestety też. Relacja głównych bohaterów jest dla mnie kompletnie niezrozumiała, dziecinna, niewytłumaczona i przyspieszona. Po prostu w pewnej chwili ktoś każe mi uwierzyć w tak bajkową właśnie historię. Postacie idealne, bez wad, przewidywalne zachowania "dobrych" i "złych".
-
O tym, jak dobrze nakręcony jest to film będzie się mówić. Obrazki są proste, ale bardziej otwarte i korzystające z przestrzeni niż w Idzie - można przy nich odetchnąć albo i nie, ale to z zachwytu jak dynamicznie nakręcone są sceny zbiorowe. Do tego muzyka, która bardziej prowadzi przez film niż sami bohaterowie; solidna scenografia, a nawet statyści, którzy wykonują świetną robotę. Jednak podczas sztampowego finału zaczęłam mieć wątpliwości co do fabuły.
-
Guadagnino każdą emocję zbudował z wielu zmysłów. Nie dostajemy tylko obrazu, ale i dźwięk, smak czy dotyk. Dlatego wszystko jest tu po prostu piękne.
I może właśnie tym niczym nietkniętym pięknem poczułam się po filmie nieco przytłoczona. -
Relację głównych bohaterów można oglądać bez końca, jest też humor i pozytywny nastrój. Minus zdecydowanie za końcowe efekty specjalne, bo nikt nie jest gotowy na tyle slow motion.
-
Może dlatego, że nie jestem wielką fanką magicznego świata Rowling - trudno było mi wejść w ten film, a nawet wydawało mi się, że oglądałam już kiedyś coś podobnie nudnego. Zawiodłam się także na damskim castingu. Plus za techniczne rzeczy.
-
Z jednej strony dokument o nowej płycie, z drugiej o przygotowaniach do Super Bowl, a z trzeciej o bólu, chorobie i rodzinie. Miałam jednak wrażenie, że żadna z tych stron nie jest obiektywna - za to każda równie niedopracowana. Można obejrzeć, ale po co.
-
Soderbergh prowadzi widza przez film, czasem zasłania mu oczy, ale robi to tak dobrze, że nie można nie ufać mu od początku do końca. Świetna dynamika i tempo filmu. Jeśli szuka się 2 godzin zabawy - warto.