Dziennik
-
Tenis zawsze uważałam za miłą dla oka, ale umiarkowanie emocjonującą grę. W obiektywie Luki Gaudagnino zamienia się natomiast w fascynującą rozgrywkę, jako że właśnie na korcie nasi bohaterowie postanawiają rozstrzygać większość kluczowych dla nich kwestii, przede wszystkim tych dotyczących życia prywatnego. A jak doskonale wiadomo, w tenisie nie przewiduje się remisów i zwycięzca może być tylko jeden.
-
Najlepszy film Guadagnino od czasu "Call Me By Your Name", ale to tylko świadczy o poziomie filmografii włoskiego reżysera, który staje się parodią samego siebie.
-
To właśnie znaczący spadek jakości fabuły oraz problemy scenariuszowe stanowią najpoważniejszą wadę Szōguna. Pozostałe aspekty serialu, włącznie z warstwą techniczną, grą aktorską oraz odwzorowaniem realiów historycznych, są dobre lub bardzo dobre. Pierwsze odcinki wciągają i dają obietnicę niesamowitego widowiska, ale im dalej w las, tym gorzej, a obietnica ostatecznie nie zostaje spełniona.
-
Luca Guadagnino, nie idąc drogą tradycyjnego filmu sportowego, zrobił coś dużo lepszego. Wziął sobie z tenisa to, co go naprawdę interesuje, po czym wraz ze swoim scenarzystom w fantastyczny sposób dopasował do opowiadanej historii. Tak dla sportu, jak i dla kina, to bardzo piękny gest. Z wielką klasą i pietyzmem ukazał ich symbiozę.
-
8.528 kwietnia
- Skomentuj
-
Jak na wielką, epicką, kosmiczną sagę, Rebel Moon wciąż nie potrafi zachwycić sposobem opowiadania historii ani wciągnąć w polityczne zależności świata przedstawionego. Choć nie można odmówić Snyderowi pasji oraz tego, że Zadająca rany poprawia nieco błędy pierwszej części, wciąż jest ona, parafrazując znane przysłowie, krową, która dużo i głośno ryczy, ale daje zbyt mało mleka.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Wygląda to trochę tak, jakby twórcy chcieli zrobić film ukazujący, czym są rajdy ekstremalne, ale w połowie tej wyboistej drogi przypomniało im się, że serca widzów miał zdobyć rozczochrany piesek, a nie wzbudzający podziw wytrzymali sportowcy.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Bo moim największym problemem związanym z filmem "Spy x Family" jest to jak gra on na tym co najbardziej bezpieczne. Wszystkie gagi, przekomarzania oraz podkręcone do maksimum cechy postaci, które stanowią główny trzon serialu, są tu obecne i serwowane jak coś w stylu składanki "the best of". Dla mnie to było męczące. Nie jestem fanem serialu, który już w przeciągu pierwszego sezonu stał się w moich oczach zbyt powtarzalny.
-
Luca Guadagnino i jego "Challengers" to ZŁOTO!!! To fantastyczna bomba emocjonalna, pokazująca jak niewiele różni się miłość, nienawiść, sport i rywalizacja. Zendaya błyszczy! Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Zręcznie i stosunkowo lekko opowiedziana historia o trudnej do przepracowania żałobie, której akompaniuje przenosząca do przeszłości muzyka.
-
Jest to paradoksalnie przyjemny w odbiorze obraz, który mógł pretendować do bycia czymś znacznie dojrzalszym, gdyby tylko scenariusz został bardziej przemyślany, a napięcie staranniej budowane.
-
Ten "Szogun" najlepszy jest jednak w scenach tzw. ciszy przed burzą. Bohaterowie patrzą sobie w oczy, piją długo herbatę, a atmosfera jest tak gęsta, że można ją ciachać kataną. Przez 10, trwających po godzinie, epizodów rządzi powolne tempo. Fabuła płynie sobie na spokojnych falach. I dobrze! Dzięki temu wsiąkamy w tę rzeczywistość. Jest jednak coś, co psuje estetykę doznań.
