-
Swoich najwierniejszych, najbardziej oddanych widzów odnajdzie w osobach, które pocą się na myśl o wykonaniu telefonu do punktu obsługi klienta.
-
Na szczęście w życiu, tak jak w futbolu: zawsze jest druga połowa. Ewentualnie rewanż na własnym boisku.
-
Absurdalny zwrot akcji aż prosi się o odpowiednią dawkę czarnego humoru, traktowany jest tymczasem przez Oldroyda i dwójkę scenarzystów śmiertelnie poważnie.
-
Superposistion najlepsze jest wtedy, kiedy reżyserka skupia się na socjologicznej analizie absurdalnej sytuacji bohaterów: w scenach coraz bardziej komfortowych interakcji między członkami podwójnego małżeństwa. Niestety, intryga musi w końcu zostać rozwiązana. W kluczowym momencie Lyngbye idzie po linii najmniejszego oporu, a szkoda, bo pomysł wyjściowy aż prosił się o bardziej szalone, zdecydowanie mniej bezpieczne zakończenie.
-
Jesteśmy tym, co przeczytaliśmy i obejrzeliśmy: sumą naszych lektur filmowych i książkowych.
-
Na naszych oczach rozgrywa się prawdziwa psychodrama, podczas której relacja synowsko-ojcowska doprowadzona zostaje do granic wytrzymałości.
-
Nie ma nic złego w przesłodzonych żelkach - trzeba się tylko pilnować i nie pochłaniać ich w zbyt dużych ilościach.
-
Swoją komediową siłę "Horror Story" zawdzięcza społecznej prawdzie, ukrytej pod grubą warstwą absurdu.
-
Triumf wyobraźni i narracyjnej swobody. Środkowy palec wymierzony we wszystkie pompatyczne, nieznośne freski historyczne.
-
Mimo wszystko seans Fin del mundo? będę wspominał wyjątkowo ciepło. Przede wszystkim dlatego, że film Dumały - jako jeden z niewielu filmów z tegorocznej selekcji gdyńskiego konkursu głównego - nie traktuje ani siebie, ani widza poważnie. Pozwala sobie na szaleństwo.
-
Odwagi i konsekwencji w artystycznej eksploracji Bochniakowi odmówić nie można - efekty tejże pozostawiają jednak trochę do życzenia.
-
To zdecydowanie najpoważniejsza pozycja w jego dotychczasowej filmografii. Dzieło poniekąd rozliczeniowe, biorące na warsztat realny, gorący problem społeczno-polityczny - a jednocześnie bardzo mocno zanurzone w estetyce kina akcji. Dysonans odbiorczy gwarantowany.
-
Dobrze, że takie filmy jak "Georgie..." istnieją - nawet jeżeli londyńskie blokowiska wydają się po nich bardziej kolorowe, niż są w rzeczywistości.
-
Sztukę tworzy się tu między poranną kawą a obiadem, niesatysfakcjonującą pracą a kąpielą w zimnej wodzie.
-
Usilna potrzeba uatrakcyjnienia formuły okazuje się tym, co ostatecznie przesądza o klęsce "Irul: nawiedzonego hotelu".
-
Jest jak obfita uczta, w ramach której każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
-
Właśnie tak wyglądałyby komedie kryminalne Guya Ritchiego, gdyby Brytyjczyk nie umiał konstruować scenariuszy, pisać zabawnych dialogów i w ogóle nie obchodziłaby go kwestia montażu...
-
Działa jak zimny prysznic: nieprzyjemny, ale potrzebny.
-
Dlaczego, jak Mastroianni i Ekberg kąpią się w rzymskiej fontannie, to jest piękne, a jak Bołądź i Stramowski powtarzają to samo w centrum Warszawy, to cała magia gdzieś ulatuje?
-
Choć z dumą twierdzi, że jest "żołnierzem Chrystusa", to przez cały film odnosimy wrażenie, że Patryk Vega ma się za większego od Boga.
-
Zołzie trzeba naprawdę wiele wybaczyć, aby czerpać przyjemność z seansu: antypatyczną bohaterkę, nijaką inscenizację, nawałnicę wątków i kiepskiego humoru, jawną manipulację uczuciami widza. Jeżeli potraficie, wybaczcie - ja nie potrafię.
-
Naprawdę dziwią mnie, i trochę niepokoją, zachwyty płynące pod adresem wylewającej się z ekranu "bylejakości". Czy aż tak obniżyliśmy standardy?
-
Największym ze straconych złudzeń Luciena okazuje się wiara w to, że jest panem własnego losu.
-
Wszystkich bohaterów Strickland portretuje z czułością i wyrozumiałością, żadnym nie gardzi i nie stawia nikogo w jednoznacznie negatywnym świetle.
-
Karam, niczym rasowy reżyser kina gatunków, stylizuje swój film na horror.
-
Niczym prawdziwy człowiek orkiestra reżyser maszeruje do rytmu, który sam wystukuje. Raz lepiej, raz gorzej, zawsze we w miarę równym tempie.
-
W "Mad God" istnieje tylko jedna droga - droga w dół.
-
W Chrystusie widział Pasolini nie Boga, nie człowieka, ale przede wszystkim monstrualnych rozmiarów symbol. Archetyp wszelkiej walki w słusznej sprawie, wszelkiego sprzeciwu wobec zgnuśniałego, ignoranckiego establishmentu.
-
Udało się amerykańskiemu dokumentaliście uchwycić artystę u szczytu sławy, już po osiągnięciu pewnego punktu krytycznego.
-
Stanowi swego rodzaju kondensację stylu braci Safdie. Jeżeli nie widzieliście do tej pory żadnego filmu twórców Good Time, to świetnym pomysłem jest rozpoczęcie przygody z ich kinem właśnie od tego krótkiego metrażu, który błyskawicznie uświadomi wam, czego można spodziewać się po sygnowanych przez Josha i Benny'ego pełnometrażowych obrazach - zarówno od strony formalnej, jak i fabularnej.
-
To tutaj rozpoczęła się owocna współpraca Franka Capry z Jamesem Stewartem.
-
Wszyscy dobrze wiemy, to nie nagrody są w kinie najważniejsze, ale emocje i przemyślenia, a tych Alleman dostarcza widzowi całą gamę.
-
Pech chciał, że świat okazał się na przyjęcie tego wizjonerskiego filmu niegotowy, co znalazło swoje odzwierciedlenie w bardzo mieszanych recenzjach oraz kiepskich wynikach w box office.
-
Jest na wskroś oryginalną, jedyną w swoim rodzaju pozycją - melodramatem o wymiarze oniryczno-symbolicznym.
-
Dziś jednak, osiemdziesiąt lat od premiery, mało kto pamięta o tej świetnej filmowej pozycji. Zdecydowanie więcej mówi się o Dyliżansie, który również datowany jest na rok 1939. Historia Ringo Kida i grupy podróżnych, a następnie kolejne wielkie westerny zrealizowane przez Forda zupełnie przyćmiły skromną opowieść o początkach kariery Lincolna, triumfie sprawiedliwości i prawdziwie chrześcijańskiej bezinteresowności - wielka szkoda.
-
Najważniejsza była dla Howarda Hawksa bezsprzecznie historia, a wszelkie efekciarskie zabiegi utrudniające jej odbiór uznawał, nie bez racji, za zbyteczne.
-
Niezwykle rzetelna rekonstrukcja tragedii, która dotknęła pechowego mężczyznę i jego rodzinę.
-
Z sagi Lucasa magia, tudzież moc, powoli wyparowała, całe szczęście w "Wojnie gwiazd" jest jej pod dostatkiem.