Miłosz Drewniak
Krytyk-
Ekspresjonistyczna jest nie tylko dopracowana psychologia postaci i koncentracja twórców na mrocznej stronie ludzkiej natury, ale również scenografia, zdjęcia, montaż i gra aktorska.
-
Osobliwe, filmowe połączenie Shakespeare'a z Molierem - przemaglowane przez współczesność, doprawione rodzimym humorem, pogodnym śpiewem i uwieńczone znakomitościami naszego ówczesnego kina: Aleksandrem Żabczyńskim, Mieczysławą Ćwiklińską, Michałem Zniczem i oczywiście - Jadwigą Smosarską.
-
Jest jak bomba wodorowa audiowizualnych bodźców, które przez niespełna dwie godziny atakują nasze mózgi, bodźców, które składają się ostatecznie na skomplikowany, iście felliniowski obraz życia wewnętrznego tytułowego bohatera.
-
Muzyka dyktuje rytm montażu, kamera prowadzi aktorów jak w tańcu, a wyśmienity dialog wyznacza tempo scen.
-
Jest niewątpliwie dziełem przełomowym, jednym z największych arcydzieł, jakie spłodziła kinematografia.
-
Ciężko wybronić ten film i znaleźć argumenty przekonujące o tym, że świat go potrzebował. Café Society opiera się na banałach, a wieńczy go mało odkrywcza teza.
-
Dzieło pięknie wzbogacające historię inscenizacji i adaptacji "Dzikiej kaczki", a zarazem przejmujący dramat rodzinny, chwytający za gardło, łamiący serce i na swój sposób oczyszczający. Do obejrzenia niekoniecznie z wiedzą, że istniał ktoś taki jak Henryk Ibsen.
-
Dębska nie bawi się w wyrachowane manipulacje. Nie wyciska łez i nie sypie żarcikami jak z rękawa. Jako autorka jest szczera. Mówi o tym, jak w rodzinie jest.
-
Wszystkie elementy składają się na inteligentny film kryminalny, w którym Lankosz świetnie się odnajduje.
-
Sala rechocze, bo humor i nostalgia to naczynia połączone.
-
Ludzie pokochają film Loacha, jestem tego pewien. Dlaczego? Bo wszyscy, mniej lub bardziej, przechodziliśmy przez nonsensy, których na naszych oczach doświadcza główny bohater.
-
Reżyser odrzuca wielkie słowa i epickie narracje, właściwe filmom spod znaku II wojny światowej, a zamiast tego zajmuje się człowiekiem, jego wewnętrznym mikrokosmosem w określonym tu i teraz.
-
Pozbawiony upiększaczy. W przeciwieństwie do większości produkcji historyczno-kostiumowych nie pyszni się dbałością o najdrobniejszy detal, nie upaja scenograficznym blichtrem, nie obnosi z budżetem. To obraz niemal równie pokorny, co miejsce jego akcji - surowe i chłodne wnętrza klasztoru.
-
Mimo świetnej roli Dorocińskiego "Na granicy" jest debiutem, który zapewne przejdzie bokiem przez kina, nie zostawiając żadnego trwałego śladu.
-
To film na jeden raz, który ani nie wzruszy, ani nie wstrząśnie, tak jak reżyser - chyba - zamierzył sobie i wykalkulował.
-
Tym razem Quentin Tarantino jakimś cudem zabłądził na własnym podwórku.
-
Typowy sensacyjniak - dobry na wieczorne nic-nie-robienie po całym dniu pracy, kiepski jako temat do rozmowy z kimkolwiek. Fabularnie ciekawy, choć niedopracowany, aktorsko - żaden.
-
Oryginalność i bezkompromisowość Baby Bump cieszy w kontekście formalnej zachowawczości polskiego kina. To jednak film, który ciężko się trawi, który wcale uprzejmie i za pozwoleniem nie przesuwa naszych granic estetycznego komfortu, ale zagarnia je przemocą, nie oglądając się na nikogo.
-
Jeśli chcesz sobie wypełnić dwie godziny życia świetnym filmem, o którym zapomnisz następnego ranka, obejrzyj BFG: Bardzo Fajnego Giganta.
-
Jest jak parkiet nocnego klubu, zawieszonego między snem a jawą, skąpanego w ciepłej krwi i zimnych kolorach, wściekle pulsującego w rytmie psychodelicznej muzyki. Idealne miejsce do Refnowskiego tańca śmierci.
-
Wszystko to sprawia, że Braff pokazuje się jako twórca przede wszystkim autentyczny. Jego filmy są jak zwierciadła, które przechadzają się, może nie po bulwarze, ale na pewno po jego podwórku.
-
Wychodząc z kina mamy poczucie, że "Dawca pamięci" to bardzo ładne pudełko, obwiązane drogą wstążką, a w środku... puste.
-
Jest lekką i żartobliwą, błyskotliwą, choć bezpretensjonalną próbą odpowiedzi na pytania, odwiecznie dręczące człowieka.
-
Należy podejść do Stulatka... na luzie. Bez wielkich oczekiwań. To dobry film. Tyle, że bez przesady...
-
Wszystko byłoby ok, łącznie z szablonami i grą aktorską, gdyby tylko film pochodził z ostatniej dekady ubiegłego wieku.
-
Świetna komedia, na której z pewnością nieraz zarechoczecie, a choć stara się być czymś więcej, nie wychodzi to najlepiej.
-
Keshales i Papushado potrafią widza uwieść i korzystają w tym celu z całej gamy filmowych środków.
-
Inside Llewyn Davis z pewnością nie można postawić na półce obok takich arcydzieł jak Fargo, czy The Big Lebowski, ale znajdzie się dla niego miejsce półkę niżej - obok Bartona Finka i Poważnego człowieka. Jest to dzieło magiczne, zmuszające do myślenia i zadające ważne pytania.
-
W kategorii "shakespeare'owskie adaptacje" dzieło zdecydowanie nieudane.
-
Dobrze napisane i zagrane postacie, trzymający w napięciu thriller i technicznie sprawne kino. Dla fanów Cranstona i Heisenberga must see.
-
Gdy wybierzemy się na nowego "Hobbita", dostaniemy to, po co przyszliśmy. Nie mniej, nie więcej.