Michał Mielnik
Krytyk-
To kino środka, które nie popada w schemat arthouse'u. Osobiście mam słabość do kina skandynawskiego ze względu na lekkość i humor, z jaką twórcy z tego obszaru mówią o rzeczach trudnych. Niezmiernie cieszą mnie nawiązania do jednego z moich ulubieńców, tj. Davida Cronenberga, które są tutaj bardzo widoczne.
-
Zapewne nie zapisze się w annałach światowej kinematografii, to jednak zapewni widzowi ładunek wzbogacającego optymizmu w szczególnej odmianie feel good movie i jednak da pewien komfort obcowania z czymś może nie do końca oryginalnym, to jednak dającym nadzieję na życiową stabilizację w tych jakże rozchwianych czasach.
-
Rimini w tym ujęciu jest zatem bardziej ćwiczeniem dramaturgicznym niż fabułą jako taką, aczkolwiek autor znakomicie balansuje w owym filmie między dwiema warstwami interpretacyjnymi utworu.
-
Seans filmu Apokawixa groził zatem konfrontacją z wyrobem filmopodobnym w stylu Patryka Vegi. Na szczęście biegłość reżyserska Żuławskiego oraz najwyraźniej jednak geny sprawiły, że oto mamy do czynienia z czymś diametralnie innym.
-
Sama forma oraz gra aktorska takich tuzów, jak Tilda Swinton oraz Idris Elba powodują, że ogląda się to z dużą przyjemnością.
-
To ponury obraz, niemniej jednak wart obejrzenia ze względu na wiarygodny portret psychologiczny, a jednocześnie daleki od formuły filmu interwencyjnego, który byłby jakąś formą kampanii społecznej odnośnie do zjawiska zaginięć ludzi.
-
Chińska reżyserka znalazła swój własny wizualny język, aby - wykorzystując w tym celu także pięknie sfotografowane pejzaże amerykańskiej prowincji - ukazać duchowe życie bohaterki.
-
Jest świetnym interwencyjnym dokumentem, który - mimo że powstał przed pandemią - w dobie atrofii służby zdrowia staje się paradoksalnie aktualnym komentarzem na temat tego segmentu życia społecznego, a w szerszym kontekście jest refleksją odnośnie do patologii struktury państwowej, która nie daje należytej ochrony jednostkom tworzącym wspólnotę polityczną.
-
Staje się finalnie nieoczywistym filmem, w którym to, co wydawało się tematem, ostatecznie nie jest najważniejszym problemem.
-
Ci, którzy będą oczekiwać po debiucie Viggo Mortensena jakiegoś kompleksowego obrazu Stanów Zjednoczonych pod rządami jeszcze Donalda Trumpa, będą rozczarowani. Niezależnie jednak od tej konstatacji, to w dalszym ciągu wyborne angażujące emocjonalnie kino.
-
Statyczne kadry rozświetlone intensywnymi kolorami, niepokojąca muzyka Teijiego Ito i katatoniczna gra aktorska czynią z tego filmu jedno z najciekawszych doznań tego roku w kinie, idealnie wkomponowując się w te dziwne czasy, czego dobitnym przykładem jest zarządzenie kierownika laboratorium, który w pewnym momencie stwierdza: od dziś pracujemy w maseczkach.
-
Intrygujący obraz o inicjacji, do tego pięknie zmontowany i opowiedziany, a nadto znakomicie zagrany.
-
Nie jest to może film ze wszech miar odkrywczy, tak fabularnie, jak i tematycznie, ale w atrakcyjny ekranowo sposób podejmuje problematykę wciąż trudną do zaakceptowania - nawet w tak postępowym kraju, jak Belgia.