-
7.524 kwietnia
- Skomentuj
-
Fascynujące ukazanie tenisa od strony jakiej bym się nie spodziewał. Luca Guadagnino tym razem wplótł miłość w otoczki destrukcyjnej rywalizacji, która jednocześnie pociąga za sobą niezdrową fascynację i satysfakcję. Wszystko kręci się wokół trójkąta miłosnego tak złożonego, że cały seans spędziłem zaangażowany.
-
Są produkcje, które swoim klimatem wchodzą pod skórę, wywołują dyskomfort, zgrzyt zębów, przerażenie i są w tym swoim mroku fascynujące. Serial Netfliksa o niewinnej i uroczo brzmiącej nazwie należy właśnie do tego grona. To wciągające i porażające jednocześnie dzieło, które regularnie sprawia, że w trakcie seansu nietrudno o gulę w gardle.
-
9.522 kwietnia
- Skomentuj
-
Film Sam Taylor-Johnson nie unika powielania błędów, które często popełniają twórcy filmów biograficznych, zwłaszcza o muzykach. Nierzadko dokonuje prześlizgnięć i przemilczeń, jednak obraz wątku miłosnego, a także dobre i emocjonalne aktorstwo Marisy Abeli ratują ten film przed byciem złym. Back to Black nie jest ani paszkwilem, ani przesadną laurką, ale taka postać jak Amy Winehouse zasługiwała na coś lepszego.
-
Pomimo swych wad, Fallout naprawdę jest warty uwagi. Dla ciekawych kreacji, nieoczywistych zwrotów akcji, czarnego humoru [...] oraz ładnych widoków w finałowym odcinku - warto poświęcić te średnio 55 minut co odcinek. Fani tego uniwersum - wręcz powinni to zrobić. Jeśli drugi sezon w całości będzie przynajmniej tak samo dobry jak początek i końcówka oryginalnej serii TV, to jestem za - i już ustawiam przypomnienie w swoim Pip-Boyu.
-
Film o raczej skromnym budżecie, ale za to z dużymi aspiracjami na wzbudzenie społecznych dyskusji. Seans budzi nie tyle grozę ile psychiczny dyskomfort wyższego rzędu.
-
6.320 kwietnia
- Skomentuj
-
Obecny stan przygód detektywów z hrabstwa Midsomer budzi w nieco bardziej świadomym widzu jakiś rodzaj złości, buntu przeciwko spłaszczeniu i przycięciu do pospolitych ram produkcji niegdyś mającej własny, wyjątkowy charakter.
-
To już nawet nie jest film tylko festiwal głupoty w slow motion...
-
Rozwleczona i zwyczajnie nudna - choć pięknie momentami chwytana - historia o rodzinnych więzach wymagających odbudowania lub wzmocnienia.
-
Mogło być ciekawie, prowokująco, intelektualnie - a zamiast tego dostaliśmy całkowitą pustkę, zarówno fabularną, jak i emocjonalną. Bohaterowie są statyczni, w ogóle się nie rozwijają, poza Jessie, której postać mimo to jest płytka, wręcz banalna. Brakuje również widowiskowości, wątki militarystyczne są nierealistyczne, a sceny bitew nie wywołują większych emocji.
-
Fallout to gratka dla fanów wizji świata zniszczonego, gdzie powstaje nowy porządek a sam w sobie jest brutalny i nieprzewidywalny. Serial pochłania od początku, żyjemy fabułą aż do ostatniego odcinka, który jedynie zaostrza apetyty na dalsze wydarzenia.
-
9.517 kwietnia
- Skomentuj
-
Twórcy zgrabnie zadbali o to, by wątków z tego filmu nie dało się wykorzystać propagandowo w obecnej dyskusji w podzielonych mocno Stanach Zjednoczonych. Ze szczątkowych informacji, które tu dostajemy dowiadujemy się na przykład, że sojusz przeciwko władzy centralnej zawiązały Kalifornia z Teksasem, co jest jak wiemy kompletnie nieprawdopodobne we współczesnych realiach. Dzięki takiemu zdystansowaniu się od prawdziwej sceny politycznej, obraz zyskuje bardziej uniwersalny wymiar.
