Baza recenzji
-
Zapowiadająca się interesująco, a ostatecznie opowiadająca trochę o niczym wizja prowincjonalnej Ameryki wczesnej epoki Ronalda Reagana.
-
"Królestwo Planety małp" jest dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem, bo nie spodziewałem się, że nowy film Wesa Balla tak dobrze wpasuje się do istniejącej już trylogii Planety Małp i jednocześnie tak dobrze będzie rezonował swoimi odniesieniami do tego, co nakręcił w 1968 roku Franklin J. Schaffner. Oby więcej takich zaskoczeń związanych z produkcjami z tego uniwersum.
-
Widać, że Maciej Barczewski jest wielkim fanem komiksowej popkultury i wie, co robi, stąd też kilka tropów przemyca naprawdę udanie. Przede wszystkim dobrą kartą jest postawienie na naprawdę szalone, acz zaskakujące twisty i granie przerysowanymi do granic możliwości, acz odnajdującymi się bardzo dobrze w tym świecie czarnymi charakterami.
-
Scenariusz Królestwa planety małp nie do końca jest dostosowany do bardziej kameralnej historii, jaką widzimy na ekranie. Wybrzmieć miała tu prawdopodobnie zarówno warstwa przygodowa, jak i konfilkt idei nawet nie jednej, a dwóch grup małp jak i ludzi. Jednej i drugiej, przy wszystkich dużych hasłach przeszkadza trochę brak skali.
-
"Prawda24" to jednak koniec końców film skupiony na osobie chorej psychicznie, a na świat patrzymy jej oczami. W tym sensie można zarzucić umyślne nakierowanie na zło, brak innego punktu widzenia, epatowanie przemocą dla samej gloryfikacji przy usprawiedliwianiu się zejściem świata na psy. Jest w tym zawarta pewna droga na skróty. Mimo to warto zmierzyć się z niniejszym niezależnym filmem.
-
Od czasu napromieniowania Bruce szuka antidotum, które pozwoli mu powstrzymać przemiany w potwora. Na jego drodze staje amerykański generał i brytyjski superżołnierz. A to wszystko przepis na... nie zbyt udany film... ZAPRASZAM! W tym odcinku pogadamy sobie jak można było zrobić LEPIEJ!
-
Ryan Gosling jest uroczy, sypie charyzmą na prawo i lewo i w pełni wykorzystuje swój komediowy potencjał. Bardzo podobał mi się też dobór muzyki do poszczególnych scen, kiedy w tle wybrzmiał motyw przewodni z "Miami Vice", byłam uśmiechnięta od ucha do ucha. I chociaż film jest bardziej zbiorem udanych scen niż koherentną historią i za miesiąc raczej już o nim nie będę pamiętać, to w trakcie seansu bawiłam się fantastycznie.
-
Trudno się czymkolwiek przejmować, gdy wszystko wypada tak nieprawdopodobnie. Chociażby stan zdrowia głównego bohatera. Mam uwierzyć, że facet, który ma na ścianie wypisane własne imię i nazwisko i codziennie od nowa musi uczyć się obsługi mikrofalówki, nagle z dnia na dzień zamienia się w Sherlocka Holmesa z energią króliczka Energizer? I jeszcze strzela jak John Wayne.
-
Przejmująca historia uzależnionej od alkoholu kobiety, która, sięgnąwszy dna, próbuje się odeń odbić i raz jeszcze zawalczyć o swoje życie i przyszłość.
-
Reżyserka udowadnia, że kinematografia może być czymś więcej niż rozrywką. Dawno żadna produkcja nie zrobiła na mnie takiego wrażenia i uwolniła we mnie tylu uczuć - i to nie tylko po seansie, ale także w jego trakcie. Poczułam, że odebrało mi mowę, a jednocześnie mam ochotę mówić o tym filmie każdemu i wszędzie. Życzę sobie i Wam, aby kultura dawała jak najwięcej takich emocji.
-
Wingard tworzy film, który, rzecz jasna, nie zapisze się w historii jako arcydzieło, ale na pewno przyniesie uśmiech wielu widzom. No i wraz z poprzednią odsłoną stanowi jedną z najlepszych kinowych opowieści w formule enemies to lovers.
-
Fantazyjna komedia romantyczna o rzadkim zjawisku synestezji
-
"Biedne istoty" to kino szalone i przewrotne, a jednocześnie głęboko refleksyjne, bo stawiające pytania o świat pozbawiony patriarchalnych norm. I choć Lantimos nie wszystkich kupi otwartością, z jaką zadaje te pytania, to jednak warto jego film zobaczyć. Choćby po to, by samemu zastanowić się, czy nie byłoby warto czasem ruszyć w życie na pohybel konwenansom.