-
Uwagę zawracają piękne szaro-zimowe zdjęcia oraz aktorstwo mało opatrzonej Marty Król, tajemniczej Mariety Żukowskiej, czy też Janusza Chabiora w roli odbiegającej od dotychczasowego emploi. Przede wszystkim jednak jest to zupełnie nowy głos w polskim kinie
-
Prywatna apokalipsa Szweda, wpisująca się zresztą w nordyckie podejście do życia i śmierci, mimowolnie staje się najbardziej aktualnym komentarzem do naszych czasów.
-
Irańczyk stworzył swój, także czasowo, najbardziej zaawansowany projekt, który choć miejscami nierówny, na długo pozostaje w pamięci.
-
Zapewne Asystentka byłaby tak donośna w swym paradoksalnie niemym krzyku, gdyby nie świetna rola wciąż mało znanej i niedocenionej aktorki o charakterystycznej i nieoczywistej urodzie, jaką jest Julia Garner.
-
Słusznie, że powstał dedykowany tej postaci film fabularny, szkoda jednak, że jest to obraz tak szalenie przeciętny i w gruncie rzeczy poprawny, mając na względzie fakt, jak kontrowersyjny był to fotograf.
-
Solidna, inspirująca i odprężająca opowieść o kryzysie, który stwarza paradoksalnie nowe szanse i wyzwala ludzką kreatywność. W tym ujęciu jest to szalenie aktualny film.
-
-
Większa część akcji odbywa się w porze nocnej, która tworzy adekwatny entourage do temperatury wydarzeń i przede wszystkim moralnej oceny działań niemal każdej postaci. Spod tej atrakcyjnej wizualnie formy w Jeziorze dzikich gęsi wyziera przypowieść o fatalizmie i przypadku, determinującym los jednostki, a w szerszej panoramie - w sposób może mniej otwarty, niż u Jia Zhang Ke - film ukazuje gorzki społeczny pejzaż Chin pozbawiony szklanych wieżowców.
-
To kino stricte rozrywkowe bez większych ambicji artystycznych, ale zrobione z pasją i ze znawstwem rzemiosła.
-
Całość ma bezbłędny dramaturgiczny nerw i trudno wręcz uwierzyć, że Nędznicy są dziełem debiutanta.
-
Najciekawsza w filmie Triet jest jednak nie zabawa gatunkowymi formułami, ale dramat złamanej kobiety, która zaangażowała wszystkie swoje emocjonalne siły w związek z mężczyzną, który okazał się doń niedojrzały.
-
Zamiast pewnej doraźności twórca oferuje rodzaj współczesnej baśni, która, mimo że ma za przedmiot lokacje diametralnie odległe od europejskich kontekstów kulturowych, to jednak jako referencje wskazuje choćby wyraźny cytat z opowieści o Śnieżce i krasnoludkach autorstwa braci Grimm. Tym, co jednak przede wszystkim buduje klimat percepcji filmu, jest narkotyczny wręcz entourage uzyskany tak za pomocą mglistych zdjęć, jak i przede wszystkim hipnotycznej muzyki Mica Levi.
-
Niezależnie jednak od takich zarzutów ten dokument świetnie się ogląda dzięki znakomitemu montażowi, a także daje on pewien wgląd w życie uczuciowo-duchowe ludzi zdefiniowanych przez epokę, która stanowi już zamkniętą cezurę historii kultury masowej.
-
Nie będzie to z mojej strony truizm i nadużycie, jeśli powiem, że to wybitny film, który zapisze się w annałach kina. Będziemy go wspominać i analizować po latach.
-
Pod tą cukierkową politurą w formule farsowego wybryku opowiada ważne rzeczy o tym, jak współcześni trzydziestolatkowie nie są przygotowani do życia.
-
Niezależnie od tego jednak, co spotkało skromnego ochroniarza z Atlanty marzącego o karierze policjanta, w ocenie Eastwooda Stany Zjednoczone to wciąż najlepszy kraj do życia, w którym prawda zwycięża. To, czy wypada nam się z tym zgodzić, to inna sprawa. Grunt, że stary mistrz swoją narrację prezentuje w przejmującej i angażującej fabularnie formie.
