KulturalneIngrediencje
ŹródłoTytuł bloga powstał z inspiracji prozą Brunona Schulza, w której wielokrotnie, w różnych kontekstach, pada to tajemniczo brzmiące słowo, znaczące o wiele więcej niż „składniki”, bo mające rangę metafory, symbolu… Kulturalne Ingrediencje nie jest blogiem monotematycznym, np. książkowym czy filmowym. Łączę w nim wszystkie moje pasje w jedną całość. Znajdują się tu teksty dotyczące literatury, filmu, muzyki i sztuk plastycznych. Ponadto rozmowy z artystami i własne zapiski.To także moje archiwum.
-
Jest nie tylko próbą spojrzenia na artystę, człowieka wrażliwego w kleszczach nałogu, ale przede wszystkim opisem historii upadku jednego z najbardziej oryginalnych talentów naszych czasów. Jest to opis przejmujący, wskazujący na przyczyny, ale i ostrzegający przed skutkami.
-
Próbując odpowiedzieć na pytanie, kim jest prawdziwy artysta, Miloš Forman stawia nas wobec tajemnicy . Nie da się racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego jeden człowiek jest wybitnym artystą, a inny przeciętnym.
-
Kino piękne i głęboko poruszające, skłaniające do refleksji nad ludzką kondycją. Ostatecznie istotne jest, aby mieć swoją sonatę i zmierzać - mimo przeszkód - do pięknego jej wykonania.
-
Opowiadając dramatyczne koleje losu bohatera autorzy filmu stawiają więcej znaków zapytania, niż dają odpowiedzi. To raczej rozważanie na temat dramatu i tajemnic ludzkiego losu, mające ciężar greckiej tragedii. I jak starożytni - odczuwamy współczucie i litość, a także trwogę, co też może przynieść nam los...
-
Historię Władysława Kozakiewicza opowiada Szczepanik wykorzystując zachowane archiwa filmowe, a także stawiając przed obiektywem kamery samego bohatera oraz kilka innych osób. Ich głosy pozwalają zrozumieć tamte czasy i głównego bohatera. Najdłużej pozostają w pamięci wypowiedzi samego Kozakiewicza, jego emocje i prawda o sobie samym. Film Ksawerego Szczepanika jest opowieścią o ucieczce do wolności. Warto ją przeżyć na wielkim ekranie!
-
Filmowi Jana Jakuba Kolskiego, poza tym, że zawiera głębsze przesłanie, nie brakuje też specyficznego humoru, a narracja jest tak charakterystyczna dla autorskiego kina tego reżysera: niezwykła, przypominającą realizm magiczny albo ludową baśń. Do tego trzeba dodać piękno formalne - kadry stylizowane na malarstwo Jacka Malczewskiego, urzekająca muzyka Zygmunta Koniecznego. Jest to z pewnością jeden z ciekawszych filmów tego twórcy - zagadkowy i tajemniczy jak jego tytuł.
-
Uwagę zwraca nie tylko bardzo dobra rola Magdaleny Koleśnik, ale także znakomite zdjęcia Michała Dymka. Kamera jest tak blisko bohatera, że widzimy każdy szczegół i mamy wrażenie tej właśnie "wirtualnej bliskości", A przy tym doskonale przenikają się owe dwa światy: wirtualny i rzeczywisty. Choć przy takim temacie i bohaterce łatwo było popaść w banał, nie uświadczymy tego bynajmniej. Narracja jest oszczędna i nieoczywista, nawet kolory odgrywają w tym filmie swoją istotną rolę.
-
Debiutancki film Jana Jakuba Kolskiego jest świadomą i twórczą kreacją dojrzałego twórcy, który opowiada o tym, jak wraz z nadejściem komunizmu został naruszony moralny ład. O tym ładzie, który przywraca główny bohater, urządzając synowi godny pochówek oraz karząc winowajców, będzie opowiadał Kolski tworząc kolejne filmy. Uwagę zwraca także piękna, ascetyczna forma obrazu bogatego w symbole i dającego możliwość głębszej interpretacji.
-
Posiada niezwykle sugestywny kształt estetyczny. Wszechobecnej Śmierci na pierwszym planie towarzyszy wizyjna inscenizacja scen masowych, piękne plastycznie, czarnobiałe zdjęcia Gunnara Fischera scenografia i muzyka, a wreszcie znakomita kreacja Maxa von Sydow. Ale co najistotniejsze, zawiera odwieczne pytania o sens ludzkiego życia.
-
Sasnalom wyraźnie brakuje umiejętności tworzenia scenariusza filmowego, zaś o ładunku intelektualnym filmu już nie wspomnę. A tytułowy widok wcale nie był piękny - ot, kawałek natury, płasko i brzydko sfotografowanej.