-
Garland nie bawi się w półśrodki. Jak ktoś ma zginąć, to zginie. Gdy wybuchnie bomba, to rozerwie stojących blisko ludzi. I sprytnie buduje opowieść - tak, by nie wyrażać poparcia politycznego, ale tak, by krytykować ogólny konflikt. Co ciekawe, najbardziej sugestywne i działające na emocje są momenty ciszy, gdy słychać tylko spust migawki. Niestety, kameralność jest jednocześnie siłą i piętą achillesową filmu. Brakuje większej skali w tej prostocie.
-
Rosalie to film, który porusza. W subtelny, ale niezwykle przekonujący sposób, Stéphanie Di Giusto przedstawia historię bohaterki, która walczy z narzuconymi standardami piękna i społecznymi ograniczeniami. Pomimo pewnych przewidywalności, siła filmu tkwi w jego intymności i oddziaływaniu na widza.
-
Mike Leigh jest jednym z najbardziej cenionych brytyjskich twórców kina autorskiego. Jego filmy w szorstki sposób poruszają tematykę egzystencjalną. Produkcja z 1993 roku pod tytułem "Nadzy" to najmroczniejsze dzieło w dorobku tego reżysera i scenarzysty. Leigh zabiera widzów w podróż do mrocznych zakamarków londyńskiej metropolii. Razem z głównym bohaterem filmu trafiamy do świata nieczułych filozofów, nihilistów, a czasem również psychopatów.
-
Mocny temat nie jest dziełem w żaden sposób rewolucyjnym. Nie dodaje do znanej nam historii czegoś nowego, stanowi raczej bezpieczne przypomnienie dawnych wydarzeń. Brakuje mu pazura, za często się prześlizguje po tym, co ważne. Dobre kreacje aktorskie nadrabiają jednak te niedoskonałości, ostatecznie czyniąc z produkcji reżyserowanej przez Martina przyzwoity film z potencjałem, który finalnie nie "dowiózł" tak, jak możnaby tego oczekiwać.
-
5.514 kwietnia
- Skomentuj
-
Perfect Days zachwyca możliwością skupienia na detalu, kwiecie i drzewach, powolności w szybkości, prowincji w centrum tokijskiego zgiełku, a na to często, we własnych zobowiązaniach i frustracjach, sami nie znajdujemy przestrzeni. Chyba za to należy się Wendersowi największy zaszczyt - że pozwolił nam na choć chwilową okazję, by odłożyć na bok złą energię i pobyć szczęśliwszą wersją siebie.
-
Zawsze przy takich produkcjach jak "Czerwone maki" pada jedno fundamentalne pytanie: Jeśli nie ma się budżetu na takie produkcje, czy w ogóle jest sens je robić? Jako film fabularny, a nie np. dokumentu? Trudno odmówić Krzysztofowi Łukaszewiczowi pasji do historii, jednak do realizacji dobrego i spełnionego filmu historyczno-wojennego. Być może należy tą pasję inaczej wykorzystać oraz przewartościować swoje cele.
-
Kolejna wojna domowa w Stanach Zjednoczonych. Przez pogrążone w krwawej wojnie domowej Stany Zjednoczone przedziera się grupa dziennikarzy, by w Waszyngtonie przeprowadzić ostatni wywiad z prezydentem. Co z tego wszystkiego wyszło? Przekonajcie się Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Dla Alexa Garlanda zmieniła się tematyka oraz konwencja względem poprzednich filmów, ale nic mu nie ubyło z talentu.
-
Garland zwraca uwagę na problemy, które każdy inteligentny człowiek już dawno powinien był zauważyć - przede wszystkim dwuznaczną moralność mediów i makabrę wojny. Kilka orygianlnych rozwiązań artystycznych, zwłaszcza sztuka montażu, sprawia, że Civil War zasługuje na dodatkowy plus. Jeśli jednak spojrzymy w scenariusz, jest to wojenne kino drogi, napisane według oczywistego schematu.
