niezależna
Źródło-
Mnie pochłonęła opowieść o procesie powstania nowej broni masowego rażenia - pokazanie pracy najlepszych fizyków epoki, ich toku myślenia, relacjach między sobą i ze światem zewnętrznym dalekim od formuł, eksperymentów, wielkich idei.
-
Nie jest w stanie zburzyć niczyich przekonań, ani zgorszyć zwolenników konkretnych światopoglądów. Jest on raczej odzwierciadleniem już istniejących w społeczeństwie procesów w postrzeganiu jednostki i jej relacji z otoczeniem. Nawet patrzenie się w krzywe lustro jest raczej tylko pretekstem do samoironii nie zaś dogłębnego przemyślenia swojego życia.
-
Pokazuje prowincję lat 80. i 90. Bez szyderstwa i z sympatią. A śmiech osób, które wieszają psy na produkcji przed obejrzeniem filmu, ucichnie, gdy wyjdą z kina.
-
W tej gangsterskiej komedii nie ma wielu scen przemocy, choć pojawiają się mocne momenty, dlatego nie jest to produkcja dla młodych widzów. Tu toczy się gra bardziej na umysły i na słowa, a ta intelektualna walka z domieszką pokazania półświatka i genialnym brytyjskim humorem warta jest zobaczenia.
-
Głośny reżyser wpadł w zastawioną przez siebie pułapkę. By "Bad boy" mógł być filmem dobrze przyjętym, musiałby być jeszcze bardziej szokujący i brutalny od dotychczasowych produkcji. Vega robi więc niesamowite ewolucje na filmowej murawie, by przytrzymać znieczulonego już widza. Finalnie poza łamaniem kości i rozwalaniem młotkiem genitaliów niewiele zostaje.
-
W zasadzie tu każda postać ma charakter. Ta "Emma" to strzał w dziesiątkę. Z przyjemnością obejrzę jeszcze raz.
-
Wszystko w warstwie scenariuszowej jest tu bowiem porażką, na czele z infantylnymi dialogami. W realizacji więcej jest śmieszności niż kina.
-
Ten film jest jak ballada, którą słyszymy w ostatnich scenach produkcji - jej zakończenia nie zdradzę.
-
Pod historią głównej bohaterki pewnie każda z nich mogłaby się bowiem podpisać. Ale "Proxima" to w zasadzie film o każdej matce, która łączy swoją zawodową pasję z wychowywaniem dzieci. To również opowieść o kobietach, które trafiają do męskiego świata i muszą udowadniać, że nie są tam tylko maskotkami.
-
To piękna opowieść - zwłaszcza dla młodszych widzów - o tym, że naturę trzeba szanować, zwierzęta mądrze kochać, a w każdej istocie znaleźć pierwiastek życia, któremu należny jest przynajmniej elementarny szacunek. Święty Franciszek byłby pierwszym widzem tego filmu. I nawet jeśli czasem po prostu nudziłby się na przewidywalnej opowieści, to z kina wyszedłby podbudowany.
-
Moralny "psi" miszmasz podano znów w bardzo atrakcyjnej formie. Realizacja "Psów 3. W imię zasad" jest na wystarczająco dobrym poziomie, by widz kina akcji czuł się usatysfakcjonowany. Kontynuacja wątków z poprzednich części, jak choćby pojawienie się Angeli, ucieszy fanów serii.
-
Nawet jeśli momentami mocno jednostronnie, to z pewnością jednak film zostawia w widzach kilka refleksji na temat życia publicznego. A to już spora wartość, co nie zmienia faktu, że po bardziej złożony obraz tej samej historii trzeba sięgnąć do serialu "Na cały głos" - film to tylko sklecone streszczenie.
-
Niespełna dwie godziny dość prymitywnej rozrywki, pozwalającej raczej na weekendowy reset od codziennych problemów, aniżeli szansa na coś więcej.
-
Sztampa króluje w Jumanji.