-
Cenię sobie biografie, które nie mają tendencji do epickiej prezentacji całego życia przedstawianej postaci od kołyski aż po grób, ale wziąwszy pod uwagę fakt, że jest to finalnie poprawna i niczym niewyróżniająca się ekranizacja losów intrygującej, a jednocześnie tragicznej aktorki, stanowi marną pociechę.
-
Obraz stanowczo za długi, a w drugiej części z czegoś, co miało być na początku czystą zgrywą, skręca w kierunku pretensjonalnej opowieści o fatalizmie wpisanym w życie gangstera.
-
Nie przekreślałbym tego obrazu, bo oferuje jednak kawał dobrej gry aktorskiej, a jednocześnie daje jakiś obserwacyjny wgląd w mechanizmy funkcjonowania takich instytucji.
-
Oczywiście można się zżymać, że w istocie Suleiman powiela samego siebie, nie oferując - poza drobnymi przesunięciami - niczego nowego i że przyjęta przez niego burleskowa konwencja jest rachityczna, a sam film to tylko korowód niepowiązanych ze sobą w żaden istotny sposób scen, to jednak mimo tych zarzutów ogląda się to świetnie, a seans dostarcza potężnej dawki inteligentnego humoru.
-
Sam tytuł jest, zdaje się, metafilmową polemiką z utrwalonym w popkulturze filmem Pedro Almodovara, Wszystko o mojej matce, gdzie dzieło Małgorzaty Imielskiej stanowi wyraźną antytezę. Ostatecznie finał, mimo dotychczasowego depresyjnego wydźwięku całości, pozostawia jednak pewną nadzieję na lepsze życie.
-
Na noże staje się zatem komentarzem do społecznych zmian i trendów w Stanach Zjednoczonych pod rządami Donalda Trumpa, będąc przede wszystkim nieoczekiwanie i niepostrzeżenie inteligentną rozrywką w rękach interesującego oryginalnego twórcy filmowego, którego dalsze dokonania należy bacznie obserwować.
-
Niezależnie jednak od moich zarzutów jest to pierwszorzędne kino zgrabnie zwieńczone narracyjną klamrą, która zamyka historię w swoistej mikropigułce. Z dużą niecierpliwością czekam na kolejny tytuł Bartosza Kruhlika.
-
To dokument stricte koncertowy, nawet jeśli przyjmiemy, że okoliczności występu były niecodzienne. Oczywiście w tym wszystkim najważniejsza jest sama muzyka podawana w ekstatycznej frenetycznej oprawie, niemniej warto zwrócić uwagę na pewne celne obserwacje, które mógł uchwycić tylko reżyser tej klasy, co Sydney Pollack.
-
To kino ze wszech miar spełnione, które umożliwia widzowi zanurzenie się w historii i empatyczne przeżywanie z rozdzielonymi siostrami rozłąki. Na pewno będzie to tytuł, który - mówiąc kolokwialnie - namiesza na mojej prywatnej liście najlepszych filmów 2019 roku, która na początek listopada wydawała się już zamknięta.
-
Potrafi uwieść urodą zdjęć i przede wszystkim muzyki, ale też skłania do zapoznania się z ilościowo niewielkim dorobkiem przedwcześnie zmarłego muzyka.
-
Widz konfrontujący się z tym skromnym dziełem otrzymuje świetnie zagraną wielopłaszczyznową opowieść, która mimo swej bałkańskiej lokalności może być zrozumiana także w Polsce.
-
Wykracza poza stereotypowy film górski dostępny tylko nielicznym pasjonatom. Na całe szczęście nie popada w banały odwiecznego konfliktu człowieka i natury. Załuski skupia się przede wszystkim na zespole ludzkim jako takim, koncentrując się na analizie procesów dekompozycji, jakie w nim zachodzą.