-
Ten plastikowy obraz jest dość opresyjny i o ile na poziomie treści wszystko to było już powiedziane, to forma przekazu zdecydowanie zwraca uwagę. Ale czy to wystarczy? Filmowi dolega jednak rażący brak oryginalności i wtórność.
-
Money Man to istny popis umiejętności kaskaderskich Patela, który musiał dojść do perfekcji w sztukach walki, by przedstawić widzom wiarygodnie walkę swojego bohatera. Widać też, że w ostatnich latach bardzo się ten rynek filmowy zmienił i teraz większość aktorów chce samemu wykonywać choreografię walk, dając reżyserom więcej możliwości nagrania całych sekwencji bez potrzeby licznych cięć. Świetnie wypada tutaj też połączenie języka hindi z angielskim.
-
Letni blockbuster Davida Leitcha to wyśmienite kino rozrywkowe dostarczające ogromnej frajdy i poczucia relaksu, gdy wychodzi się z sali. Jest to jedna z tych produkcji, która nie chce zmienić naszego życia. Nie stawia przed nami moralnych problemów, które przez następne godziny będziemy musieli sami przepracować. To zabawa w czystej postaci. Co ciekawe co innego znajdą w niej miłośnicy kina, a co innego okazjonalny widz. Jednak jedni i drudzy będą zadowoleni.
-
"Challengers" to znakomite widowisko pod względem sportowym, aktorskim i emocjonalnym. Poziom podnoszą też zdjęcia tajlandzkiego operatora Sayombhu Mukdeeproma i muzyka skomponowana przez Trenta Reznora i Atticusa Rossa. Cieszę się, że po średnio udanym "Do ostatniej kośc"i Luca Guadagnino wraca na dobre tory.
-
Uważam, że w filmie "Rebel Moon część 1: Dziecko ognia" reżyser wprowadził za dużo bohaterów, przez co opowieść była bardzo poszarpana i nierówna. Na seansie "Rebel Moon - część 2: Zadająca rany" miałem wrażenie, że tego materiału było znacznie mniej, więc wiele scen rozciągnięto do granic wytrzymałości. Mści się też na Snyderze mnogość wprowadzonych postaci, które biegają po ekranie, kogoś tam zabijają, ale gdyby ich nie było, to widz by się nawet nie zorientował.
-
Skąpane w kolorach ziemi upiorne, oniryczne, a zarazem pełne nieoczywistego humoru kino o próbie otrząśnięcia się z rodzinnych traum.
-
Tenis zawsze uważałam za miłą dla oka, ale umiarkowanie emocjonującą grę. W obiektywie Luki Gaudagnino zamienia się natomiast w fascynującą rozgrywkę, jako że właśnie na korcie nasi bohaterowie postanawiają rozstrzygać większość kluczowych dla nich kwestii, przede wszystkim tych dotyczących życia prywatnego. A jak doskonale wiadomo, w tenisie nie przewiduje się remisów i zwycięzca może być tylko jeden.
-
Najlepszy film Guadagnino od czasu "Call Me By Your Name", ale to tylko świadczy o poziomie filmografii włoskiego reżysera, który staje się parodią samego siebie.
-
629 kwietnia
- 1
- Skomentuj
-
Spy x Family Code: White to dobra zabawa dla fanów uniwersum. Tych, którzy chcą po prostu zobaczyć jakąś świeżą, nieznaną przygodę z udziałem swojej ulubionej, fałszywej rodzinki. I jeżeli podejdzie się do tego z odpowiednim dystansem, zmarginalizuje fabułę i będzie cieszyć sam fakt, że Anya jest Anyą, to czeka was dużo śmiechu. Im bardziej jednak będziecie analizować to, co widzicie, tym bardziej dostrzeżecie, jakie fabularne sito tu panuje.
-
6.528 kwietnia
- Skomentuj
-
Luca Guadagnino, nie idąc drogą tradycyjnego filmu sportowego, zrobił coś dużo lepszego. Wziął sobie z tenisa to, co go naprawdę interesuje, po czym wraz ze swoim scenarzystą w fantastyczny sposób dopasował do opowiadanej historii. Tak dla sportu, jak i dla kina, to bardzo piękny gest. Z wielką klasą i pietyzmem ukazał ich symbiozę.
-
8.528 kwietnia
- Skomentuj
-
"Spy x Family Code: White" udowadnia, że prawdziwa sztuka japońskiej animacji kryje się w umiejętności opowiadania uniwersalnych historii przez pryzmat niezwykłych okoliczności. Jest to kino, które nie tylko bawi i wzrusza, ale także skłania do refleksji nad wartościami, które definiują nas jako rodziny - niezależnie od tego, jak nietypowe mogą być okoliczności ich powstania.
-
W Niepokalanej z pewnością krył się potencjał na zaskakujące kino grozy, jednakże w zabawach w Boga pójście na łatwiznę nigdy nie kończy się dobrze. Mimo udanej kreacji Sydney Sweeney jest to kolejna zmarnowana okazja na rewitalizację horroru z Kościołem w tle.