-
Jest bardzo interesującym ujęciem świata komunistycznej dyktatury lat 50.
-
Co ważne, "Oficer i szpieg" nie jest też wyłącznie filmem skierowanym do pasjonatów historii czy nawet szerzej - polityki. To także kapitalnie skonstruowana opowieść, która wciąga widza na ponad dwie godziny pięknego seansu, który - last, but not least - jest również przesłaniem na poziomie moralnym, dającym widzom nadzieję na katharsis i na to, że polityka to nie tylko cyniczna gra o sumie zerowej.
-
Ponad dwie godziny fantastycznej, dobrej, nieźle nakręconej, świetnie zagranej, a przede wszystkim - skrupulatnie zbudowanej fabuły. Wszystko to daje przepis na naprawdę kunsztowny kryminał, który będzie punktem odniesienia do wielu następnych podobnych produkcji. Jeśli ktoś szuka rozrywki przez wielkie R, nie powinien czuć się zawiedziony.
-
To film co najwyżej poprawny, do tego schematyczny i przewidywalny, niemniej jednak z pewnością znajdzie swoją niszę na naszym rodzimym rynku weekendowej rozrywki. W swoim głównym przekazie wybrzmiewa jako niemalże prawicowa agitka, skupiająca jak w soczewce niemal wszystkie obawy i intuicje krytyków III RP.
-
Przestroga zawieszona jest w powietrzu, a świat Zachodu - coraz mocniej także i tego Zachodu z naszego, polskiego podwórka - musi być raz po raz budzony kuksańcem z leniwego snu o końcu historii i podejściem, które znamy jako "byle nasza wieś spokojna". "Obywatel Jones" Agnieszki Holland takim kuksańcem zdecydowanie jest, a że artystycznie jest po prostu bardzo dobry, to trudno nie przyklasnąć takiemu filmowi.
-
Chuck Konzelman i Cary Solomon stworzyli film, który broni się na poziomie fabularnym, jego wydźwięk jest przekonujący, a przy tym - co chyba najistotniejsze - obraz ten nie traktuje problemu aborcji jako kolejnej ze spraw, z którą trzeba prowadzić walkę za pomocą wszystkich możliwych narzędzi.
-
Artystyczny majstersztyk i... wiwisekcja zła.
-
Jak to dobrze, że powstał "Ikar"! Jak to dobrze, że polskie kino ma Dawida Ogrodnika!
-
Ta ostatnia ma końcowy, dość nieoczekiwany wist, który wywołuje sporo emocji. Szkoda, że nie było ich jeszcze więcej, a cała historia nie została poprowadzona na bardziej podkręconych obrotach, bo potencjał "Czarnego Mercedesa" był naprawdę duży. Majewskiemu i tak udało się z niego wycisnąć całkiem sporo, a film dołączy do coraz dłuższego szeregu dobrych polskich produkcji ostatnich miesięcy i lat.
-
Najwięcej frajdy i dobrej refleksji po produkcji Śliwy będą mieli ci, którzy nie znają "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Inni mogą pokusić się o wizytę w kinie, by poszukać drugich i trzecich planów opowiadanych historii, a po wyjściu z kina zastanowić się nad własnymi relacjami. Punktów zaczepienia do przemyśleń nie zabraknie.
-
Polaków ten film pochłonie. Będą go oglądać sercem. Również młodzież, bo jest krótko cięty, teledyskowy, znakomicie zrytmizowany. I daje prawdziwe przeżycie.
-
To nie tylko wyśmienita lekcja historii, ale i opowieść o czymś, co nieustannie szarpie się gdzieś w naszym narodowym kodzie DNA - trosce o sprawy polskie, wspólne. Michał Rosa uczynił to z gracją i artystycznym kunsztem na najwyższym poziomie.
-
Słowem - zamiast bomby, "eksplodował" kolejny kapiszon. A szkoda, bo mogło być naprawdę gorąco.
-
Niestety, twórcom nie udało się stworzyć choćby średniej produkcji, a widzowie, którzy dadzą filmowi szansę, na bank stracą półtorej godziny.
