Aleksander Mazanek
Krytyk-
Całkiem przyjemne, choć schematyczne, kino akcji. Niestety stara się przy tym moralizować i - mimo dobrych chęci i szlachetnych pobudek - traci na tym.
-
To produkcja nietypowa. Mam pewien problem z jej oceną. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że to wszystko już gdzieś było. Film nie jest nowatorski ani nawet zbyt bliski jakościowo dziełom, którym oddaje hołd. Z drugiej strony, powiem szczerze, dawno się tak dobrze nie bawiłem na seansie.
-
To film bardzo nierówny. Z jednej strony mamy świetną grę Neesona, niezłą wartość produkcyjną i dobre sceny akcji, a z drugiej głupią, oklepaną i wytartą do granic możliwości fabułę. Nieźle się bawiłem na seansie i uważam, że jest to dobry film do kotleta, ale fani spodziewający się po Neesonie szczytu formy i dzieła godnego "Uprowadzonej" mogą się srogo zawieść.
-
Bez wątpienia nie jest to film wybitny, ale można się na nim dobrze bawić - pod warunkiem oczywiście, że umiecie wyłączyć myślenie i lubicie kino akcji klasy B. Jeśli tak nie jest, to będziecie srogo zawiedzeni i nie macie tu czego szukać.
-
Jeśli nie znacie oryginalnej historii Venoma, bądź chcecie zobaczyć jakie cuda czyni Tom Hardy nawet z najgorszą rolą, idźcie na ten film na własną odpowiedzialność. Może będziecie się na nim dobrze bawić, ale reszcie zdecydowanie to odradzam. Nie jest to rozrywka, jaką oczekujemy po filmach komiksowych.
-
Nie przyprawi nas o palpitacje serca z powodu tego, co właśnie zobaczyliśmy na ekranie. Zamiast tego, trzyma on widza w stanie ciągłego napięcia i niepewności, nie pozwala się zrelaksować ani na moment.
-
-
Prawda jest taka, że naprawdę ciekawą i prawdziwą historię przerobiono na ni mniej, ni więcej jak tylko poprawny film akcji. Gdyby była to opowieść fikcyjna, spokojnie mogłaby dostać ocenę o dwa oczka wyższą, jednak nie jestem w stanie przeboleć zmarnowanego potencjału i osobiście dobrze się na tym filmie bawić.
-
Po prostu słabe sci-fi, mieszające utarte schematy w ciężkostrawną papkę. Można sobie ten film włączyć w tle i spoglądać na niego kątem oka co kwadrans. W każdym momencie będzie tak samo spójny...
-
Jeśli szukacie typowego filmu wojennego z dobrą akcją, to Machina wojenna Was zawiedzie, to samo jeśli szukacie głupiej komedyjki na wieczór. To film, który śmieszy, ale też pobudza szare komórki i stanowi fascynujące studium człowieka, który wierzył, że może wszystko, miał szczere intencje... wyszło jak zwykle.
-
Jak już nieraz wspominałem, kino amerykańskie cierpi na wysyp średniej jakości filmów wojennych, opowiadających o Iraku i Afganistanie. Sand Castle jest tego niechlubnym przykładem. Film może się jeszcze jako tako spodobać osobom niezaznajomionym głębiej z tematyką tego konfliktu zbrojnego, jednak tym, którzy szukają dobrego kina wojennego, trzymającego się realiów, zdecydowanie seans odradzam.
-
Nie jest to pełna patosu opowieść o niezniszczalnych wojakach wspaniałego USA, co to, to nie. Twórcy tego dokumentu, Sebastian Junger i Tim Hetherington, nie bawią się tu w żadną politykę i propagandę, zamiast tego pokazują fragmenty z życia żołnierzy wraz z ich przemyśleniami i wyznaniami.
-
Solidne kino wojenne, sięgające po tematykę zapomnianą przez historię, ale wartą poznania.
-
Dobry, choć jak wspomniałem już wcześniej - odbiór zależy od podejścia widza. Dla fanów serii to przystawka przed głównym daniem, jakim będzie ukazujące się już 29 listopada nakładem Cenegi Final Fantasy XV, zaś dla przeciętnego widza to albo średni film fantasy bez logicznego końca, albo przydługa reklama gry.