-
To refleksja na temat zdrowia psychicznego, naszych wewnętrznych demonów oraz bezwarunkowej miłości. Ulotne emocje, których nie można uchwycić kamerą, oraz lęki, które skrywane są za uśmiechem - z filmu Charlotte Wells przebija się smutna refleksja, że czasem dostrzegamy za mało, za późno.
-
Ma wiele niedociągnięć, które negatywnie wpływają na odbiór całości. Seans można obejrzeć od początku do końca, a na platformie Netflix znajdziemy o wiele gorsze polskie produkcje. Szkoda, że film Nykowskiego nie wyróżnia się swoim stylem lub charakterem, bo wtedy mielibyśmy szansę na adaptację kolejnych części powieści Zbigniewa Nienackiego.
-
Choć miałam wiele chwil zwątpienia, wytrwałam do końca seansu. Nie uważam, by było warto. Zakończenie jawi się dla mnie jako płytkie i wygodne dla scenarzystów, ale nie dla odbiorcy.
-
Będzie miał swoich zwolenników, jak i przeciwników - jedni powiedzą, że już dawno tak się nie wzruszyli na filmie, drudzy wzruszą ramionami, kwitując, że to nie powiew świeżości, a granie na emocjach.
-
Liczyłam na solidną animację, która zadowoli mnie pod kątem wizualnym. Tymczasem dostałam o wiele więcej - przede wszystkim idealnie narysowaną historię, która ujmuje, ale nie jest przy tym pretensjonalna.
-
Reżyser podrzuca nam kilka tropów interpretacyjnych, choć "Afire" jest tego rodzaju filmem, który można odebrać bardzo osobiście i na swój sposób. To ulotna historia, która mogła się nigdy nie wydarzyć i powstać jedynie w głowie Leona jako pisarza. To historia, która mogła być początkiem wielkiej miłości. W końcu to historia, którą w całości mógł pochłonąć ogień.
-
Trzeba oddać Léi Mysius, że potrafi w niebywały sposób zbudować klimat filmu. Poszczególne sceny są nie tylko dobrze przemyślane, ale również świetnie zainscenizowane. To przyjemny powiew świeżości narracyjnej, która ubrana została w płaszcz tajemniczości i która zbliżona jest swoim charakterem do fantastycznej baśni opowiadanej na dobranoc.
-
Produkcja Scheinerta i Kwana jest czystą rozrywką, w której kluczowe znaczenie odgrywa... bajgiel. Twórcy są w pełni świadomi kiczu, który fundują odbiorcy, mrugając do widza raz po raz i wywołując przy tym same pozytywne reakcje. Wszystko wszędzie naraz może się podobać, choć jednocześnie może być nieznośne w swojej groszowej filozofii. Może w innym multiversum ten film byłby jeszcze lepszy?
-
Nie spodziewałam się tak udanego seansu po Młodym mistrzu. Dostałam dynamiczną, naprawdę dobrze zrealizowaną komedię. Czyżby to był najlepszy Jackie Chan, jakiego możemy zobaczyć na małym ekranie? Wielu tak uważa. Jeśli lubicie klasyczne filmy kung fu, to zdecydowanie warto sięgnąć właśnie po tę pozycję hongkońskiego twórcy. Uwaga: rozbudza apetyt, aby obejrzeć kolejne produkcje z gatunku sztuk walki.
-
Szkoda, że Menu można było tylko obejrzeć, a nie się nim delektować. Choć pierwsza część filmu zapowiadała dobre widowisko, tak z każdą następną sceną wpadliśmy w wir monotonnej idei przekazywanej przez twórców w siermiężny sposób. Całość okazuje się ani smaczna, ani niedobra, jednak pozostawia z dużym niedosytem.
-
Tobias Lindholm nie stworzył dzieła na miarę Polowania z fenomenalną rolą Madsa Mikkelsena. Dobry opiekun to film prawidłowy, fabularnie intrygujący, jednak wykonany zbyt zachowawczo, aby zapadł widzowi na dłużej w pamięć.
-
Niesamowite widowisko. I choć wojna nie ma w sobie nic pięknego, trudno nie zachwycać się kadrami, które przedstawia nam James Friend. Przez prawie dwie i pół godziny przyglądamy się okrucieństwu i bezsensowi prowadzonych działań wojennych, które przemieszane są ze scenami dowódców decydujących o życiu i śmierci. Produkcję Edwarda Bergera nie ogląda się jak film wojenny, a jak horror.