-
Naprawdę nie wiem, czy da się nakręcić coś jeszcze lepszego, pełniejszego, na wskroś tarantinowskiego.
-
Niezwykła to przygoda, okraszona żonglerką dowcipów i żartów - a z Allenem warto spędzić ten czas, nawet jeśli deszcz leje niemiłosiernie.
-
Oglądając film, wielokrotnie się wzruszyłam, dobrze ubawiłam, ale też sporo dowiedziałam o samym świecie opery.
-
Produkcja Kapadiego, a przede wszystkim życiorys samego Maradony to także gorzka lekcja i ponura przestroga. Ale i wiele momentów wzruszeń, radości i pysznej zabawy. Czy warto pójść do kina na "Diego"? Obowiązkowo! Nawet jeśli nie wie się, czym jest spalony.
-
W rytmach klimatycznej muzyki, przy całkiem zgrabnych dowcipach i mimo wszystko dość licznych zwrotach akcji jest całkiem przyjemną opowieścią, przy której półtorej godziny wizyty w kinie mija dość szybko. NIe jest to wielka produkcja na miarę zapisania się w historii wielkimi złotymi zgłoskami, ale jako propozycja na rozrywkowe popołudnie nada się całkiem nieźle.
-
Takich filmów jak "Yesterday" oczekuje się od współczesnego kina rozrywkowego: łączących gatunki, łamiących konwencję, opartych o prostą, ale jakże mądrą historię, wreszcie - nawiązujących swoim wydźwiękiem i puentą do greckiego katharsis znanego z klasycznych sztuk teatralnych.
-
Bardzo dobry wybór na półtorej godziny weekendowego odprężenia!
-
Miłośników zwierząt wszelakich do obejrzenia tej animacji namawiać nie trzeba - w każdej scenie widać, że "Sekretne życie zwierzaków domowych" zostało stworzone przez osoby, dla których zabawa z czworonogami to naturalna, radosna codzienność. Ale i widzowie, którzy zwierząt nie posiadają będą dobrze się bawili - druga część popularnej bajki niesie bowiem ze sobą sporo dobrej zabawy, ale i bardzo chrześcijańskiego przesłania.
-
Wszystko to przypomina fantazje, jakie widać czasem na scenach nowych teatrów, stawiających na mocno modernistyczny i niejednorodny przekaz. I dlatego też "Ja teraz kłamię" nie jest prostą receptą na niezłą rozrywkę w trakcie wieczornego seansu w kinie, ale warto dać szansę dziełu Borowskiego i poświęcić te półtorej godziny na wyprawę w nieznane.
-
Rzecz jasna są i niezłe momenty, jeden na siedem dowcipów wywołuje uśmiech, a końcowy wist może rozbawić, niemniej jednak wszystko to dzieje się zbyt incydentalnie jak na 90 minut filmu.
-
Dzieło Dextera Fletchera choć momentami jest nieco przegadane, to oddaje złożoność życiorysu jednego z najbardziej utytułowanych artystów wszech czasów.
-
Wartka akcja, sporo emocji, dobre aktorstwo i wyborna muzyka Hansa Zimmera przekładają się na miły czas spędzony przed dużym ekranem.
-
Owszem, scenariusz powinien być lepiej dopracowany, zabrakło może fabularnych zwrotów akcji czy cytatów, które zapamiętamy na długie tygodnie, sama bajka nie wejdzie do wielkich kanonów kina dla najmłodszych, ale jest zarazem solidną porcją rozrywki: w dodatku niegłupiej, dającej do myślenia i przepełnionej chrześcijańskim przesłaniem o tym, że nawet z najsłabszym, najbrzydszym i najbiedniejszym po prostu trzeba się liczyć.
-
Jest poruszającą, wywołującą jednocześnie śmiech i łzy historią o tym, jak ważna jest bliskość i otwartość na potrzeby tych, których kochamy.