-
Shogun to ciągle świetny serial i będę go chwalić. Ale szczerze mówiąc wolałbym, żeby już zaczął się finał i dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
-
Rzetelnie i niemal przezroczyście zrealizowane kino sportowe o uporze, harcie ducha i dążeniu do zwycięstwa pomimo przeciwności.
-
Produkcja Jonathana Nolana ma lżejszy i bardziej campowy styl niż chociażby ekranizacja The Last of Us, ale to bardzo dobrze. Ten świat nie może być traktowany cały czas na serio. Dodanie do niego odrobiny koloru, humoru i pewnej naiwności wyszło na plus. Amazon Prime nie szczędził budżetu i dał twórcom pełną kontrolę. Dzięki temu dostajemy wspaniałą produkcję, która zadowoli fanów serii i zaciekawi osoby, które nie znają tego świata. Żyjemy obecnie we wspaniałych czasach dla graczy.
-
Niepotrzebne skupienie na romansie, patos i wiążąca się z nim martyrologia, a także pozostawiająca wiele do życzenia strona techniczna. Ostatecznie cudem jest możliwość powiedzenia, że w finale przynajmniej wiedziałem jaki cel bohaterowie mają do osiągnięcia. Oby jak najdłużej nie dochodziło w polskim kinie do podobnych porażek.
-
Film się świetnie ogląda, bo jest bardzo zabawny. Dawno nie słyszałam tak błyskotliwych dialogów. To naprawdę ulga obejrzeć dzieło kulturowe, które ma za nic poprawność polityczną. Aktorzy sprawują się wyśmienicie, zwłaszcza występujący w roli głównej Jeffrey Wright. Sceny, w których profesor literatury próbuje karkołomnie wcielić się w "gangstera" należą do najlepszych i najśmieszniejszych, zwłaszcza, gdy się zaobserwuje reakcję zachwyconych adresatów tego przedstawienia.
-
"Życie" to ten typ małego filmu, który może nie ma kosmicznego budżetu, efektów specjalnych, strzelania, pogoni i rozpierduchy, ale za to jest sporo serca oraz emocji. To bardziej kameralna, refleksyjna, elegancka i cicha historia o znajdowaniu sensu życia, nawet w ostatnim jego etapie.
-
Moim zdaniem, za które pewnie dostanę w komentarzach łupnia, serial jest lepszy od książki, co rzadko się zdarza. Dlaczego tak uważam? Fabuła jest lepiej poukładana, mamy więcej dynamiki, a świat przedstawiony to nie Chiny. Na dodatek serial jest tak napisany i zrealizowany, że bardzo przyjemnie się go ogląda i chce sięgnąć po kolejny odcinek - idealnie sprawdza się do binge watchingu.
-
Film, z którego możesz wyjść na papierosa i niczego nie przegapić, stonerski samograj, stworzony do oglądania na kampusach i seansach o północy, kinofilska selekcja obrazów, które wciąż kształtują nasze wyobrażenia o powojennej Ameryce - dodaj, co chcesz, The Movie Orgy przyjmie wszystko.
-
Demián Rugna bawi się emocjami widza i nie pozwala ani na chwilę odpocząć. Obrazy z koszmarów zostają z nami na dłużej i gwarantują nieprzespaną noc. Uważam, że lepszego komplementu nie można dać horrorowi.
-
7.58 kwietnia
- Skomentuj
-
Kobieta z..." dla mnie jest potwierdzeniem formy reżyserskiej Szumowskiej, skupiającej się na człowieku i szanując go zamiast eksploatować. Jest szczerze, uczciwie, kapitalnie zagrane i - co mnie zaskoczyło - emocjonalnie angażujące do samego końca.
-
Ma się wrażenie, jakby 130 milionów budżetu poszło tutaj totalnie w błoto, bo poza głośną obsadą nie zainwestowano w żaden element, który mógłby sprawić, że choć na chwilę najdzie nas ochota, żeby o Minus One czy jakimkolwiek innym dobrym filmie o potworach, który może się znaleźć w naszej wyobraźni podczas tego seansu zapomnieć.