-
Jest rodzajem filmowej autobiografii. Dramatyczne losy czeskiego reżysera, jego poczucie humoru i przemyślenia, którymi się szczerze dzieli, a wreszcie wspaniała twórczość, która weszła do światowej klasyki kina i wciąż porusza widzów - warte są obejrzenia.
-
Niezwykle piękny i ważny film. Najważniejsze wydały mi się poglądy artysty, jego duchowy testament, toteż poświęciłam najwięcej uwagi jego wypowiedziom. Filmy - od pierwszego do ostatniego - są takiej postawy egzemplifikacją. Poza wszystkim urzekają urodą kadrów, kontemplacyjnym rytmem opowieści. Mimo upływu lat urzekają swoim pięknem i duchowym przesłaniem. Jeśli film może oddać pełny portret człowieka, artysty, to ten wspaniały dokument temu sprostał.
-
Będąc wiernym odtworzeniem obrazu Bruegla, film zawiera jednocześnie przesłanie uniwersalne - opowiada o ludzkim losie, pełnym niezawinionego cierpienia i okrucieństwa. Mówi także o roli artysty, który towarzyszy człowiekowi i potrafi zatrzymać czas utrwalając to, co przemijające.
-
Co więc jest zaletą tego filmu, jeśli ma on w ogóle jakieś zalety? Chyba tylko scenografia, kostiumy i główna rola. Borys Szyc mógłby jednak wypaść bardziej wiarygodnie jako charyzmatyczny przywódca i interesujący mężczyzna, gdyby reżyser lepiej go poprowadził. Tymczasem sam scenariusz - szkolny i nijaki.
-
Niewątpliwą zaletą filmu są znakomite zdjęcia Pawła Edelmana, wspaniale odtworzone realia epoki, gra aktorska, a także montaż, za sprawą którego rytm narracji trzyma uwagę widza w napięciu przez ponad dwie godziny.
-
Bartosz Bielenia - aktor, który wcielił się w postać głównego bohatera, ze swoją niewinną twarzą i szczerymi oczami - ma w sobie coś niezwykle czystego i szlachetnego. To już nie jest po prostu rola, ale kreacja i sama prawda. Tego właśnie doświadczamy oglądając film Komasy i wychodzimy z kina głęboko poruszeni...
-
Starannie zrealizowany, zawiera nie tylko interesujące omówienie obrazów i szkiców Leonarda da Vinci, ale również pozwala zapoznać się z jego sposobem pracy, eksperymentami i niepowtarzalnym ujęciem ludzkich postaci.
-
Jest w mojej ocenie jednym z ważniejszych polskich filmów ostatnich lat i być może najlepszym, jak dotąd, filmem tego reżysera. Nie tylko w sposób artystycznie dojrzały i poruszający przywraca pamięć o genialnym muzyku jazzowym, ale jest też dziełem, które stawia pytania o to, skąd bierze się taki talent, kim jest artysta i jaką cenę musi zapłacić za swój geniusz.
-
Choć nie nazwałabym "Bólu i blasku" arydziełem, to jednak sądzę, że warto ten film zobaczyć, choćby dla owych wysmakowanych wizualnie retrospekcji z piękną Penelopą Cruz w roli matki młodego bohatera oraz dla dojrzałej kreacji Antonio Banderasa, który jest przecież odkryciem Almodovara.
-
Oglądając "Pavarottiego" podziwiałam przede wszystkim tego dobrego i wspaniałego człowieka o bujnej osobowości - króla życia, który potrafił kochać ludzi, zachowując przy tym coś z naiwności dziecka. Ron Howard wspaniale to uchwycił.
-
Wielką zaletą filmu Kapadii jest umiejętność wydobycia z niezliczonych godzin nagrań klarownej opowieści o spektakularnym sukcesie i upadku. Ostatnia część trylogii Asifa Kapadii pozwala widzom cieszyć się faktem, że bohater ocalał i pozostał sobą - Diego, a nie Maradoną.
-
Znakomity dokument, przemyślany od pierwszej do ostatniej sceny, w imponującym punktem kulminacyjnym, a przy tym bogaty w symboliczne znaczenia.
-
Jest dokumentem zrealizowanym w sposób twórczy i nietuzinkowy. Reżyserka pokazuje swoich bohaterów na zgliszczach starego Ursusa, a ich opowieści tylko w niewielkim stopniu składają się ze słów. Ważną rolę odgrywa dźwięk i choreografia, które wespół z muzyką stają się głównym środkiem ekspresji.
-
Mądre, twórcze i refleksyjne kino, oddziałujące również na emocje.