-
Niezwykle trudno zżyć się z głównym bohaterem, a tym samym w jakikolwiek sposób odczuwać trudy jego wyprawy i dążenie do realizacji pasji. Całość została po prostu pozbawiona emocji, a szkoda, bo historia polskiego himalaisty niewątpliwie stanowi solidne podstawy dla scenariusza filmowego.
-
Łoziński udowadnia, że pomimo tego, co mówi wielu z przechodniów, każdy ma coś do powiedzenia i za wszystkimi stoi jakaś historia, która warta jest usłyszenia i docenienia. A to właśnie zdaje się Film balkonowy robić najlepiej.
-
Włoski twórca zdecydował się odkryć przed widzem intymny obraz własnej duszy. Żaden z poprzednich filmów nie był aż tak osobisty i bliski Sorrentino. Dzięki temu oglądamy bezpretensjonalne spojrzenie na artystyczne początki neapolitańczyka utkane przez przeznaczenie, zrządzenie losu lub przypadek.
-
7.54 stycznia 2022
- 1
- Skomentuj
-
To obraz samotności przedstawianej w różny sposób. Każdy z bohaterów jest sam i każdy zmuszony jest do walki z własnymi demonami. W tym męskim świecie pojawiają się wyraźne pęknięcia, których nie będzie można już załatać. Psie pazury to ospały seans sensualny, który wypełniony został w punkt dobraną muzyką Greenwooda.
-
Sama historia wzbudza zainteresowanie i stanowi dobry materiał na scenariusz. Prawdopodobnie to wyłącznie chęć dowiedzenia się, jak rozwiązano tę zagadkę sprawia, że dotrzemy do końca seansu. Niestety, żaden inny aspekt nie zachęca do projekcji.
-
Richard Jewell stanowi pomnik dla autentycznej postaci, o której czynach warto pamiętać - prawdziwi herosi przeważnie nie noszą peleryny. Mogłoby się wydawać, że, znając przebieg historii, seans filmu będzie mało angażujący. Nic bardziej mylnego.
-
Film Douga Limana oceniam raczej pod kątem ciekawostki, która dostarcza miłej, niezobowiązującej rozrywki na wieczór. Może nie jest to produkcja, którą koniecznie należy obejrzeć, niemniej jednak przyjemnie ogląda się nasze aktualne, nieszczęsne położenie w nieco krzywym, filmowym zwierciadle.
-
Reżyser podpowiada nam, że to jeszcze nie czas na zmartwienia, że liczy się tylko carpe diem. Niewątpliwie w pamięć odbiorcy zapadną przede wszystkim muzyczne popisy Lizy Minnelli, która stała się prawie że wizytówką tego filmu. Kabaret został uhonorowany aż ośmioma statuetkami nagrody Oscara, które się twórcom tego dzieła w pełni należały.
-
Produkcję można byłoby określić mianem kina drogi - nasze bohaterki zmieniają się, dojrzewają i dorastają, co podkreślone zostało nie tylko poprzez pierwszy dzień szkoły, ale również rozczulającą sceną spowiedzi. I możliwe, że Święta Frances nie przemówi do odbiorcy z każdej kategorii wiekowej, lecz wciąż jest to bardzo solidna propozycja amerykańskiego kina niezależnego.
-
Wyróżnia się pierwszą częścią, która potrafi utrzymać napięcie i zainteresowanie widza. W dalszych scenach reżyser mocno zmienia kierunek historii, co nie każdemu widzowi przypadnie do gustu. Tym niemniej warto dać dziełu M. Night Shyamalana szansę choćby tylko dlatego, aby zobaczyć szaleństwo McAvoy'a na ekranie.
-
Superman wyreżyserowany przez Richarda Donnera - pomimo upływu ponad czterdziestu lat - wciąż potrafi dostarczać filmowej satysfakcji. Amerykański reżyser wraz z Christopherem Reeve ukształtowali wizerunek superbohatera, który znamy do dziś.
-
George A. Romero zrealizował swój obraz w duchu kina gore. Celem tej odmiany horroru jest nie tyle wystraszenie widza, co zaszokowanie i wzbudzenie obrzydzenia wywołanego ukazaną na ekranie przemocą. Kanibalizm, okaleczenia oraz duża ilość krwi sprawiły, że reżyser rozważał nawet usunięcie niektórych scen z filmu.