-
326 kwietnia
- 2
- Skomentuj
-
Jak na wielką, epicką, kosmiczną sagę, Rebel Moon wciąż nie potrafi zachwycić sposobem opowiadania historii ani wciągnąć w polityczne zależności świata przedstawionego. Choć nie można odmówić Snyderowi pasji oraz tego, że Zadająca rany poprawia nieco błędy pierwszej części, wciąż jest ona, parafrazując znane przysłowie, krową, która dużo i głośno ryczy, ale daje zbyt mało mleka.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Wygląda to trochę tak, jakby twórcy chcieli zrobić film ukazujący, czym są rajdy ekstremalne, ale w połowie tej wyboistej drogi przypomniało im się, że serca widzów miał zdobyć rozczochrany piesek, a nie wzbudzający podziw wytrzymali sportowcy.
-
4.526 kwietnia
- Skomentuj
-
Bo moim największym problemem związanym z filmem "Spy x Family" jest to jak gra on na tym co najbardziej bezpieczne. Wszystkie gagi, przekomarzania oraz podkręcone do maksimum cechy postaci, które stanowią główny trzon serialu, są tu obecne i serwowane jak coś w stylu składanki "the best of". Dla mnie to było męczące. Nie jestem fanem serialu, który już w przeciągu pierwszego sezonu stał się w moich oczach zbyt powtarzalny.
-
426 kwietnia
- 1
- Skomentuj
-
Luca Guadagnino i jego "Challengers" to ZŁOTO!!! To fantastyczna bomba emocjonalna, pokazująca jak niewiele różni się miłość, nienawiść, sport i rywalizacja. Zendaya błyszczy! Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Zręcznie i stosunkowo lekko opowiedziana historia o trudnej do przepracowania żałobie, której akompaniuje przenosząca do przeszłości muzyka.
-
Jest to paradoksalnie przyjemny w odbiorze obraz, który mógł pretendować do bycia czymś znacznie dojrzalszym, gdyby tylko scenariusz został bardziej przemyślany, a napięcie staranniej budowane.
-
Szkoda, że ta scena jest jedyną wartą uwagi w tym bardzo przeciętnym filmie. Aktorzy nie mają zbyt wielkiego pola do stworzenia postaci, a temat jest kompletnie zmarnowany. Wielka, wielka szkoda.
-
Fascynujące ukazanie tenisa od strony jakiej bym się nie spodziewał. Luca Guadagnino tym razem wplótł miłość w otoczki destrukcyjnej rywalizacji, która jednocześnie pociąga za sobą niezdrową fascynację i satysfakcję. Wszystko kręci się wokół trójkąta miłosnego tak złożonego, że cały seans spędziłem zaangażowany.
-
Próbowałem znaleźć jakieś pozytywy w drugiej części Rebel Moon, ale mi się nie udało. Nie wierzyłem, że Zadająca Rany będzie jeszcze gorszym filmem niż Dziecko Ognia.
-
Film Sam Taylor-Johnson nie unika powielania błędów, które często popełniają twórcy filmów biograficznych, zwłaszcza o muzykach. Nierzadko dokonuje prześlizgnięć i przemilczeń, jednak obraz wątku miłosnego, a także dobre i emocjonalne aktorstwo Marisy Abeli ratują ten film przed byciem złym. Back to Black nie jest ani paszkwilem, ani przesadną laurką, ale taka postać jak Amy Winehouse zasługiwała na coś lepszego.
-
Film o raczej skromnym budżecie, ale za to z dużymi aspiracjami na wzbudzenie społecznych dyskusji. Seans budzi nie tyle grozę ile psychiczny dyskomfort wyższego rzędu.
-
6.320 kwietnia
- Skomentuj
-
To już nawet nie jest film tylko festiwal głupoty w slow motion...
-
Nie oczekiwałem wiele, a dostałem naprawdę dużo. "Omen: Początek" zgrabnie miesza ducha klasycznych horrorów z lat 70. i współczesnych art-house'owych dzieł, tworząc więcej niż solidną rozrywkę. Zostawia też furtkę na ciąg dalszy, który powstanie.
-
7.519 kwietnia
- Skomentuj
-
Rozwleczona i zwyczajnie nudna - choć pięknie momentami chwytana - historia o rodzinnych więzach wymagających odbudowania lub wzmocnienia.
-
Mogło być ciekawie, prowokująco, intelektualnie - a zamiast tego dostaliśmy całkowitą pustkę, zarówno fabularną, jak i emocjonalną. Bohaterowie są statyczni, w ogóle się nie rozwijają, poza Jessie, której postać mimo to jest płytka, wręcz banalna. Brakuje również widowiskowości, wątki militarystyczne są nierealistyczne, a sceny bitew nie wywołują większych emocji.