-
Najbardziej osobisty i przejmujący film tego artysty, będący summą jego twórczych możliwości, ukazującą bogactwo jego wyobraźni, a wreszcie oryginalność w przedstawianiu świata z jego problemami i pięknem.
-
Zrobił na mnie wielkie wrażenie: minimalizm obrazów, których surowość przystaje do życia bohaterów, oszczędna narracja, niewiele dialogów, a każde słowo istotne... Nikt nas nie próbuje oczarować, ale wychodzimy z kina wstrząśnięci, bo doskonale wiemy, że to jest także opowieść o nas samych - wygnańcach z prawdziwej, realnej rzeczywistości.
-
Film to bolesny, bo nie łagodzi naszej potrzeby sprawiedliwości rzewnym happy andem. Zarazem jednak niesie widzowi pewną pociechę, że oto w świecie zdegradowanym do wartości przyziemnych i materialnych możliwa jest bezinteresowność, miłość i współczucie.
-
-
Film Nanni Moretii, reżysera, który pomimo deklarowanego agnostycyzmu, czuje, że materialny światopogląd nie wystarcza do tego, aby odpowiedzieć na podstawowe egzystencjalne pytania, w tym problem cierpienia i śmierci, próbuje jednak zmierzyć się z tymi sprawami w swoim filmie. Niestety, niezbyt przekonująco.
-
Oryginalny, błyskotliwie napisany scenariusz Davida Seidlera, świetnie wyreżyserowany przez Toma Hoopera, znakomicie zagrany - przede wszystkim przez aktorów pierwszoplanowych: Colina Firtha i Geoffrey'a Rusha, ale smakowite są również role drugoplanowe czy epizody. Jeśli dodamy do tego piękne zdjęcia pieczołowicie odtworzonych wnętrz i kostiumów z epoki, dobrą muzykę, to właściwie nie dziwi nas, że film podoba się wszystkim.
-
Najmocniejszą stroną filmu "Szatan i Adam" Scotta Balcerka, dzięki której głęboko poruszył wrocławską publiczność, jest jego uniwersalny wymiar. Przemawia do każdego człowieka pod każdą szerokością geograficzną, bo jego przewodnim tematem jest przyjaźń i relacje międzyludzkie.
-
Z całą pewnością jest to film, który trzeba zobaczyć i przeżyć. Absolutnie zaprzeczam temu, że jest tendencyjny i jednowymiarowy - to mądre, bezkompromisowe kino, czy się to komuś podoba, czy nie.
-
Tytułowa Fuga przypomina swoim kształtem fugę muzyczną - polifoniczną opowieść o samotności, ucieczce od dotychczasowego życia, o powrotach, o miłości, nienawiści, o strachu przed prawdziwym życiem i o tęsknocie za nim.
-
Jest piękną opowieścią o tym, że mimo różnic, wieloletniego braku kontaktów i porozumienia, istnieje między braćmi mocna więź, wynikająca z pokrewieństwa i wspólnych przeżyć. I tylko to się liczy. Nie padają żadne wielkie słowa, a jednak wychodzimy z kina głęboko poruszeni.
-
Piękne kino, z mądrym przesłaniem, które porusza wyobraźnię i wrażliwość.
-
Jest nie tylko opowieścią o wynalazkach, w tym o wynalazku kina, ale także o skomplikowanej jak losy bohaterek historii XX wieku, o człowieku w nią uwikłanym. A wszystko to ma wdzięk zabawy w stare kino.
-
Byłby płaskim dyskursem na temat podporządkowania kobiet mężczyznom, gdyby nie wspaniałe wielowymiarowe role Glenn Close i Jonathana Pryce'a. Ich postaci są z krwi i kości - ani przez chwilę nie szeleszczą papierem. A poza tym wszechobecny, subtelny humor i prawda psychologiczno-obyczajowa sprawiają, że oglądając go snujemy gorzkie refleksje natychmiast rozładowane dystansem.
-
Na pochwałę zasługuje nie tylko wiarygodna psychologicznie postać głównego bohatera, co jest niewątpliwym sukcesem Colina Firtha, ale również z pietyzmem odtworzone realia lat 60. - stroje, fryzury, nawet kolorystyka filmów tamtej epoki. Dodaje to filmowi wiarygodności. Interesujący jest również montaż, który często zderza wypowiedzi bohatera sprzed wyprawy z jej rzeczywistością.
-
"Zimna wojna" byłaby banalna, gdyby nie piękne zdjęcia - ta jakaś niezwykła prawda obrazu.
-
Uroda tego filmu, precyzja montażu, dobór archiwaliów i zawarte w nim głębokie przemyślenia na temat "życia w sztuce" pozwalają na określenie go mianem wybitnego.
-
Piękne, bezpretensjonalne, kameralne, a jednocześnie wielkie kino.