-
-
Kapitalny film i być może jedno z najlepszych widowisk akcji z 2023 roku.
-
Zachwyca w momencie, gdy magiczne siły próbują spustoszyć japońskie ulice, ale też muzyczna oprawa potrafi przyciągnąć i zaangażować. Pod wieloma względami fabuła jest prosta, może czasem aż za bardzo, ale też przecież w życiu nie zawsze wszystko musi być skomplikowane - proste zdarzenia czasem opisują najlepiej to, co czujemy.
-
-
Chazelle kapitalnie lawiruje między scenami wypełnionymi górami koki, wykwintnie przyrządzonymi daniami i wymiocinami zmęczonej tym wszystkim aktorki. Jednocześnie trafia w punkt, jeśli chodzi o tęsknotę za sławą. Dotyka kruchości tych, którzy boją się wypaść z obiegu. Nie do końca rozumiem, dlaczego Chazelle nie skrócił tego filmu o masę zbędnych rzeczy. Czy za bardzo wierzył w swój geniusz? Nie wiem, ale jedno jest pewne - czekam na kolejną imprezę, którą zorganizuje.
-
To film świetnie nakręcony. Ma wiele fascynujących pomysłów i ciekawie ogranych wątków, ale - jak wspominał Luis - to też pretensjonalna i męcząca nuda, która w większości udaje, że ma coś ciekawego do powiedzenia. Cieszę się, że za duże pieniądze Iñárritu mógł pokazać to, co mu siedzi w głowie. Mam jednak nadzieję, że nieprędko do niej wrócę.
-
Jest dziełem empatycznym i widowiskowym. Trudno będzie to przebić. Jednocześnie mamy do czynienia z czymś, co pomyślane zostało jako początek wielkiej sagi. Musimy to przyjąć ze wszystkimi zaletami i wadami.
-
Najlepiej radzi sobie w koherentnym prowadzeniu wydarzeń od jednego miejsca do drugiego, oplatając je bardzo ciekawymi wątkami i tematami, które znajdują swoją uniwersalną prawdę. Zostawia nas z przekonaniem, że nie jest dobrą drogą uciekanie od poczucia winy, ale też warto mieć świadomość tego, co nas otacza i jakie kulturowe uwarunkowania mogą mieć wpływ na nasze otoczenie.
-
Może nie jest to estetyka, która trafi do wszystkich widzów, ale celem nadrzędnym dzieła było zachowanie treści niezmąconej formą. Mogę narzekać na słabe dialogi i mało wyraziste sceny, ale jednak podejście Schrader umożliwiło oddanie głosu kobietom, a to chyba jest najważniejsze.
-
Nie ma poczucia, że "Badman" jest tylko parodią Batmana i chęcią dorzucenia swojej cegiełki do eksploatowania gatunku. Jasne, trzeba być gotowym na to, że nie wszystkie aluzje będą czytelne i zabawne, ale tempo filmu i ogólna rozrywka z nich płynąca wynagradzają wszelkie niedociągnięcia.
-
Oszczędnie podchodzi do potępiania systemu, w którym wychowały się bohaterki, co przecież miało wpływ na to, że zamknęły się w świecie swojej wyobraźni. Wrażliwość i estetyka Smoczyńskiej zostaje zatem skonfrontowana z naszymi kubkami smakowymi i chociaż sporo elementów było świetnych, to ostatecznie widziałbym tę opowieść o siostrach Gibbons nieco inaczej.
-
Abbasi gubi się w śledczym aspekcie swojej historii, ale cała reszta ma bardzo silne podstawy do tego, by uderzać w sferę emocjonalną widza i wykrzykiwać swój sprzeciw.
-
Ma swoje problemy, ale jestem pod dużym wrażeniem tego, jak obecnie prezentuje się kino z Finlandii. Twórcy nie boją się odważnych, kreatywnych pomysłów, a jednocześnie dbają o wysoki poziom realizacji. Gdyby nie język, którym posługują się bohaterowie, pomyślałbym, że mam do czynienia z amerykańskim filmem studia A24.
-
Sundown przeciwnie do tytułu, jest momentami jak te promienie słońca wbite w nasze gałki oczne. Irytuje powolnym tempem i oszczędnością formy, ale też może właśnie w tym jest metoda Franco, aby pokazać nam rzeczy, których nie chcemy oglądać. Być może w obawie przed tym, że uświadomimy sobie, jak bardzo blisko nam do postaci Neila.
-
W "The Square" problematyczny był nadmiar wątków i całość pękała w szwach, jednak W trójkącie wydaje się być filmem znacznie bardziej przystępnym i spójnym. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że lepszym, ale bezwzględność reżysera ma nie tylko wymiar społecznego zaangażowania, to coś jeszcze bardziej osobistego. Uporządkowanie struktury i podzielenie jej na rozdziały, zdecydowanie pomaga w odbiorze, a jednocześnie nie umniejsza niewątpliwej wartości artystycznej.
-
Sztuką jest zrobienie filmu o takiej tematyce bez uciążliwego sentymentalizmu, co udaje się reżyserowi, ale nie był tym razem doskonały w swojej pracy. Grymas na twarzy może pojawić się w jednym z wątków, potraktowanym bardzo po macoszemu i dotyczącym też tego, co aktualne w Polsce. Bohaterom zdarza się traktować o emocjach bardzo skrótowo, pomijając często niezwykle ważne rzeczy dla lepszego zrozumienia myśli, którą chce nam przekazać reżyser.
-
Czuć spory niedosyt, bo pierwsza godzina z filmem Parka jest doświadczeniem niesamowitym, pełnym kapitalnych dialogów, zabiegów artystycznych i pomysłowego podejścia do zakazanego romansu. Mocne przejście w końcowej fazie jest z kolei bardzo powtarzalne, oszukuje nas wymyślnymi twistami i sprawia ostatecznie, że jest poczucie niewykorzystanej szansy.
-
Zachwycająca oprawa, naturalne aktorstwo i szczerość prowadzonej historii sprawia, że "Alcarràs" ogląda się trochę jak nagranie z wakacji u dalekiej rodziny mieszkającej na wsi. Jest to niewątpliwa siła, bo pomimo braku emocjonalnych bomb, potrafi rozbroić i zaangażować bez reszty poczuciem realności. Chwytające za serce momenty po prostu się dzieją, a reżyserka niczego nie oczekuje w zamian od widza.