-
W "Znachorze" Netflixa więcej jest powietrza, poczucia humoru, scen komicznych, luzu. Mniej tu patosu, bólu, choć pewnie wrażliwi chusteczki będą musieli mieć w pobliżu.To mocne, bardzo mocne 8/10. I rzecz, którą koniecznie trzeba zobaczyć. Najlepiej rodzinnie.
-
Nie tylko opowiada o potędze rękodzieła, ale sama jest takim rękodziełem: stworzonym z pasji i przy użyciu najszlachetniejszych materiałów.
-
Nie jest filmem antypolskim. Ale dobrym też nie.
-
Piękny, wzruszający film, w którym gesty i spojrzenia mają ogromną wagę, a czyny brzmią głośniej niż słowa. "Człowiek przegapia wiele okazji, żeby nic nie powiedzieć", zauważa w pewnym momencie Seán. Spora część filmowców epoki nadmiaru także to przegapia, ale na szczęście Colm Bairéad do nich nie należy.
-
Wnioski są nad wyraz przykre, lecz towarzyszy im czysta filmowa frajda - można być pod wrażeniem zarówno intensywnej pracy kamery na małej przestrzeni, jak i rewelacyjnej roli Sweeney, która gra właściwie rewers swojej cynicznej manipulantki z "Białego Lotosu": osaczoną i spanikowaną ofiarę manipulacji. Hamilton i Davis też są znakomici jako tajniacy usiłujący zachować swobodę w obliczu teoretycznie rutynowego, w praktyce zaś nieprzewidywalnego zadania. Jak by nie patrzeć, wygrywa kino.
-
W pewnym sensie "Oppenheimer" mówi o tym samym, co "Barbie". O toksycznej męskości zatruwającej świat. Ale tam gdzie Gerwig proponuje kreatywną fantazję, Nolan ma do zaoferowania jedynie techniczny popis.
-
To film jak ta lala! Feminizm może być zabawny.
-
Kino kocha Neapol od tak dawna, że ekranowy portret stolicy Kampanii zdążył się już wszystkim opatrzeć. Ale "Nostalgia" pokazuje nam miasto z niespotykanej perspektywy przybysza i autochtona w jednej osobie.
-
Jak na film poruszający niewygodny temat śmierci, "Pink Moon" jest zaskakująco pełen życia. I choć oś fabularną stanowi eutanazja, na pierwszy plan wysuwa się piękna opowieść o relacji ojca z córką.
-
Ppowiada wstrząsającą historię samozwańczego "bojownika Allaha", przy czym jest filmem nie tyle o jednym pomylonym człowieku, ile o całym wynaturzonym systemie.
-
Wreszcie - last but not least - to wszystko się po prostu świetnie ogląda.
-
Naturalnie, każdy ma inny próg tolerancji na ból, a dany problem nie musi od razu prowadzić do apokalipsy, by go nie lekceważyć. Sęk w proporcjach - w tym kontekście "Chora na siebie", niczym Netfliksowy "Nasz kandydat" recenzowany w tym cyklu przed tygodniem, balansuje na granicy dobrego smaku, wykpiwając w scenach z niewidomą asystentką w agencji modelek inkluzywność sprowadzoną do absurdu. Nie trzeba ruskich farmaceutyków, żeby deformować zdrowy rozsądek.
-
Tak że choć na razie nie zanosi się, by jak w przypadku Ukrainy francuska rzeczywistość dogoniła fikcję, a serial sam w sobie pozostawia pewien niedosyt, niepowtarzalna vis comica Zadi'ego sprawia, że seans trudno uznać za stracony.
-
Niespodziewanie doczekaliśmy się polskiego odpowiednika "Rób, co należy". Tylko proszę traktować to porównanie wyłącznie w kategoriach największego komplementu, bo "Chleb i sól" to kino autorskie pełną gębą.