-
Agnieszka Holland pokazuje bezspornie, że na emeryturę jeszcze się nie wybiera. Szarlatan to finezyjnie poprowadzona, fascynująca historia o nietypowym człowieku. Owszem, momentami można mieć wrażenie, że opowieść staje się zbyt monotonna lub powtarzalna. Jednakże film polskiej reżyserki chce się obejrzeć w całości, aby zobaczyć, jak kończy się ta historia.
-
Wplatanie do filmowej rzeczywistości elementów poezji, filozoficznych refleksji czy w końcu metafizyki czyni utwory Majewskiego ciekawą lekturą dla duszy. Artysta nie zapomina jednak o kategorii piękna. Jego produkcje charakteryzują się interesującą paletą barw, która w pełni oddaje atmosferę wydarzeń.
-
Kunszt oraz umiejętności reżyserskie Nolana są niezaprzeczalne, jeśli przeanalizuje się techniczną budowę dzieła i jej współgranie z historią. Amerykański twórca umiejętnie łączy kino rozrywkowe z elementami autorskiego stylu, osadzonego w mind-game films. I nawet jeśli znajdą się tacy, którzy uznają "Incepcję" za intelektualny bełkot, to Nolanowi nie można odmówić, że zmusza do zadawania pytań.
-
Marco Bellocchio prezentuje fascynujące losy Buscetty w niezwykle teatralny, momentami elegancki sposób. Jednocześnie pomimo tego rozmachu, główny bohater pozostaje ludzki, przyziemny. Brak jest dokonywania osądów nad mafiosem, a podejmowane przez niego decyzje są pieczołowicie uzasadniane.
-
Stanowi nie tylko interesujący punkt wyjścia do rozważań na temat znaczeń użytych w niej symboli, ale także roli muzyki w filmie.
-
Trzeba przyznać, że jakkolwiek negatywnie ocenialibyśmy The Room, to Wiseau przedstawił swoją wizję artystyczną, nie oglądając się na słowa krytyki innych, przez co stał się ikoną kina klasy... swojej klasy. Dzięki swojej dziwności, braku logiki oraz słabemu wykonaniu film został produkcją konieczną do zobaczenia, aby samemu ocenić, czy ten obraz faktycznie jest aż tak zły.
-
Gdy przełamie się obawę przed campowym stylem, można nie tylko pośmiać się, oglądając Martwe zło, ale również obejrzeć kilka scen w faktycznym napięciu. Pomimo upływu lat odnoszę wrażenie, że produkcja Sama Raimi potrafi zaangażować mocniej niż niejeden współczesny horror.
-
Oceniając film Kubricka z perspektywy czasu oraz z uwzględnieniem jego późniejszego dorobku trudno nie czuć niedosytu. Lolita jest po prostu zbyt grzeczna.
-
Zły obraz i ciężko ocenić go w odmienny sposób. Najnowsza produkcja Barbary Białowąs przypomina raczej niekończący się teledysk soft-porno z udziałem aktorów, którzy nie przypadli sobie do gustu, aniżeli pełnoprawny film.
-
Nie jest dziełem wybitnym, ale na pewno bardzo solidnym zarówno pod kątem technicznym, jak i fabularnym.
-
Doceniam, że Bartosz Kowalski wziął na warsztat tak niszowy gatunek filmowy w naszej rodzimej kinematografii. Szanuję również to, że produkcja trafiła na platformę streamingową, choć miała być oglądana na wielkim ekranie. Nie będę jednak ukrywać, że czuję się trochę zawiedzona głównie brakiem humoru oraz śladową ilością ironii, która w tego typu dziele jest niezbędna.
-
Produkcje Guy'a Ritchiego to z pewnością perełki na które się po prostu czeka. Nie pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to jeden z najlepszych filmów Anglika, jednak wciąż podczas seansu odczuwa się sporą satysfakcję, która potrafi przytłumić pewne niedociągnięcia.
-
Atutem filmu Komasy jest przede wszystkim autentyczność - biorąc pod uwagę polską arenę polityczną oraz zupełny brak dialogu pomiędzy grupami społecznymi, mowa nienawiści pokazywana w Sali samobójców. Hejter jest po prostu rzeczywista.
-
Przyjemny eskapizm, który przełamany został na poły bajkowym wydźwiękiem. Tajemniczość, a jednocześnie sposób prowadzenia animacji, sprawiają, że film pozostaje w pamięci na długo po seansie.