-
Jest idealnym przykładem niewykorzystanego potencjału. Świetny pomysł został rozrzedzony nielogicznością, głupotą i tanim kaznodziejstwem socjologicznym.
-
Nie jest to produkcja, która zostanie wam w głowach na lata, ale szczera rozrywkowa bomba witaminowa, skrywająca pod wpadającą w ucho muzyką, konkretną akcją, narkotycznym tempem i wyrazistymi bohaterkami kilka istotnych życiowo tematów. A także prawdziwe show elektryzującej Margot Robbie. Chociaż jest to też produkcja, od której bardzo łatwo się odbić, jeśli nie kupi widza z miejsca.
-
Można obejrzeć, bo jest tutaj trochę dobrego gore, niezłych technikaliów i zawsze miło na ekranie zobaczyć Jasona Momoę, jednak potencjał został zaledwie ugryziony. Ostatecznie to średni i wyraźnie rozwleczony festiwal straconych szans, nasycony toksyczną miłością autorki do własnego stylu.
-
Warto wrócić do przygód Potwora i zadumać się nad jego smutnym losem, bo kto wie, czy gdzieś tam w niezbadanych wodach Amazonki nie czai się jakaś prehistoryczna człekopodobna istota.
-
Krótkometrażówkę trwającą 23 minuty nakręcono za jedyne 700 dolarów. Mimo budżetu równego cenie jednego telewizora lub czterech filmów wyprodukowanych przez Rogera Cormana, obraz może się poszczycić dosyć znanymi nazwiskami pojawiającymi się w obsadzie, które są głównie efektem koleżeńskich przysług - ewenement jak na zaliczeniowy projekt studencki.
-
Dzielny wielki facet ratuje, strzelają się pięknie, ktoś komuś coś po coś, ale finalnie to jednak pozbawiona emocji kalkomania, żeby zapchać katalog.
-
Naprawdę syty zastrzyk energii - jednorazowy, niezbyt oryginalny, ale bezsprzecznie dopakowany miłością do postaci i dający czyściutką filmową radochę.
-
Wyraźnie przeterminowana przygoda nieudolnie ciągnięta przez zmęczonego blockbusterami aktora.
-
Skrojona pod wybłaganie oscarowych nominacji aktorskich historyczna wydmuszka, która przejeżdża się po intrygującym temacie z gracją deklamowania wpisu z Wikipedii.
-
Jest pełną uroku, sercowo uczciwie ckliwą i po prostu piękną opowieścią o dorastaniu, która - jak King w źródle - kładzie nacisk na obyczajówkę, a horror jest narzędziem, żeby to uwypuklić.
-
Bezczelnie bzdurne patriotyczne porno z diaboliczną Rosją w tle, które zapamiętasz tylko z tego ujęcia, gdzie cyfrowo wciśnięto Morgana Freemana między Putina i Tuska.
-
Nieoglądana, obraźliwa eksploatacja, zrobiona na szybciocha, żeby tylko załapać się na szum medialny i ponownie wynurzyć tragicznie zmarłych we krwi.
-
Intrygująca historia ostatecznie została tutaj zduszona przez prawie że kreskówkowe rozwiązania i realizacyjną nijakość.
-
Charyzmatyczni bohaterowie, akcja nad akcje, uczciwa głupota kiełkująca na sercu, bezwstydnie angażująca - do jedzenia z przyjaciółmi.
-
Nieskomplikowany film o bliskich, którzy muszą uciec przed pozornie niepowstrzymanymi maszynami do zabijania. Nakręcony przez błyskotliwego reżysera, bez kombinacji, ze zdrowymi rolami Kayi Scodelario i Barry'ego Peppera, wizualnie zgrabny, szybciutki, pozbawiony zatykania braków watą, zrobiony z sercem do gatunku. Nie będziecie o nim rozmyślać długo po seansie, ale to idealnie tłusta horrorowa przegryzka po sezonie blockbusterowym.
-
Potwory zacnie potworne, ludzie - pokraki. Warto przeboleć ten scenariusz i łyknąć trochę wizualnej orgii.
-
Niepokojący straszak, który gubi po drodze intrygujący pomysł wyjściowy.
-
Nadal oryginalny majstersztyk na poziomie rozlewu krwi - chociaż z wielu ojców i matek.
-
Niepokojące spojrzenie na zachwyt poezją z fenomenalną rolą Gyllenhaal.
-
Produkt sprzedający produkty, momentami trochę zbyt rozbuchany, ale przez cały seans czuć, że pracowali nad tym goście, którzy nie potrzebują instrukcji, żeby dobrze bawić się w kino.
-
Wiele filmów o niczym naraz i na oparach.
-
Jest archaicznie i dosyć banalnie, ale trudno się nie uśmiechnąć, gdy Emily Blunt w rytm skocznej muzyki podróżuje z bandą dzieciaków przez narkotycznie pastelowe krajobrazy.
-
Wolałbym jednak, żeby było tu mniej egzaltacji jak z rocznicowego dokumentu dodawanego do kolekcji płyt.
-
Jest uroczym kinem rozrywkowym dającym kupę radochy - zatopionym wyraźnie w klasyce SF, gdzie liczyła się przede wszystkich zabawa wynikająca z twórczego ugniatania pomysłu wyjściowego.
-
Mięśniolubny, ale rodzinny, momentami kosmicznie bzdurny, ale na tym samym poziomie rozrywkowo angażujący - kino na raz, ale bez zgagi.
-
Są dziesiątki lepszych komedii romantycznych i pastiszów filmów szpiegowskich.
-
Nie jest to w żaden sposób wiekopomne dzieło, ale na pewno istotne dla gatunku - formuła filmowego Marvela dostaje spory zastrzyk unikalności.
-
Daniel Radcliffe próbujący zerwać z wizerunkiem czarodzieja z Hogwartu.
-
To ten typ filmu, którego wady są praktycznie niezauważalne, bo zalety szybko je wyrównują, a dodatkowo daje z siebie zdecydowanie więcej, niż musi.
-
Zabawnym, a zarazem niesamowicie smutnym paradoksem współczesnego kina jest to, że tak przeciętny film, który 30 lat temu zostałby przysypany ogromną ilością naprawdę pomysłowych i innowacyjnych obrazów grozy, obecnie jest lepszy niż 90% horrorów, które pojawiają się w kinach.
-
Świetny film rozrywkowy, który nie ustrzegł się kilku uproszczeń fabularnych, co jednak wynagrodzone jest z nawiązką grą aktorską i dialogami.