-
Choć "Argentyna, 1985" nie odkrywa Ameryki, to jej przesłanie pozostaje boleśnie aktualne. I nie chodzi tylko o potrzebę rozliczenia zbrodni, lecz przede wszystkim o wezwanie, aby nigdy, ale to nigdy nie odwracać wzroku.
-
Wideoesej afroamerykańskiego filmoznawcy Elvisa Mitchella powinien zaciekawić każdego, kto ceni sobie krytyczne myślenie i nie przyjmuje na ślepo wybielonego kanonu kina.
-
Chwalebnie decyduje się przywrócić należyte miejsce w historii ludziom i zdarzeniom wymazanym z podręczników.
-
"Odbicie" Walentyna Wasjanowicza powstało na przełomie lat 2020/21, ale równie dobrze mogło wczoraj - tak wstrząsająco aktualne to dzieło.
-
Wyjątkowy film-kalejdoskop, mieniący się wielością barw, emocji i zapachów. Dla kogo w kinie liczy się przede wszystkim ekspresywność, będzie to niezapomniane przeżycie.
-
Niezwykły film, w którym może się przejrzeć przede wszystkim każda samotna matka, ale też każdy pracujący rodzic.
-
Żołnierka z Afganistanu i mechanik samochodowy. Co z tego będzie? Jeden z najlepszych filmów roku.
-
Siłą filmu jest to, że można go oglądać jako świetnie zrealizowany i udźwiękowiony horror, chwilami naprawdę przerażający, można jako oryginalną makabreskę o splocie klasy i rasy we współczesnej Ameryce - ale można także jako pierwszorzędną satyrę na patriarchat, z pełną amplitudą toksycznych męskich zachowań wobec kobiet, od lekceważenia ich obaw po najohydniejszą przemoc seksualną. Fantastyczna robota.
-
Przejmująco opowiada o potrzebie normalności w nienormalnych okolicznościach.
-
Pytanie tylko, ile jeszcze takich "interwencyjnych" dzieł przed nami, by kobiety nie musiały wciąż na nowo walczyć o fundamentalne prawa?
-
Kino kocha wyrzutków społecznych, bo to z reguły bardzo barwne charaktery. Ale mało który filmowiec potrafi wzbudzić do osób z marginesu tyle empatii, co Hirokazu Koreeda.
-
"Najlepszy polski film roku" nie jest "polski". Dlatego jest najlepszy.
-
Owszem, metafory zestawiające wykluwanie z owulacją nie są specjalnie subtelne, niemniej zostają intrygująco wplecione w scenariusz Ilji Rautsiego według pomysłu Bergholm. W rezultacie dostajemy dalece nietuzinkową opowieść o końcu niewinności i specyficznie kobiecym rytuale przejścia.
-
Odrywa nas przynajmniej na chwilę od świata wojen, pandemii, niekończących się kryzysów i stresów.
-
Wypadałoby polecić "Dziewczyny" jako doskonałą lekturę na lekcje edukacji seksualnej, ale najpierw trzeba by mieć edukację seksualną.
-
-
Koniec końców z filmu płynie wniosek tyleż banalny, co krzepiący: nie oceniajmy z góry.
-
Owszem, trochę się nad "Ognistym ptakiem" pastwię, rozczarowany brakiem nie tyle ognia, ile bodaj iskry. Co nie znaczy, że to jest zły film. Potrafi wciągnąć, zaciekawić poszczególnymi wątkami, jak marzenie Siergieja o uczęszczaniu do szkoły teatralnej w Moskwie.
-
Wychodzi poza standardową narrację Black Lives Matter, zadając prowokacyjne pytania o granice etyki i rasizmu w sztuce i w życiu.
-
Wygląda na to, że trzynastka jest liczbą tak szczęśliwą dla Rona Howarda, jak pechową dla jego bohaterów. "Trzynastu" to katastroficzny spektakl na miarę "Apolla 13".
-
Gdyby "Najgorszy człowiek na świecie" zaliczył "Wpadkę" z "I kto to mówi", jej owocem mogłoby być właśnie "Ninjababy".